Biskup Borys Gudziak, ordynariusz diecezji św. Włodzimierza Wielkiego w Paryżu, opowiada o tworzeniu Kościoła greckokatolickiego na Zachodzie.
Czy można powiedzieć, że Ukraińcy praktykują bardziej niż Francuzi?
Nie chciałbym stawiać sprawy tak kategorycznie. Poziom praktyk religijnych w poszczególnych regionach Francji jest różny. W Paryżu szacunki mówią o tym, że regularnie praktykuje ok. 4 proc. katolików. Jak na Francję, jest to dość wysoki poziom praktyk religijnych.
Wysoki?
W innych regionach jest 2 lub 1 proc. albo jeszcze mniej. Nie wiemy, ilu dokładnie jest Ukraińców w Paryżu. Szacuję, że może ich być ok. 15 tys. W niedzielę jest u nas w katedrze ok. 700–800 wiernych, czyli ok. 5 proc. Na Ukrainie chodzi regularnie do kościoła średnio ok. 3 proc. w miastach i 18 proc. na wsi.
Czy poza katedrą w Saint-Germain-des-Prés jest jeszcze inne greckokatolickie duszpasterstwo w Paryżu?
Mamy jeszcze dwa punkty misyjne, a wkrótce otworzymy trzeci w Vencennes. Szczególnie ważny jest dla nas punkt w Senlis. Tam w średniowieczu żyła królowa Francji Anna. Była żoną króla Henryka I, ale pochodziła z Kijowa. Była również córką władcy Rusi Kijowskiej Jarosława Mądrego. W historii Francji jest znana jako Anne de Kiev. Jej wujkami byli Borys i Gleb, męczennicy i święci. W Senlis kupiliśmy duży zabytkowy kościół, który był już dawno zamknięty i znajdował się w rękach prywatnego dewelopera. Tworzymy tam ukraińskie centrum kulturalne Anny Jarosławówny i mamy parafię pod wezwaniem Świętych Borysa i Gleba. Tworzymy również Bractwo Borysa i Gleba. Na Ukrainie jest wiele przemocy wokół władzy i przez refleksję nad życiem tych świętych męczenników miłości, którzy wyrzekli się przemocy podczas rozwiązywania konfliktów politycznych, chcemy wziąć udział w debacie publicznej o chrześcijańskich wartościach w naszym społeczeństwie. Przypominamy ideały, jakie przyświecały początkom kijowskiego chrześcijaństwa. Mam nadzieję, że wkrótce to miejsce odwiedzi prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. To będzie ważna wizyta, ponieważ niedawno w Paryżu był prezydent Putin, który mówił tam, że królowa Anna Jarosławówna należy do rosyjskiej tradycji, a to nieprawda.
Rosyjskie prawosławie jest znacząco obecne w Paryżu, niedawno otwarto Prawosławne Centrum Duchowe.
Na jego budowę Kreml wyłożył 174 mln euro. To pokazuje skalę tych inwestycji oraz rosyjskich interesów we Francji.
A Ksiądz Biskup otrzymuje jakąś pomoc ze strony państwa?
Nie mam żadnej.
Co jest największym problemem wspólnoty greckokatolickiej na Zachodzie?
Myślę, że wielkim problemem – nie tylko naszej wspólnoty – jest wykorzenienie, zacieranie wspólnej pamięci kulturowej i religijnej. Ukraińcy żyją tutaj w obcym otoczeniu, często bez dokumentów. 80 proc. naszych ludzi jest w Paryżu nielegalnie. Najczęściej nie znają języka francuskiego ani miejscowych zwyczajów. Ci ludzie żyją w ciągłym strachu, często są wyzyskiwani przez miejscowych. Sporą część zarobionych pieniędzy posyłają rodzinom na Ukrainę. Żyją bardzo skromnie, a jednocześnie hojnie wspierają potrzebujących na Ukrainie. Są to także ludzie, do których Kościół nie zawsze potrafił dotrzeć na Ukrainie. Wielu urodziło się jeszcze w Związku Sowieckim, gdzie katecheza była niemożliwa. Musimy więc nadrabiać te zaległości. Oni wszyscy przychodzą do kościoła, bo tu drzwi są zawsze dla nich otwarte. Przychodzą całymi rodzinami. W naszej sobotniej szkole katedralnej mamy 260 dzieci. Podobne prowadzimy w Lille, Lyonie i Brukseli. Nasza wspólnota jest emocjonalnie związana ze swym Kościołem.
Czy ukraińskie Kościoły prawosławne prowadzą podobną działalność?
Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego nie ma własnych parafii we Francji. Wszystkie parafie zagraniczne Patriarchatu Moskiewskiego podlegają bezpośredniej jurysdykcji Moskwy. Patriarchat Kijowski dopiero zaczyna organizować duszpasterstwo wśród ukraińskiej emigracji. Działają natomiast parafie Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Jedna jest w Paryżu. Regularnie przychodzi tam około 50 osób.
A do Was przychodzą prawosławni?
Przychodzą, mówiący po rosyjsku Ukraińcy również. Z nimi wszystkimi staramy się dzielić Bożym słowem.
A Francuzi?
Przychodzą, wcale nie tak rzadko. Dlatego staramy się coraz częściej używać podczas liturgii języka francuskiego. Wstęp do liturgii, kazanie oraz modlitwa „Ojcze nasz” odbywają się w języku francuskim. Nie chcemy być etnicznym gettem. Chcemy wspierać Ukraińców, skupiać ich, ale chcemy być także częścią Kościoła powszechnego. W aglomeracji Paryża żyje ponad 9,5 mln ludzi, którzy nie chodzą do żadnego kościoła. Ktoś musi wyciągnąć do nich rękę, nie tylko w obrządku łacińskim. Stale stawiamy sobie pytanie: czym jest ukraińska, bizantyjska, greckokatolicka diecezja w Paryżu? Nigdy nie miałem ambicji posługiwania w Paryżu, słabo znam język francuski. Kiedy zapadła decyzja, że mam tutaj przyjść, zadałem sobie pytanie: jakie mam szanse w Paryżu – kulturalnej stolicy Europy, z przekonaniem o własnej wartości, a może nawet wyższości w stosunku do innych? Wtedy pomyślałem o wyborze, przed którym stanął apostoł Piotr, kiedy musiał iść do Rzymu. Nie znał języka, nie miał właściwego pochodzenia ani dyplomu. Nie miał budżetu, nawet tych 35 tys. euro, które ja miałem. Te pytania zadałem sobie w czasie kazania w bazylice św. Piotra w Watykanie. W tym kontekście pomyślałem sobie, że mam lepszy start od Niego. Nie mówię, że w Paryżu będzie kiedyś bazylika Borysa Paryskiego (śmiech), ale jestem przekonany, że nie chcemy pracować jedynie dla niewielkiej, ukraińskiej wspólnoty.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.