Poszedłem do Papieża jako jego nuncjusz w Damaszku, ale także jako przedstawiciel 24 mln Syryjczyków, którzy apelują o pokój i wierzą, że Franciszek może im w tym pomóc – powiedział po wczorajszej audiencji w Watykanie kard. Mario Zenari.
Podobnie jak większość mieszkańców Syrii uważa on, że zakończenie tego konfliktu nie zależy od samych tylko Syryjczyków, lecz również od wszystkich stron, które są zaangażowane w tym regionie.
Mówi kard. Zenari:
„Przede wszystkim trzeba doprowadzić do zawieszenia broni. Zostało to obiecane w ostatnim porozumieniu z Astany z 4 maja, zawartym pod patronatem Rosji, Turcji i Iranu. Trudno to jednak wyegzekwować. Do tego trzeba jednak dążyć, bo inaczej pomoc humanitarna nie dotrze do potrzebujących.
Kolejnym krokiem musi być polityczne rozwiązanie konfliktu, ale dziś wydaje się to bardzo odległe. Ale trzeba się starać, a to oznacza kolejne rozmowy w Genewie... Bez ukrywania jednak, jak bardzo złożona jest ta sytuacja. Dwa tygodnie temu pewien Syryjczyk wyliczał mi, jak wiele obcych flag można dziś spotkać w Syrii. Za każdą z tych flag jest uzbrojenie, żołnierze...
Jest to więc konflikt bardzo złożony i dlatego tak trudno znaleźć rozwiązanie polityczne. Ale z pomocą wspólnoty międzynarodowej trzeba je osiągnąć. Lecz powtarzam, pierwszym krokiem musi być zawieszenie broni, by umożliwić pomoc humanitarną” – powiedział Radiu Watykańskiemu nuncjusz apostolski w Damaszku.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.