Pielgrzymował do świątyni, kłaniał się przed najświętszym miejscem Izraela, wędrował po rozpalonych słońcem uliczkach nieopodal pałacu Heroda. W tętniącej życiem metropolii nauki i handlu mieszkało wówczas około 55 tys. ludzi.
Do szkoły!Trafił do jerozolimskiej szkoły rabbiego Gamaliela.Gamaliel, nauczyciel Pawła, był „poważany przez cały lud” – pisze Łukasz w Dziejach Apostolskich. Mawiano nawet, że po jego śmierci w Izraelu zaginął szacunek dla Prawa. Do dziś cytuje się pełną roztropności obronę apostołów: „Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich. Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem”.
Szaweł nie był przeciętniakiem, ale najgorliwszym z uczniów słynnego rabbiego. Skrupulatnie zachowywał najmniejsze przepisy Prawa, chłonął słowa proroków, nocami czytał midrasze. Kochał Jeruszalaim. Wszyscy Żydzi znają moje życie – opowiadał. – Od początku upływało ono wśród mego narodu w Jerozolimie. Żyłem według (zasad) najsurowszego stronnictwa naszej religii jako faryzeusz.
Wojna!To w Mieście Pokoju spotkał się z niepokojącym zjawiskiem. Coraz więcej Żydów zaczynało opowiadać niestworzone historie o tym, że zbawienia dostępuje się nie dzięki Prawu, ale dzięki krwi wyrzuconego poza mury miasta skazańca. Szermierka argumentami całkowicie dyskwalifikowała Galilejczyka zabitego na krzyżu. „Przeklęty, kto został zawieszony na drzewie” (Pwt 21, 23) – recytował z pamięci gorliwy młody faryzeusz. Czy możemy się dziwić, że nowe poglądy sprawiały, że w jego żyłach zagotowała się krew?
Gorszyły go opowieści o ukrzyżowanym Mesjaszu i to, że zakładający nowe Kościoły helleniści coraz śmielej przyjmowali w swe szeregi pogan. Co gorsze, traktowali ich jako pełnoprawnych członków wspólnoty! Tego było już za wiele. Czy chrzest miał zastąpić obrzezanie? „Czy zniesiono pilnie strzeżoną granicę miedzy uprzywilejowanym Narodem Wybranym a grupą pogan? Tradycyjnego Żyda, dla którego świętość była nierozerwalnie związana z historią jego narodu, to bolesne naruszenie granicy musiało głęboko oburzać.
Słowa kamienowanego Szczepana rozwścieczyły jego prześladowców. Nikt nie może ujrzeć Boga i pozostać przy życiu – wierzyli. Tymczasem uczeń Chrystusa wołał: Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga. Nic dziwnego, że jego zabójcy „podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego”. To bluźnierstwo! Skoro nawet Mojżesz nie mógł oglądać Boga twarzą w twarz? Niebo otwarte dla wszystkich? Tego już było za wiele.
Wydychał śmierć„Szaweł siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” – notuje św. Łukasz. Mocne słowa. „Paweł wdychał grozę i wydychał śmierć” – pisze Jose Prado Flores. „Prześladowałem tę drogę, głosując nawet za karą śmierci, wiążąc i wtrącając do więzienia mężczyzn i kobiety” – opowiada sam faryzeusz. Nie owija w bawełnę. Jest wobec siebie niezwykle surowy i szczery do bólu.
Czy spotkał kiedyś „na żywo” Jezusa? Niewykluczone. Pisze bowiem: „Jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej Go nie znamy w ten sposób”. Nigdy nie dowiemy się, czy Paweł (prawdopodobnie młodszy o kilka lat od Mesjasza) spotkał Go na jednym z jerozolimskich placów. Jedno jest pewne, w porównaniu z poznaniem Chrystusa wywyższonego, tamto poznanie jest dla Pawła zupełnie bez znaczenia – wyjaśnia Joachim Gnilka. Do jego zachowania idealnie pasują słowa psalmu: „Gorliwość o dom twój pożera mnie”.
Tę samą gorliwość odnajduję spacerując nierównymi chodnikami Mea Szarym, jerozolimskiej dzielnicy ortodoksyjnych Żydów. Mijam spieszący do synagogi tłum. Bobrowe czapy mimo czterdziestostopniowego upału, palmy w rękach. Wielu młodych mężczyzn pcha wózki z wydzierającymi się wniebogłosy dziećmi. Kilkuletni chłopcy w jarmułkach na dachach domów budują prowizoryczne namioty. Rozpoczyna się święto Sukkot, w przedwojennych polskich miasteczkach zwane Kuczkami. W „mieście na górze” wyrasta nowe miasteczko na górze.
Gdy przed trzema laty rząd izraelski ogłosił ewakuację Strefy Gazy, tłumy ludzi koczowały pod murami dzień i noc. Modlili się nieustannie. Byli i tacy, którzy rzucali się pod buldożery. Ich argument? Tora. „Tę ziemię dał nam Bóg, nie możemy jej oddać” – krzyczeli. Dla tego tłumu premier Ariel Szaron przestał być drapieżnym lwem (tak tłumaczy się jego imię). Stał się zdrajcą. – Z ortodoksami nie da się dyskutować – ubolewali ci, którzy zazwyczaj synagogi omijali szerokim łukiem. „Bóg dał nam te ziemię”… Cóż to za argument?
Jerozolima to miasto sprzeczności. Napięcie wyczuwa się w powietrzu. Potężny głos muezina budzi senne uliczki. Kamienie są białe, wydeptane na „łyso”. Palestyńczycy otwierają swe sklepy z kardamonem, oliwkami, z falafelami i kilogramami różańców z drewna oliwkowego. Przez cały dzień będą głośno zachęcali do kupna. Gdy przystaniesz przy ich kramie, poklepią cię po ramieniu: Polak? Jesteś moim najlepszym przyjacielem, sprzedam ci ten olejek (oryginalny, taki sam, jakiego używała Maria Magdalena!) za połowę ceny. Zakurzone, pełne śmieci ulice w mig zapełniają się ludźmi. Prawosławna pielgrzymka z trudem przeciska się przez spocony tłum kupujący przy Bramie Damasceńskiej melony, oliwki i świeże figi.
Ziemia Święta pełna jest „gorliwych”. Przepychanki w czasie liturgii, 350 kilometrów muru, niemogący się dogadać chrześcijanie. – Tu wszystko jest religią – tłumaczy kustosz Ziemi Świętej Pierbattista Pizzaballa. Oczy trzech religii monoteistycznych skupione są na tętniącej życiem starówce. Na zaledwie 4 km kw. stoją trzy najważniejsze miejsca dla chrześcijan, żydów i muzułmanów. Ruiny świątyni Izraela, najświętszego miejsca Żydów, serce chrześcijaństwa: Golgota i bazylika Grobu Pańskiego oraz meczet stojący w miejscu, z którego Mahomet został porwany przez anioła Gabriela do nieba. Tygiel. A wszystko na wzgórzu Moria, na które wspinał się Abraham, by ofiarować swego jedynego syna i na ziemi, z której, jak piszą rabini, Bóg zaczerpnął glinę, by ulepić pierwszego człowieka. To tu umierający Szczepan zobaczył otwarte niebo. To tu wołał: Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu! Ooo, jak bardzo te słowa rozwścieczyły młodziutkiego faryzeusza Pawła.