Mary Wagner stawała przed sądem już kilkukrotnie. Za każdym razem uznawano ją winną. Otrzymaliśmy sądowy zapis ostatniej rozprawy, która odbyła się 12 września w Toronto. Publikujemy jego fragmenty.
Sędzia: – Nie jestem pewien, pani Wagner, dlaczego te rzeczy muszą się wzajemnie wykluczać. (…) Chciałbym Pani wskazać, że ten sąd nie jest sądem nad tym, dlaczego Pani wierzy w to, w co wierzy, ale chodzi o to, gdzie i kiedy ta wiara się manifestuje. I nie rozumiem, dlaczego uważa Pani, że musi łamać prawo, aby dzielić się swoimi przekonaniami. Sądy nie stanowią prawa. One interpretują i egzekwują prawa.
Wagner: – W porządku. Dziękuję za te uwagi, ponieważ lepiej rozumiem, jakie jest pańskie stanowisko. Ponieważ nie chodzi po prostu o wyrażanie moich przekonań. Gdyby tak było, na pewno mogłabym się cofnąć za jakąś niewidzialną linię i tam stać codziennie, ale jeśli można być blisko matek i ich dzieci, które są w niebezpieczeństwie, to dlaczego miałabym zrezygnować z nadziei? To jest jak z miłością, chodzi o kochanie ludzi tak mocno, jak się da, i o spotkanie z nimi, a nie o wyrażanie moich przekonań, to jest drugorzędne. Nie staram się udowadniać niczego czy rozumieć kogokolwiek. Naprawdę chodzi o to, jak mogę zatroszczyć się o tę matkę i to dziecko, czynić wszystko, co można, poprzez obecność, słowo, modlitwę, poprzez to, że ich nie zostawiam. Wysoki Sądzie, gdyby ktoś powiedział: „jestem zmęczony życiem, skoczę z mostu”, a istniałoby prawo, które mówi, że ludzie mogą się zabić, jeśli chcą (w rzeczywistości go nie ma), to czy podejmiesz jakieś działanie i w którym momencie się zatrzymasz? Czy powiesz, okej, nie pójdę dalej, po prostu stanę na tym moście, a on niech idzie i robi co chce. Jeśli naprawdę kochasz swojego przyjaciela, postarasz się zrobić to, co możesz, aby pomóc mu w chwilach ciemności, a to oznacza fizyczną obecność. Dlatego właśnie tam idę, o to w tym chodzi. Nie tylko o wyrażanie moich przekonań. Nie chodzi o głoszenie jakiejś teorii.
Jakie społeczeństwo budujemy?
Sędzia: – Pani pozwoli, że zapytam o ostatnią rzecz. (…) Nie sądzę, by ktoś miał problem z uznaniem szczerości i siły Pani poglądów, ale jestem pewien, że rozumie Pani jedną rzecz, mianowicie, że nie można mówić o przestrzeganiu prawa, gdyby każdy miał indywidualnie decydować, co dane prawo znaczy. Innymi słowy, Pani i ja możemy się nie zgadzać z prawem, możemy się nie zgadzać nawet bardzo mocno, ale jeśli ktoś stawia siebie w takiej pozycji, że prawo nie odnosi się do niego i że jego działania nie podlegają ocenie prawa, to jakie społeczeństwo ukształtujemy, jak Pani myśli?
Wagner: – No cóż, Wysoki Sądzie, wierzę mocno, że podlegam prawu całkowicie. To jest jasne, spójrzmy na historię, kiedy w okupowanej przez nazistów Polsce czymś nielegalnym było pomaganie Żydom, którzy byli systematycznie mordowani. Takie było prawo. I ja mogłabym stanąć przed sądem, jeśli Bóg by dał. Nie uważam, bym miała tyle odwagi, ale to byłaby podobna sytuacja. (…)
Sędzia: – Widzi Pani, nie sądzę, by ta analogia była właściwa. Rozumiem, co miało wpływ na Panią. Wiem, że Pani ojciec wychowywał się w nazistowskiej Czechosłowacji i że to mogło mieć na Panią wpływ, ale Pani porównuje zachowanie totalitarnego państwa z państwem demokratycznym. Ja jestem zobowiązany do wydania wyroku, który będzie odpowiadał okolicznościom samego przestępstwa oraz okolicznościom związanym z Pani motywacjami. (…)
Chcę mocno podkreślić, że podczas procesu Pani zachowanie było nienaganne. Wszelkie komentarze były pełne szacunku i przemyślane. Nie zawsze tak bywa podczas procesów. Mam przynajmniej taką nadzieję, że dostrzegła Pani, że jej komentarze były pomocne. Ja skorzystałem na poznaniu opinii Pani i jej zrozumieniu. Czy jest jeszcze coś, co chciałaby Pani powiedzieć przed końcową procedurą?
Wagner: – Po prostu myślę o tym, aby powrócić do szerszej perspektywy. Jeśli nie możemy uznać podstawowego prawa człowieka do życia, (...) jeśli wyrzucimy je do kosza, to naprawdę działamy po swojemu i to my sami tworzymy chaos w społeczeństwie, ponieważ wyrzuciliśmy coś tak fundamentalnego. Postępujemy zgodnie z tym, co uważamy za prawo i porządek, ale w istocie tak nie jest. Uczymy ludzi, że to nie ma związku z tym, co jest moralnie słuszne, co można moralnie oceniać. (...) To bardzo niebezpieczne. Myślę, że to wszystko. Dziękuję.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.