Pielgrzymi i inne tałatajstwo

Pielgrzymka to także liczne niezapomniane historie. Jedne żyją i wzbudzają uśmiech, o innych pielgrzymi chcieliby z pewnością zapomnieć.

Reklama

Do najsłynniejszych opowieści należy ta o tzw. pielgrzymce milowej. – To było w pierwszym roku, kiedy pielgrzymka elbląska nie łączyła się z warmińską – opowiada ks. Marek Witkowski. Wówczas należało wytyczyć od nowa trasę tylko dla pielgrzymów z naszej diecezji. Ostatnim punktem tego wytyczania było pomierzenie odległości i wpisanie ich do przewodników pielgrzyma.

– Klerycy, którzy robili te pomiary, jechali moim hyundaiem, którego sprowadziłem z USA. Miał on licznik wyskalowany w milach. Poinformowałem o tym kleryków, lecz w natłoku zadań najwidoczniej im to umknęło – dodaje. I tak pielgrzymi tego roku, mając na papierze napisaną jakąś liczbę kilometrów, w rzeczywistości przeszli ich dużo więcej. – Na szczęście obyło się bez żadnych incydentów. Raz tylko doszlibyśmy na postój zdecydowanie później, wobec czego skorzystaliśmy z podwózki – wspomina ks. kierownik.

Ludzie ze służb pielgrzymkowych tajemniczo opowiadają o „skrzyżowaniu im. Waldemara Kolińskiego”. Znajduje się w okolicy miejscowości Szadek. Historia związana jest z tym, że pewnego dnia w pobliżu pielgrzymki krążył agresywny kierowca. Wśród pątników zapanował strach. Sytuację szybko opanował kierowca sztabu, który wytłumaczył mu „po męsku”, jak należy zachowywać się na drodze. Po tym zdarzeniu pirat już więcej się nie pojawił.

Wychodząc z Morąga, grupa Pogezania Morąg–Pasłęk pomyliła stronę, w którą miała skręcić. Kierując się ku miejscowości Frednowy, pątnicy weszli na remontowaną ulicę. Pracownicy patrzyli zdziwieni na pielgrzymów – i nawzajem. Żeby było ciekawiej, ruch tam odbywał się wahadłowo. Korek utworzył się niemal od razu. Trasa była niezapomniana nie tylko dla pielgrzymów, ale i dla kierowców.

Przed kilku laty jedna z grup zaliczyła nawet „modową wpadkę”. Pątnicy na Jasną Górę weszli w koszulkach z… nadrukowanym zdjęciem księdza przewodnika. Zabawnie było również w Grabowie, a to ze względu na oryginalne poczucie humoru tamtejszego proboszcza. Pielgrzymi wchodzili do miejscowości przy wtórze bicia dzwonów. – A do tego ksiądz proboszcz przywitał nas słowami: „W naszej parafii dzwony biją bardzo rzadko. Biją wtedy, gdy przyjeżdża biskup, albo wtedy, gdy dotyka nas jakaś zaraza lub inne tałatajstwo” – ksiądz Marek śmieje się na to wspomnienie.

Kolejna przygoda spotkała pielgrzymów grupy morąskiej w Częstochowie. Ks. Arek Borzyszkowski przypomina, że na Jasną Górę wchodzili jako ostatni. Już mieli skręcać na Aleje, gdy omijający pątników samochód stanął na czerwonym świetle. A oni za nim. Z jasnogórskiego szczytu wypatrywały ich służby pielgrzymkowe. Grupa nie ominęła przeszkody i nie poszła chodnikiem. Grzecznie czekała na zmianę światła. Dzięki temu Pogezania stała się tego dnia najbardziej wyczekiwaną grupą na Jasnej Górze.

W pamięci wielu pielgrzymów zapisało się także zwiedzanie Zduńskiej Woli. Ostatni postój przed wejściem do miasta. Pielgrzymi siedzą w lesie. Odpoczywają. Nagle ulewa. Tak mocna, że trzeba ją przeczekać, nie ruszając się z miejsca. A w Zduńskiej Woli trwały remonty dróg. Policja pokazała, jak należy iść. Piloci pomylili się. Pielgrzymi długo „zwiedzali” miasto, zanim odnaleźli kościoły, w których mieli się zatrzymać.

Na koniec historia z 2003 roku. Cześć pielgrzymów grupy Adalbertus Prabuty–Susz po dojściu do Poddębic została bez noclegu. Wbrew pozorom nie załamało ich to. Zaczęli śpiewać. Usłyszał to właściciel salonu meblowego i wpuścił ich do sklepu. Przespali się na nowych, przeznaczonych do sprzedaży łóżkach.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama