W tym roku utwór "Hey Joe" zagrało na wrocławskim rynku 7411 gitarzystów, a wśród nich dwóch braci mniejszych w brązowych habitach.
Gitarowy Rekord Guinnessa przeprowadzany jest od szesnastu lat. By wziąć udział w tej oryginalnej imprezie wystarczy przyjść z gitarą i umieć zagrać na niej pięć podstawowych akordów do utworu „Hey Joe” legendarnego Jimiego Henrdixa. W tym roku udało się pobić najlepszy dotychczasowy wynik o 55 gitarzystów.
Wśród rekordzistów znalazło się dwóch franciszkanów brązowych.
- Idea dołączenia do tego wydarzenia zrodziła się w czasie jednego z pobytu w szpitalu przy ul. Hirszfelda na onkologii. Tam podczas chemioterapii jesteśmy ulokowani w sześcioosobowych pokojach. Ja tak trafiłem, że było nas czterech gitarzystów i dwóch klawiszowców, czyli sami muzycy - opowiada o. Piotr Kwoczała OFM.
Muzyczna ekipa szpitalna wpadła na pomysł, by coś wspólnie zagrać i doszła do wniosku, że można wziąć udział w Gitarowym Rekordzie Guinnessa. O. Piotr Kwoczała namówił do tego jeszcze swojego współbrata z zakonu i przełożonego o. Mieczysław Lenarda, gwardiana franciszkanów z wrocławskich Karłowic.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że udało nam się pobić ten rekord i że mogliśmy w tym mieć swój udział. Była to dla nas wielka przyjemność, a chcieliśmy pokazać ludziom, że franciszkanie żyją tym, co dzieje się we Wrocławiu i tam, gdzie można wspomóc, to z miłą chęcią podejmujemy wyzwanie - oświadcza o. Piotr.
Podkreśla, że duże emocje pojawiły się już w czasie generalnej próby. A serce zabiło najmocniej na początku właściwego występu ponad siedmiu tysięcy gitarzystów.
- Był też lęk, czy czasem nie zabraknie garstki ludzi. Grałem, wkładając w to całe serce i duszę. A kiedy podali wynik, wybuchła eksplozja szczęścia i ta radość ciągle mi teraz towarzyszy - relacjonuje o. Piotr.
Jak dodaje, swój występ i pobicie rekordu dedykuje kolegom muzykom z chemioterapii i personelowi Dolnośląskiego Centrum Onkologicznego, gdzie zakonnik walczy dzielnie z nowotworem.
- Widziałem na tej imprezie lekarza z mojego szpitala. Sam miałem gdzieś wewnętrzne przekonanie, że zrobimy najlepszy wynik w historii. Gdyby w tym roku do rekordu zabrakło np. jednej gitary, miałbym wyrzuty sumienia, że się nie pojawiłem - mówi franciszkanin.
Drugą dedykację składa dla najmłodszych podopiecznych z Fundacji Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci, którzy wiedzieli, że ich kapelan będzie pobijał rekord i mocno mu kibicowali.
- Dopóki mam na tyle zdrowia i dobrego nastroju chcę uczestniczyć w życiu społecznym swojego otoczenia - zapewnia zakonnik, który regularnie przyjmuje chemioterapię.
Na gitarze zaczął grać już w nowicjacie, na początku swojej zakonnej formacji. Występował potem w zespole kleryckim, a po święceniach wykorzystywał swoje umiejętności muzyczne w parafiach. Ostatnie lata na co dzień grywał chorym w Hospicjum Bonifratrów. Teraz swoją grą na gitarze sprawia radość chorym dzieciom z Fundacji Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci
- Atmosfera, jaka panuje na rynku podczas tego wielkiego wydarzenie, jest niepowtarzalna. Ludzie są dla siebie otwarci, sympatyczni. Witają się, jakby byli rodziną. Robią sobie mnóstwo wspólnych zdjęć. Wystarczy, że niesiesz gitarę i już możesz liczyć na miły gest otoczenia. - opisuje o. Piotr Kwoczała.
Zachęca każdego, kto potrafi pociągać za struny gitarowe, by zjawił się na przyszłorocznym biciu rekordu Guinnessa, który jednoczy społeczeństwo i wyzwala wiele pozytywnych emocji.
- Pamiętam piękny moment, gdy jeden z zagranicznych artystów ze sceny poprosił, byśmy podnieśli rękę z trzema wystawionymi palcami, ponieważ to oznacza wiarę, nadzieję i miłość - podsumowuje franciszkanin.
Dunvael Photography
Dunvael Photography
Dunvael Photography
Dunvael Photography
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Oczekujemy od osób odpowiedzialnych za podjęte decyzje wyjaśnienia wszystkich wątpliwości".
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Abp Marek Jędraszewski w liście do wiernych Archidiecezji Krakowskiej.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.