Mogę samemu sobie wydawać się chodzącą mądrością i dobrocią. A być człowiekiem do bólu głupim, płytkim i płaskim.
Podobno jesteśmy tym, co zjemy. Oczywiście uważałbym z wyciąganiem z tej tezy zbyt daleko idących wniosków, bo inaczej każdy z nas powinien mieć w sobie coś z koguta, wieprza i buraka ;) Za to, choć doświadczenie uczy zdecydowanie inaczej, raczej nic a nic z osła ;). No ale faktycznie coś w tym jest. Ma wpływ na nasze zdrowie to, co zjemy. Jako alergik śmiem twierdzić, że nawet większy niż by się chciało. Czy jednak zasada ta w większym jeszcze stopniu nie dotyczy naszej sfery duchowej?
Parę lat temu robiliśmy w naszym portalu przeglądy prasy. Nie brukowców, dzienników z wyższej półki. Trwało to kilka miesięcy. W pewnym momencie stwierdziłem: nie, nie chcę tego robić. I nie chodziło o hołdowanie lenistwu. Po prostu zauważyłem jak przez to grzebanie w brudach, złości i głupocie, jakich co niemiara wówczas w dziennikach się pojawiało, staję się powolutku wiecznie coś krytykującym zrzędą. Że trzeba czytelnika informować? Owszem, ale po co karmić go tanimi sensacyjkami? Po co nakręcać go w przeświadczeniu, że świat jest pełen brudu, fałszu, złości i obłudy, skoro tyle w nim też prawdy, dobra i piękna?
Powiedz mi czym się karmisz, a powiem ci kim jesteś – chciałoby się powiedzieć. No właśnie: czym się karmię? Co mnie interesuje? Co czytam? Co oglądam? Jakiej słucham muzyki? Co zaprząta moje myśli kiedy nie wykonują żadnego ze zleconych przez życie zadań? Wiele to mówi o tym kim tak naprawdę jestem.
W tych dniach odżywa znów spór o Halloween. Otwarcie na świat demonów czy niewinna zabawa? Wydaje mi się, że w ocenie tego zjawiska potrzebny jest umiar. Nie da się jednak nie zauważyć, że chyba nie może być dla światopoglądu dziecka obojętne to, że przez tą zabawę w jego świat, świat jego wyobrażeń, wkraczają jakieś błądzące po świecie upiory. Myślę jednak też o sprawach już poważniejszych. Ot, zamiłowaniu do mrocznych horrorów czy filmach o seryjnych zabójcach. Nie brakuje takich na naszych filmowych kanałach. Nie ma to na człowieka wpływu? Nic to o człowieku nie mówi? To tylko – jak twierdzą niektórzy lubujący się w krwawych strzelankach – odreagowanie? Nie wydaje mi się, by takie zamiłowania mogły pozostać bez wpływu na człowieka.
Myślę też o problemie mniej zauważanym ale chyba przez to nawet istotniejszym. Czym karmię się korzystając z mediów? W co klikam w internecie? Nie, nie chodzi mi o tych, którzy interesują się plotkami z życia gwiazd. O wielu użytkowników (i dostawców treści), których interesuje głównie spór. Czy to bez znaczenia? To nie ma wpływu na naszą kondycję duchową? Jeśli uważam za interesujące tylko te informacje, w których ktoś komuś przyłożył (słownie), ktoś zrobił coś złego albo głupiego, ktoś się ubrudził, to kim właściwie jestem? Zakochanym w ośmiu błogosławieństwach chrześcijaninem? Nie wydaje mi się.
Kim jestem? No to żeby otrzeć się trochę o piękno i samu stać się trochę piękniejszym (sercem oczywiście) zakładam słuchawki na uszy i słucham o błądzącej po Beskidach jesieni. I uśmiecham się słysząc o świętych, co zamiast w niebie wolą spać po beskidzkich kapliczkach. I o pobożnym, śpiewającym w pustej cerkwi wietrze. Dobrze wiem, że ten świat jest znacznie bardziej realny od świata upiorów, wampirów i ciągłych sporów...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.