Naukowcy pierwszy raz tak dokładnie zbadali miejsce pogrzebania Chrystusa. Wyniki badań pokazano w filmie „Tajemnica Grobu Jezusa”.
W maju 2016 r. do bazyliki Grobu Świętego wkroczyła 50-osobowa ekipa badaczy. Wśród nich znaleźli się naukowcy z Narodowego Uniwersytetu Technicznego w Atenach oraz archeolodzy związani m.in. z National Geographic. Przez kilka miesięcy pracowali pod czujnym okiem przedstawicieli greckiego prawosławnego patriarchatu Jerozolimy, Kościoła łacińskiego i Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego.
Mieli przede wszystkim zapobiec zawaleniu się edykuły okalającej miejsce pochówku Chrystusa. Stan budowli, która od ponad tysiąca lat chroni najważniejszy dla chrześcijan grób, zagrażał bezpieczeństwu pielgrzymów odwiedzających to święte miejsce. – Kiedy pierwszy raz zobaczyłem edykułę, pomyślałem: jak to możliwe, że najważniejsze miejsce dla chrześcijan jest w takim stanie? To wyglądało jak zapomniany dworzec kolejowy – mówił dr Fredrik Hiebert, archeolog współpracujący z National Geographic. Badacz znalazł się w grupie specjalistów, których zadaniem było znalezienie sposobu na wzmocnienie konstrukcji, podtrzymywanej przez drewniane rusztowanie. Wykorzystując tę niepowtarzalną okazję, postanowili poszukać odpowiedzi na pytanie: czy to na pewno tam pochowano Syna Bożego?
Zamek z piasku
– Ten budynek był wcześniej wykonany z drewna. To nie był dobry pomysł, ponieważ wchodzą tu tysiące pielgrzymów ze świecami. Dlatego edykuła paliła się już pięć razy – opowiadał w filmie dr Hiebert. W XIX w. wokół grobu wzniesiono solidną, wykonaną z marmuru kaplicę. Zagrożenie pożarami zniknęło, ale pojawiły się inne problemy: wstrząsy sejsmiczne i woda podmywająca fundamenty budowli. Zniszczenia nie były spektakularne, ale z biegiem czasu postępowały. Żeby ocenić ich skalę, ekipa nadzorowana przez prof. Antonię Moropoulou wykonała 255 cyfrowych skanów powierzchni budynku i pobrała niewielkie próbki materiału. Badania pokazały, że w efekcie działania sił przyrody nastąpiło znaczne odchylenie kolumn edykuły od pionu, zauważono także erozję marmurowych kamieni. Trwałość kaplicy można było porównać do zamku z piasku.
Naukowcy zastanawiali się, jak temu zaradzić. Wreszcie wpadli na pomysł wtłoczenia płynnej zaprawy murarskiej w szczeliny ścian budynku. Szybko okazało się jednak, że nie mogą tego zrobić bez otwarcia Bożego grobu – istniało bowiem zagrożenie zalania świętego miejsca cementem. Żeby pierwszy raz od 500 lat podnieść płytę nagrobną, naukowcy potrzebowali zgody duchownych. Patriarchowie po wysłuchaniu argumentów zgodzili się na otwarcie grobu. Postawili tylko jeden warunek: ekipa ma jedynie 60 godzin na zbadanie miejsca pochówku Chrystusa.
Urwany ślad
W Biblii dokładnie opisano ukrzyżowanie i śmierć Chrystusa, ale niewiele miejsca poświęcono kwestii pochowania Jego ciała. Autorzy „Tajemnicy Grobu Jezusa” cytują dwa fragmenty Pisma Świętego. W Ewangelii według św. Mateusza napisano: „Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale”. A św. Jan zanotował: „Na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu”. Te dwie wskazówki posłużyły historykom do snucia różnych hipotez na temat położenia grobu Zbawiciela. Do tej pory najbardziej prawdopodobną lokalizacją są kamieniołomy, które 2 tys. lat temu funkcjonowały przy ulicy prowadzącej do Jafy. Chrystus był tamtędy prowadzony na ukrzyżowanie, a Jego grób miał znajdować się w pobliżu.
Przez trzy wieki, które minęły od śmierci Jezusa, chrześcijanie byli prześladowani, ale przekazywali sobie informacje o grobie Mistrza. Hadrian postanowił zrównać kamieniołomy z ziemią, a na ich miejscu wybudować świątynię Wenus. W IV w. cesarz Konstantyn rozpoczął poszukiwania miejsca pochówku Syna Bożego. – Pamięć pierwszych wyznawców Chrystusa pomogła mu. Wiedza na temat miejsca Zmartwychwstania była przekazywana z pokolenia na pokolenie – zauważyła w filmie historyk chrześcijaństwa prof. Joan Taylor z Uniwersytetu Londyńskiego.
Konstantyn zniszczył świątynię Wenus i rozpoczął budowę kościoła. Był przekonany, że właśnie w tym miejscu pogrzebano ciało Zbawiciela. Do tej pory nie było jednak wiadomo, czy obecna bazylika Grobu Świętego stoi w tym samym miejscu, które wskazał cesarz. W 1009 r. została ona przebudowana. Kamienna płyta przykrywająca łoże pogrzebowe pochodziła z okresu wypraw krzyżowych. W tym miejscu ślad się urywał – siedem wieków historii świątyni pozostawało niewiadomą. Żeby rozwiązać tę zagadkę, należało podnieść płytę.
Ostateczny dowód
Drzwi do świątyni zaryglowano, a wokół edykuły gromadzą się duchowni i członkowie ekipy renowacyjnej. Do kaplicy wchodzi trzech mężczyzn. Delikatnie unoszą płytę. Okazuje się, że pod spodem zamiast białego kamienia, na którym spoczywało ciało Chrystusa, znajduje się... jeszcze jedna płyta. Naukowcy pobierają próbki zaprawy murarskiej łączącej obie powierzchnie, a cały świat czeka na wyniki badań. Wykazały one, że materiał pochodzi z ok. 345 r., czyli z czasów Konstantyna. To oznacza, że pielgrzymi od 1700 lat odwiedzają dokładnie to samo miejsce. Badacze zauważyli jednak, że cesarz częściowo się mylił. Docierając do świątyni Wenus, był przekonany, że grota, w której znajdował się grób Chrystusa, została zrównana z ziemią. Tymczasem po częściowej dekonstrukcji ściany edykuły okazało się, że pod spodem znajduje się oryginalny fragment skały otaczającej miejsce pochówku Jezusa. Jej wiek określono na ok. 2 tys. lat. Do tej pory chrześcijanie odwiedzający grób nie zdawali sobie sprawy z tego, że prawdopodobnie stoją w środku groty opisywanej w Piśmie Świętym.
Fragment skalnej ściany zabezpieczono twardym kryształem, a nagrobne płyty odłożono na miejsce. Badania zakończono. Naukowcy będą doglądać edykuły, która została gruntownie wyremontowana.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.