Rozmowa z ojcem Leonem Knabitem.
Ale Radwańskiej nie brakuje niczego. Ma wszystko. Skąd takie zachowanie?
Tego nie wiem, dlaczego tak jest. Trzeba z nią rozmawiać.
Jednak wiążąc się z jakimiś ideałami, w tym przypadku chrześcijańskimi, podejmuje się odpowiedzialność.
Nie chcę tutaj odpowiadać za kogoś. Patrzę swego nosa (śmiech) i staram się, jak tylko mogę, świadczyć o tym, czym żyję. Uważam, że jak Pan Bóg mnie trzyma osiemdziesiąt siedem lat już na tej ziemi, to jednak chce, abym się nawrócił do końca.
A nie jest tak, że jakaś część katocelebrytów swoją „wiarę” chce wykorzystać w celach czysto materialnych?
Ja jednak patrzyłbym na samo zjawisko z optymizmem. Proszę zobaczyć, ilu jest tych nawróconych, znanych postaci, które świadczą swoim życiem i prowadzą się przykładnie. Czasami nie potrzeba wielu słów, czyny są tym motorem, dzięki któremu wszystko idzie ku górze, ku dobru, i ewangelizacja życiem staje się możliwa. Trzeba to powiedzieć, że o dobrych stronach mówi się mniej, bardziej słuchamy tego, co szwankuje.
Wszystkie te ciemne strony, te rozdźwięki między słowem a czynami, to ewidentnie działanie złego, szatana. On jest oskarżycielem, który mówi: - Udajesz boga, a popatrz jaki jesteś… Z kolei Jezus mówi: - Popatrz, jak ja Cię kocham. Walka odbywa się na tej właśnie płaszczyźnie.
À propos działania szatana, parę lat temu pojawił się nagłówek w „Tygodniku Powszechnym”: „Egzorcyści-celebryci”. W artykule zaznaczono problem robienia show z bardzo delikatnej kwestii, jaką są opętania. Według niektórych opinii egzorcyzmy stały się kolejnym produktem, okazją do tego, by się wybić. Demon pychy czyha…
Nie przesadzałbym. Jest to kolejna prowokacja i czepianie się. Jeszcze raz wrócę do sprawy, że trzeba na to też spojrzeć z pozytywnej strony. Wobec powszechnej dewaluacji roli, a wręcz negacji istnienia szatana, ci, jak to określiłeś „egzorcyści-celebryci”, pokazują ludziom, że to nie bujda, bo szatan faktycznie jest i działa, czego efektem są opętania. U nas w Tyńcu było takich kilka przykładów… Media pokazują tylko jedną ze stron, a tutaj konieczny jest obiektywizm. Owszem, jest pokusa pychy, ale uważajmy, żeby nie wylać dziecka z kąpielą. Ostrożnie też z uogólnianiem. Węsząc ciągle jakiś problem, nigdy nie zaznamy spokoju.
Wydaje mi się, że taka zadra w spojrzeniu na bycie celebrytą wśród duchownych pojawiła się od czasów „imperium” ojca Rydzyka.
A ile powstało na jego temat kłamstw: raz przejechał się maybachem, powstał z tego wielki krzyk. Zarzucili mu, że posiada helikopter. Cuda wianki. Same kłamstwa.
Dochodzimy do kwestii wizerunku polskiego duchownego w oczach Polaków. Wychodzi na to, że chcemy, aby była to postać „biedaczyny”. Jedno jest ważne, żeby nie miał więcej niż przeciętny obywatel.
Poświęciłem kiedyś znajomej pani pomieszczenie jej firmy. Tak z ciekawości zapytałem, ile kosztuje takie nowe cudo -jej samochód. Ona na to, że około dwieście trzydzieści tysięcy złotych. Z drugiej strony, jadę z jednym z biskupów, pięknym samochodem, myślałem w duchu, że będzie wart ze trzysta tysięcy co najmniej, bo, jak wiadomo, biskupi to „pasibrzuchy” według opinii wielu. Jak się potem dowiedziałem, wart był osiemdziesiąt tysięcy. Proszę popatrzeć na różnicę. Musimy walczyć z pewnymi obiegowymi mitami, które krążą między ludźmi. Średnia zarobków nieźle zarabiającego Polaka jest wyższa od biskupa, a więc nie narzekajmy i nie rozrzucajmy tu i ówdzie kłamstw, które nie są poparte konkretnymi informacjami.
