W wieku ponad 103 lat zmarł 13 lutego w Sofii Dobri Dobrew – żebrzący dobroczyńca szeregu świątyń w Bułgarii. Żył bardzo skromnie i dużą część swego długiego życia spędził przed wejściem do narodowego soboru bułgarskiego św. Aleksandra Newskiego w stolicy i tam zasłynął z tego, że wszystkie pieniądze, jakie w tym czasie zebrał, przekazywał na potrzeby zarówno tej świątyni, jak i innych cerkwi i klasztorów, a także innych ubogich.
Dobrew, którego ze względu na podeszły wiek i długą siwą brodę, ludzie nazywali „Diado”, czyli „Dziadunio”, urodził się w niewielkiej podsofijskiej wiosce Bajłowo, z którą był związany do końca życia, nawet wtedy, gdy dojeżdżał do stolicy. Jego ojciec zginął na froncie w czasie I wojny światowej i wychowywała go matka. On sam założył później rodzinę i miał czworo dzieci, z których przeżyło dwoje. W czasie nalotów na Sofię w latach II wojny światowej jeden z pocisków wybuchł koło niego, powodując w nim niemal całkowitą utratę słuchu. Później częściowo go odzyskał, ale pozostał pod tym względem w dużym stopniu niepełnosprawny. Gdy owdowiał i został sam, zaczął żebrać u wejścia do największego soboru bułgarskiego, a czasami także przed innymi stołecznymi cerkwiami.
Wszystkie uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczał na potrzeby cerkwi, m.in. wspomnianej katedry św. Aleksandra Newskiego, ale również cerkwi św. Cyryla i Metodego w swej wiosce rodzinnej i szeregu innych świątyń. Dość szybko ten jego niecodzienny sposób bycia stał się znany nie tylko w stolicy, ale w całym kraju, a nawet poza jego granicami, co zyskało mu wielką popularność i sympatię. Ludzie nie tylko dawali mu pieniądze, ale często prosili o błogosławieństwo i modlitwę.
Łącznie zebrał i podarował ponad 80 tys. lewów (ok. 40 tys. euro): wspomnianej cerkwi w Bajłowie, klasztorowi w Elesznici koło Sofii, świątyni w Kałoferze i innym. W 2009 Dobrew ofiarował soborowi św. Aleksandra Newskiego 35 tys. lewów i jest to największa darowizna, jaką kiedykolwiek obiekt ten otrzymał od osoby prywatnej.
Mieszkał na terenie cerkwi św. Cyryla i Metodego w Bajłowie, skąd codziennie dojeżdżał 20 km do stolicy. Jego postać, popularna także w sieciach społecznościowych, została uwieczniona na graffiti na murze jednego z 10-piętrowych domów sofijskich.
Nieoczekiwana sława, jaką zyskał w całym kraju, bardzo mu ciążyła, prowadził bowiem surowy, wręcz ascetyczny tryb życia i unikał rozgłosu. W 2013 stołeczna agencja prasowa Sofia News Agency przyznała mu nagrodę Człowieka Roku, uzasadniając to następująco: „Jest jeszcze miejsce na miłosierdzie i dobre dzieła”. Bezinteresowna i altruistyczna postawa „Diado” Dobrego była szczególnie znamienna w kraju, w którym korupcja jest zjawiskiem powszechnym i ma głębokie korzenie.
Zmarł w klasztorze w podstołecznych Kremikowcach, skąd jego zwłoki przewieziono do Bajłowa i tam w miejscowej cerkwi zostały wystawione do oddania mu ostatniego hołdu; tam też odbędzie się dzisiaj jego pogrzeb. Wiele osób, które znały Dobrego „Diado”, uważa, że powinien on zostać kanonizowany.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.