Pewnie księdza obudziłem...
Żalili się księża swego czasu zarzucając Franciszkowi postrzeganie ich pracy przez pryzmat mniej lub bardziej dostrzegalnych wad. Co do końca nie jest prawdą. Bo to raczej media eksponują krytyczne wypowiedzi papieża, pomijając wątki pozytywne. Sam łapię się niekiedy na tym skrzywieniu, wybierając z homilii czy innej wypowiedzi tak zwane fragmenty mocne. Ostatnim przykładem, pokazującym jak bardzo Pontifex ceni pracę zwykłego księdza jest intencja modlitewna na lipiec. Prawdopodobnie wprawiająca w osłupienie widzących w proboszczach i wikariuszach same wady oraz przekonanych, że w przerwie pomiędzy jedną Mszą święta a kolejną męczą się spaniem. „Pewnie księdza obudziłem…” Iluż duszpasterzy te właśnie słowa słyszy w drzwiach, na powitanie.
Co jest najbardziej męczące w pracy duszpasterskiej? Najprawdopodobniej nie ilość obowiązków. Zwykle konieczność zajmowania się tym, czym ksiądz zajmować się nie powinien. Z przekąsem czasem mówię parafianom: gdybym chciał zajmować się remontami poszedłbym na politechnikę; gdybym chciał zajmować się korespondencją z urzędami – na prawo i administrację. Duszpasterstwo jest byciem w drodze, troską o rozwój Królestwa Bożego pośród nas. Dla doświadczonego przewodnika nie ma nic bardziej męczącego od dreptania w miejscu. Z pierwszych lat kapłaństwa pamiętam rozmowę ze starym proboszczem z sąsiedniej parafii. Wiesz, ja bym chciał uczyć ich modlitwy, rozważania Pisma świętego, coraz pełniejszego udziału w liturgii, zaangażowania w życie Kościoła, a oni chcą, bym zajął się uprawianiem cebuli, bo to dochodowe.
Więc myślę sobie czasami, że te kapłańskie kryzysy biorą się nie tyle z celibatu, co właśnie z owego duszpasterskiego niespełnienia, gdy wizja tłucze głową o mur obojętności i niezrozumienia.
Dzisiejszy poranek przyniósł także wieści o innych kryzysach. Przed Światowym Spotkaniem Rodzin w Dublinie coraz częściej można znaleźć informacje o Kościele w Irlandii. Tym razem o kryzysie wiary młodych Irlandczyków. Zaskoczyły, a nawet wprawiły mnie w zdumienie zaprezentowane wyniki badań. Czytam i własnym oczom nie wierzę. Jedną z oznak kryzysu jest to, że w grupie wiekowej 16 – 25 lat zaledwie 56 procent młodych przystępuje dwa razy w roku do Komunii świętej, a co czwarty młody Irlandczyk chciałby, aby jego życie osobiste było odzwierciedleniem relacji z Jezusem. Jeśli dodać grupę 40 procent modlących się z innymi dochodzimy do wniosku, że ten opisywany kryzys ma całkiem ciekawe oblicze. Bo z jednej strony chcielibyśmy, aby cyfry oscylowały wokół stu procent, z drugiej – przynajmniej u siebie w parafii – chciałbym przeżywać taki właśnie kryzys.
Na koniec zostawiłem 55 procent żalących się na to, że wśród dorosłych nie znajdują takich, z którymi mogliby rozmawiać o swojej wierze. Gdyby to była Polska miałbym dla nich dobrą wiadomość. Taki sam procent polskich księży, zamiast zajmować się remontami, szukaniem funduszy, tą całą sferą przeznaczoną dla rad ekonomicznych i świeckich, wolałoby rozmawiać z młodymi o wierze. I nie mam wątpliwości: ta rozmowa ocaliłaby wiarę młodych, ale także ich kapłaństwo.
Może więc, za radą Franciszka, trzeba zacząć modlić się za siebie nawzajem i… szukać okazji do spotkania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.