Nie da się ukryć, że przyjął się model Kościoła pazernego…
Z kolei codziennie Kościół żywi około pięćset tysięcy ludzi. Co daje nieporównywalnie więcej od akcji WOŚP, ale o tym się publicznie nie mówi. Sięgnijmy po konkrety, a dopiero potem wydawajmy sądy.
Dochodzi do pewnego paradoksu. Papież Franciszek chce Kościoła ubogiego, sam zrezygnował z pewnych zewnętrznych oznak swojej godności… i masz, Wojciech Cejrowski zarzuca papieżowi, że ten nie nosi czerwonych papieskich butów. Jakiego my chcemy Kościoła?
Wojciech Cejrowski na szczęście nie jest całą Polską. Każda rzeka ma swoje głębie i mielizny. Bardzo lubię pana Wojciecha, szanujemy się nawzajem. Ma prawo do własnej opinii, ale nie musimy go słuchać, nawet wtedy, gdy czytamy nagłówki "Cejrowski zmasakrował Papieża". Umówmy się na jedno: świętość nie polega na jakości butów (śmiech).
Musimy wystrzegać się takich osądów. Media lubią mącić wodę i wyciągać z niej swoje ryby antyklerykalne. To jest jawna walka z Kościołem, ale naszym zadaniem, tych katocelebrytów, jest odpieranie tych ataków.
Wrócę jeszcze do tematu ojca Rydzyka, ponieważ ciekawi mnie Ojca zdanie na temat tego dzieła, jakim jest Radio Maryja i samo zjawisko, z polaryzacją poglądów na jego temat.
Strona religijna jest jak najbardziej w porządku. Nawet sam biskup Pieronek mówił: "wierzę, że Radio Maryja wyewoluuje". Odpadną te niepotrzebne dodatki, a pozostanie samo dobro. Rozmach całej inicjatywy napawa wielkim optymizmem, nowi, młodzi ludzie są kształceni, kompleks naukowy ciągle ulega rozbudowie. Wszystko idzie w jak najlepszym kierunku.
Coś podobnego było z „Tygodnikiem Powszechnym”, który gdy zaangażował się w Unię Wolności, stracił od razu trzy czwarte czytelników. Podobnie i w przypadku ojca Rydzyka, kiedy związał się z pewną opcją polityczną. Zaraz znalazł zajadłych przeciwników.
Dzięki takim posunięciom, tworzy się pewne hermetyczne środowisko, jak to pięknie określamy, „Kościół ojca Rydzyka”, „Kościół toruński”, „krakowski” itp.
Chyba większość biskupów jest jak najbardziej za Radiem Maryja. Nie dzielmy tak definitywnie.
Z kolei, zgodnie z tą teorią izolacji, mamy do czynienia u ojca dyrektora z zasadą, że nie występuje on w innych mediach, tylko na łamach tego, co sam stworzył.
Przepraszam bardzo, ale to mniej więcej jest tak, jak w przypadku partii komunistycznej, która raczej nie będzie promowała w swoich mediach ideałów katolickich. Trzeba mieć zasady. Ilu biskupów przyjeżdża do Torunia, choćby spojrzeć na relację z różnych uroczystości. Gdzie tutaj izolacja?
Ale pojawia się język nienawiści.
Gdzie? Jakieś przykłady?
Precyzując, pod językiem nienawiści rozumiem również doczepianie pewnych, czasami subtelnych nawiązań do polityki. Jeśli chodzi o przykłady, to chociażby sprawa z Giertychem. Najpierw wielki „pupil” ojca Rydzyka, a potem jeden z wrogów, co zbiegło się z jego zniknięciem z mediów.
Pan Roman został teraz wielkim obrońcą wszystkich liberałów. Przemiana Giertycha jest tutaj powodem.
Wszyscy przemijają, a Rydzyk zostaje…
A to prawda (śmiech). Gdyby nie te wariackie i emocjonalne wypowiedzi, te ataki skierowane w Toruń, mielibyśmy dzisiaj ład i pokój. A tak mamy, co widać. Że sięgnę do przeszłości, kiedyś mówiono za komuny, że jak kapłan głosił płomienne kazanie, od razu naskakiwali na niego, że miesza się do polityki. Odpowiedź: "Ja tylko głoszę Ewangelię", wywoływała reakcję: "Tak? Wy każde zdanie Ewangelii potraficie obrócić przeciwko nam". Podobnie i tutaj, w przypadku ojca Rydzyka, media wszystko upolityczniły.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).