Z perspektywy drogi świat jest jakiś taki inny...
Wakacje spędzać można na wiele różnych sposobów. Są tacy, którzy lubią wyjechać. Na parę, paręnaście dni czy nawet cały miesiąc zamieszkać gdzie indziej. Skromnie albo i w luksusie. To już zależy od upodobań i zasobności kieszeni. Inni wolą nigdzie nie wyjeżdżać, a urlop spędzić... No właśnie. Jak to nazwać? Przecież nie w domu. Na działce, nad dobrze znanym stawem z wędką w ręku itp. Więcej czasu poświęcają tym miłym zajęciom, na które na co dzień nie mają czasu. Tak też można. A jeszcze innych... No cóż, wciąga ich droga. Ciągłe przenoszenie się z miejsca na miejsce. Autobusem, samochodem, motocyklem, rowerem albo i pieszo. Przyznaję, ten sposób na urlop lubię najbardziej.
Wiele swego czasu pisano o magii Dróg św. Jakuba. Że wciąga. Że spróbowawszy raz chce się jeszcze więcej i więcej. Sam znam takich, którzy zdecydowali się wyruszyć na ten szlak więcej razy. Ale myślę, że to nie kwestia tej konkretnej trasy ani nawet poruszania się na piechotę. To raczej mistyka bycia w drodze. Mistyka tymczasowości, ciągle zmieniającej się perspektywy i świadomości przebytej przestrzeni. Chyba niemożliwa do wyrażenia słowami. Nie poczuje jej kto wędruje dzień czy dwa. Albo gdy nocuje w jednym miejscu i tylko zwiedza okolicę. Ale gdy wędrówka czy podróż trwa tydzień, dziesięć dni, dwa tygodnie albo jeszcze dłużej... O tak. Droga wciąga. Pozwala dotknąć tylu różnych miejsc, w których żyją tak różni ludzie, zajęci podobnymi, ale przecież jednak innymi sprawami. I pozwala zobaczyć, że na żadnym z czubków nosów tych mijanych miejsc świat się nie kończy.
Dlaczego o tym piszę? Bez ważnego powodu. Po prostu tak sobie myślę czy świat nie stałby się lepszy, gdybyśmy zawsze mieli tę świadomość bycia w drodze. Spieramy się, walczymy, domagamy się i protestujemy... No i dobrze. Jest o co. Lepiej, gdy wszystko po gospodarsku poukładane, niż gdy tonie w oparach przemożnych absurdów. Tylko z perspektywy drogi wszystko to jakieś małe, liche i bez większego znaczenia. O co to kruszymy te kopie? Po co tak się żołądkujemy?
Miłość, życie, śmierć. Te trzy. Niekoniecznie w tej kolejności. I trzy z nich rany w sercu. A do tego czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i wyrywania, czas zabijania i leczenia, czas burzenia i budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i pląsów, czas rzucania kamieni i ich zbierania.... Aż do dnia, gdy przerwie srebrny sznur i stłucze się czara złota, i dzban się rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie; i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał....
Spokojnie, to tylko jedna z melodii drogi :)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.