Uzdrawia nienarodzone dzieci

Nie ma żadnych szans, by dziecko się urodziło – diagnoza lekarska brzmiała dla rodziców jak wyrok. Dziś Amanda ma prawie 4 lata i jest cudem, który zdecydował o kanonizacji Pawła VI.

Reklama

Odkryliśmy, że całe życie Pawła VI było wytrwałą walką o ochronę życia, każdego życia. My też nie chcieliśmy wybrać śmierci naszej córeczki. Stoczyliśmy wiele batalii, by mogła przyjść na świat – mówi Alberto Tagliaferro, wspominając dramatyczne chwile. I dodaje: – Kilka razy mówiono nam wprost, że powinniśmy zdecydować się na aborcję, bo jeśli nawet dziecko się urodzi, będzie bardzo poważnie upośledzone. Moja żona zawsze odpowiadała ze spokojem: nie pozwolę zabić naszego dziecka. A ja ją w tej decyzji wspierałem.

Wiele osób widzi w osobie Pawła VI patrona trudnych ciąż.   Archivio Felici /east news Wiele osób widzi w osobie Pawła VI patrona trudnych ciąż.
Płód, nie dziecko

Alberto i Vanna wiedli spokojne życie. Od kilku lat byli małżeństwem. Mieli 6-letniego syna Riccarda. Mieszkali w uroczym miasteczku Villa Bartolomea tuż pod Weroną. Ona pracowała jako pielęgniarka, on był przedsiębiorcą. Wspominają, że kiedy byli narzeczonymi, marzyli o domu pełnym dzieci, dlatego bardzo się ucieszyli na wieść, że kolejny raz zostaną rodzicami. Ciąża przebiegała prawidłowo do 13. tygodnia i 3. dnia. Wtedy rozegrał się dramat. Pękły membrany pęcherza płodowego. Dziecku groziła śmierć.

– Poczułam się gorzej tuż po badaniach prenatalnych. Doradzono mi biopsję kosmówki. Dziś bym tego nie zrobiła, co nie znaczy, że potępiam kobiety, które korzystają z tych inwazyjnych badań – mówi Vanna. Kilka tygodni wcześniej od znajomej przyjaciół kupiła kołyskę dla swej córeczki. Potem ktoś opowiedział Vannie, że dziecko tej kobiety zmarło kilka dni po urodzeniu. Wtedy zaczęła myśleć o tym, że powinna przebadać noszone pod sercem dziecko.

– Zaprzyjaźniony lekarz potwierdził mi, że wszystko zaczęło się właśnie wtedy. Skutkiem powikłań po przeprowadzonym badaniu było odklejenie łożyska, pęknięcie pęcherza płodowego i utrata wód płodowych. Powiedziano mi, że jedynym wyjściem jest aborcja, bo i tak nie donoszę ciąży – wspomina ze łzami w oczach Vanna.

O dramacie mąż dowiedział się podczas podróży służbowej. Od razu wsiadł w samochód i pognał do szpitala, w którym leżała żona. – Całą drogę się modliłem – wyznaje.

– Nie poddawałam się, skonsultowałam się z wieloma ginekologami z całych Włoch. Wciąż słyszałam tę samą odpowiedź: płód jest stracony, nie przeżyje – mówi Vanna. – Tak właśnie do nas mówili: płód, a nie dziecko.

Proś Pawła VI

Jeden lekarz potraktował ich inaczej. Doktor Paolo Martineli, ginekolog ze szpitala Mater Salutis w Legnago, w którym pracowała Vanna, poradził, by pojechali do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Brescii, miejscu związanym z Pawłem VI. – Kiedy od człowieka nauki, jakim jest lekarz, jako jedyną radę słyszysz, by pójść do kościoła i się modlić, zaczynasz rozumieć, że człowiek nic więcej nie może zrobić – zauważa Vanna.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama