Zmartwychwstać z rozpaczy

Duchowe konsekwencje aborcji nie muszą pojawić się od razu. Mogą wrócić po dziesięcioleciach. Doświadczają ich nie tylko kobiety. Jątrzące się wewnętrzne rany noszą całe rodziny.

Reklama

Szczepienie winnicy

Winnica Racheli to duszpasterstwo organizujące w ponad 80 krajach weekendowe rekolekcje dla osób, które bezpośrednio lub pośrednio uczestniczyły w aborcji. Podczas tych spotkań zamykają bolesną historię swojego życia, zmartwychwstając z rozpaczy i potępienia siebie. Od trzech lat duszpasterstwo działa w Polsce. Teraz również nad morzem.

– Od lat nosiłam w sobie, w kobiecie, w pielęgniarce, obraz kobiet dotkniętych aborcją. Rok temu Pan Bóg pokazał mi, że mamy takim osobom coś do zaproponowania w Kościele – wyjaśnia s. Beata Witerska ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Apostolstwa Katolickiego, która zaszczepiła Winnicę Racheli w diecezji.

W koszalińskich rekolekcjach wzięło udział sześć kobiet. Przyjechały z całej Polski. Przez trzy dni, medytując słowo Boże, z pomocą duszpasterza i terapeutki pozwalały się leczyć Jezusowi. Rekolekcje zamykają wszystkie bolesne rozdziały.

Siostra Kinga Skórska, psycholog i terapeuta, po raz pierwszy posługiwała w Winnicy. – Oczywiście są możliwe inne drogi. Do mojego gabinetu przychodzą osoby, które zostały bezpośrednio lub pośrednio dotknięte aborcją, i tam też możliwe jest uzdrowienie. Ale po przeżyciu tego czasu mam wrażenie, że na rekolekcjach dokonuje się to szybciej. Rekolekcje dają możliwości przeżycia całej historii życia w ciągu trzech dni. To czas bardzo intensywny, skondensowany: od przebaczenia sobie po przeżycie żałoby – mówi pallotynka.

– W trakcie rekolekcji jest wiele emocji, bo otwieramy bardzo trudne rzeczy, nazywamy je po imieniu. Tu potrzeba bardzo intymnej atmosfery, przestrzeni spotkania z Jezusem Miłosiernym. Jedno ze spotkań polega na wejściu do grobu Łazarza, do którego przychodzi Jezus, aby dać nowe życie. W niedzielę po południu w tych samych oczach można zobaczyć pokój, radość, pojednanie – opowiada s. Beata.

Nie tylko kobiety

Byli 3 lata po ślubie, z malutkim dzieckiem w wynajętej kawalerce, kiedy żona powiedziała, że znów jest w ciąży. Najpierw się przestraszył.

– Pierwsza ciąża była trudna, wymagająca leżenia plackiem przez pół roku. Córka była wcześniakiem, wymagała więcej opieki, chorowała. Żona powiedziała, że absolutnie nie ma mowy, żeby jeszcze raz przez to przechodziła – opowiada Michał. – Przez głowę przewijało mi się mnóstwo argumentów, że jakoś wszystko ułożymy, gdzieś dorobię, poprosimy rodziców o pomoc. Ale nie powiedziałem nic – przyznaje.

Nic nie powiedział też wtedy, gdy po trzech latach spakował swoje rzeczy do jednej walizki i wyszedł z domu po kolejnej awanturze, która wybuchła z nie wiadomo jakiego powodu. Dzisiaj wie, że syndrom poaborcyjny dotyka nie tylko kobiety.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama