Prorocza wizja Kevina Smitha?
Robiłem niedawno w domu (a przynajmniej próbowałem zrobić) porządek z płytami DVD i jednym z filmów, które szczególnie przykuły moją uwagę była „Dogma” Kevina Smitha.
Nie wiem czy Państwo pamiętają to kontrowersyjne „dzieło” twórcy kultowych „Sprzedawców”. Niby komedia, ale średnio śmieszna; niby z przesłaniem i nakręcona przez praktykującego katolika, ale… wierzyć się nie chce. Bo film to w dużej mierze jeśli nie obrazoburczy, to z pewnością wulgarny i niesmaczny. A i ostro oprotestowany w momencie, gdy wchodził na ekrany.
Na ponowne oglądanie „Dogmy” w całości nie miałem ani siły, ani ochoty, ale jedną scenę postanowiłem sobie odświeżyć. Tę, w której fikcyjny kardynał Glick prezentuje podczas konferencji prasowej założenia kampanii „Katolicyzm-Wow”. Jej cel: odświeżyć wiarę i kościelny styl, bo jak mówi hierarcha, Kościół postrzega się jako archaiczną organizację, Biblia jest niezrozumiała, a krucyfiks rozpoznawalny, ale pesymistyczny.
- Jezus nie przybył, by zadać nam cierpienie. Lecz by nas wspomóc, zachęcić. Biorąc to pod uwagę, stworzyliśmy coś aktualniejszego – stwierdza kardynał i pokazuje dziennikarzom Jezusa–kumpla (w oryginale: Buddy Christ), czyli figurę Chrystusa, który do nas mruga i pokazuje, że wszystko jest ok. Wyglądała ona tak:
Matt Wunderle / CC 2.0
Buddy Christ
Po premierowych seansach zdawało się, że Smith kpi w ten sposób chrześcijaństwa, ale dziś, niemal 20 lat później, nie jestem tego taki pewien. I nie tylko dlatego, że Buddy Christ stał się ikoną popkultury (jest o nim nawet notka w Wikipedii).
Wszak jakiś czas temu, także u nas, mieliśmy „aferę” z pluszowym Jezusem dla dzieci, od niedawna mamy też Biblię z papugą, kolejne Youcaty, a były też np. bardzo fajne gry komputerowe Edycji Świętego Pawła z biblijnymi bohaterami („Noe, przyjaciel Boga”,„Dawid. Pasterz, który został królem”).
Przystępnie, popkulturowo, nowoewangelizacyjnie. Może nieco gadżeciarsko, ale za to z humorem… - myślę, że nie ma w tym nic złego, by właśnie w taki, radośniejszy sposób, przekazywać Dobrą Nowiną. Zresztą, czy nie taką strategią posługuje się sam papież Franciszek? Czyżby i on był członkiem Tajnego Stowarzyszenia Wolontariuszy na rzecz Rozśmieszania Księży Śmiertelnie Poważnych? :)
To oczywiście żart, ale, naprawdę, warto pamiętać o tym, że istnieje coś takiego, jak boskie poczucie humoru, nauczanie Kościoła może być pełne radości, a Chrystus jest nie tylko panującym nad nami Panem, ale i naszym najlepszym przyjacielem, a czasem, po prostu, kumplem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.