Wiara pchnęła ich w tę drogę. Trudności pojawiły się już na początku, a jednak przejechali w 56 dni przez 14 krajów, pokonując 11 256 km z Fatimy przez Nordkapp i Moskwę do Gdańska.
Jakub, alkohol i cuda
Realizacja projektu była trudnym wyzwaniem. Plan był taki, aby do ważnych miejsc dotrzeć w określonym czasie. – Nasze zmagania śledziło wielu ludzi. Wiemy, że kilkaset osób modliło się za nas. To dla nas zastrzyk energii – podkreślają. – Nieraz trudne doświadczenia pokazywały, co jest naprawdę ważne – przyznaje Zbyszek. – Wiele zdarzeń na trasie trudno sobie wymyślić.
W Kilonii poznali „przypadkiem” trzy osoby z grupy różańcowej. Przyjęli rowerzystów na nocleg i dali kontakt do mieszkającego w Arhus w Danii polskiego kapłana, ks. Herberta. – Ale to, czego doświadczyliśmy rano, graniczyło już z cudem. Dzwoni do nas jakiś Jakub, którego nie znamy, i pyta, kiedy dostarczymy do naprawy nasze rowery. Potem okazało się, że jest przyjacielem przyjaciela tych osób z Kilonii... Rowery naprawił nam tak, że już do samego końca (6000 km) nie mieliśmy z nimi żadnych problemów. A za swoją usługę i kosztowne części nie chciał zapłaty – poprosił tylko o modlitwę i kartkę z Moskwy – opowiada Zbyszek. Dodaje, że od czasu ich wcześniejszej pielgrzymki do Santiago de Compostela (sanktuarium św. Jakuba) różni „Jakubowie” pojawiali się na ich trasie w różnych okolicznościach.
Inna historia wydarzyła się w Sankt Petersburgu, gdzie po Mszy św. zostali zaproszeni na nocleg przez Rosjankę. W mieszkaniu okazało się, że jej mąż jest od ponad 20 lat uzależniony od alkoholu. – To nie było miłe przywitanie, ale byliśmy zbyt zmęczeni, by stamtąd wyjść. Poszliśmy spać, a Tobiasz przez całą noc opowiadał gospodarzowi o naszej wyprawie. Nazajutrz mężczyzna, zupełnie trzeźwy, pojechał z nami do kościoła. Żona była w szoku, bo on kościoła unikał. A teraz on siedział z nami w pierwszej ławce, a ksiądz, opowiadając historię tamtejszego cudownego obrazu Maryi, dodał, że obraz jest „patronem” uzależnionych od alkoholu. Wtedy zrozumieliśmy sens tego spotkania.
– Wiele było takich sytuacji. Gościna u ojca Ptolemeusza w Smoleńsku, niesamowite spotkanie w kościele podczas ślubu, gdzie matka pana młodego zaprosiła nas na wesele w Kijowie – wymienia Zbyszek. – Potem bez słów rozumieliśmy te sytuacje. Łaska Boża jest po prostu nieogarnięta – dodaje. Wszystkie te wydarzenia odbierali jak drogowskazy.
Zawsze na czas
Oficjalnie ich pielgrzymka rozpoczęła się w Fatimie podczas wizyty papieża Franciszka. Trasa wiodła z Portugalii przez Hiszpanię, Francję, Szwajcarię, Austrię, Niemcy, Danię, Szwecję, Norwegię, Finlandię, Rosję, Ukrainę i Białoruś do Polski. Po pokonaniu 11 256 km rowerzyści zakończyli pielgrzymkę w sanktuarium Matki Bożej na gdańskiej Żabiance. – Bo – parafrazując słowa Jana Pawła II – tutaj dla nas wszystko się zaczęło – i nasza wiara, i rowerowe pielgrzymowanie. W wierze chodzi o osobistą relację z Panem Bogiem. Ja tego wcześniej nie rozumiałem – przyznaje Zbyszek.
Odwiedzili miejsca, które wpisały się w historię Europy i świata na przestrzeni ostatnich 100 lat. – Zaczynając od Fatimy, przejechaliśmy przez m.in. Dachau, Berlin, Miednoje, Moskwę, Katyń, Bykownię, Kijów, Mińsk. Oczywiście nie byłoby rozczarowania, gdyby się nie udało. A jednak wierzyliśmy. I docieraliśmy wszędzie w zaplanowanym czasie – opowiada Zbyszek. – Droga coraz bardziej zbliżała do Pana Boga. I wierzymy, że dlatego się udało tego dokonać. A i tak najwięcej człowiek korzysta, gdy już nie są potrzebne te cuda. Bo to Eucharystia jest największym cudem, którego możemy doświadczać codziennie. I wtedy wszystkie rzeczy układają się pomyślnie – mówią rowerowi wyczynowcy.
– Taka wyprawa to forma relaksu, modlitwy, kontemplacji i bycia samemu ze sobą. Aby zastanowić się nad życiem, spotkać ludzi – mówi Janek. – Wydaje ci się, że sobie nie poradzisz, i wtedy właśnie potrzebne jest zawierzenie, walka. Bo w codziennym życiu musisz walczyć – dodaje Zbyszek.
Humoru zakończeniu ich historii dodaje fakt, że gdy dotarli z powrotem do Polski, po ponad 11 tys. km różnymi drogami, zostali zatrzymani za to, że nie jechali poboczem dla rowerów. – A jednak zakończyliśmy szczęśliwie, a cały ten trud i wysiłek połączony z codzienną modlitwą ofiarowaliśmy Maryi, do czego zachęcała w Fatimie.
Przed nimi kolejne projekty „z wiarą”. Tym razem dla uczczenia 100 lat niepodległości Polski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.