O ranach Jezusa, przez które widać Jego serce, i o czuwaniu z Nim jednej godziny mówi ks. dr Aleksander Radecki, autor m. in. „Przewodnika po kalwariach metropolii wrocławskiej”oraz rozważań do Adoracyjnej Drogi Krzyżowej.
Agata Combik: Dlaczego rozważamy mękę Chrystusa? Czy możemy Jemu, wszechmogącemu Bogu, ulżyć w cierpieniu?
Ks. Aleksander Radecki: Pamiętam, jak na Wielki Post dzieci otrzymywały obrazek korony cierniowej i zachęcane były do pełnienia dobrych uczynków. Każdy z nich był „zapisywany” jako kwiat rysowany na koronie – dziecko miało pokryć ciernie kwiatami, łagodząc ból Jezusa. To nie jest tylko bajka dla dzieci… Bóg naprawdę czeka na naszą miłość. Klękając przed Ukrzyżowanym, kontempluję Jego miłość, która zaprowadziła Go na Golgotę, tak konkretnie, osobiście mi podarowaną. Poznaję ją i staram się odpowiedzieć miłością – nawet jeśli nigdy nie pojmę do końca tajemnicy Jego serca ani nigdy moja odpowiedź nie będzie w pełni adekwatna.
On naprawdę tęskni za naszą miłością, za spotkaniem?
W pytaniu jest już odpowiedź. Zobaczmy, że w Ogrójcu Jezus prosił uczniów, by przy Nim trwali, szukał towarzystwa ludzi, ich obecności. „Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?” (Mt 26,40) – pytał. Mamy tu podpowiedź czasu trwania przy Nim. Pamiętam, jak na Kalwarii w Rokitnie, gdzie byliśmy z wrocławskimi klerykami, przy stacji XX jeden z nich zapytał: „To już ostatnia?”. Usłyszał, że ostatnia jest stacja XXXII… Jego mina mówiła: „Dobij mnie”. Nie zawsze jesteśmy przyzwyczajeni, by dać cierpiącemu Panu swój czas. Warto przypomnieć La Salette. Znajduje się tam krzyż, po którego jednej stronie umieszczono obcęgi, po drugiej młotek. Myśl jest taka: możemy albo przybijać te gwoździe Jezusowi, albo je wyciągać… Podobna w wymowie płaskorzeźba z narzędziami męki znajduje się przy Domku Miedziorytnika we Wrocławiu.
Rozważanie męki Jezusa to przypominanie sobie wydarzeń sprzed 2 tys. lat?
Nie tylko. Nabożeństwa pasyjne zapraszają nas do odkrycia naszego udziału w wydarzeniach Jego męki. On umarł za moje grzechy. W kaplicy klasztornej wrocławskich redemptorystów oglądałem swego czasu pierwszą stację Drogi Krzyżowej. Obok Jezusa i Piłata przedstawiono tam współczesnych „wielkich morderców”, jak Hitler. Pomyślałem sobie, że trzeba by tam jeszcze postawić lusterko – bo każdy z nas jest wśród tych oskarżycieli. Drogę Krzyżową można odprawiać „z podziałem na rolę”, można starać się wejść w skórę jednego z uczestników wydarzeń – żołnierza, Maryi, apostoła. Trzeba też pamiętać, że w mękę Jezusa wpisane są również nasze cierpienia.
Pasyjnych nabożeństw przybywa.
Tak, mamy Ekstremalną Drogę Krzyżową, a u nas także Adoracyjną Drogę Krzyżową, są rozmaite misteria Męki Pańskiej. Ludzie są gotowi nieźle się na takich nabożeństwach pomęczyć. Do Kalwarii Zebrzydowskiej na misterium idzie 300 tys. ludzi… Nie dośpią, nie dojedzą, zmarzną, a idą. Tego się nie da wytłumaczyć tylko chęcią obejrzenia inscenizacji. Mamy Gorzkie Żale – polskie odkrycie sprzed 300 lat – będące kontemplacją różnych kadrów z męki Pana, mamy pieśni wielkopostne. Kiedy byłem na I roku, śpiewaliśmy „Dobranoc, Głowo święta”. Wtedy jakoś nie przemawiała do mnie ta pieśń, a dziś cieszę się nią, widzę w niej zapatrzenie w mękę Jezusa. Tu trzeba ciszy, zatrzymania się. Dlatego warto także indywidualnie rozważać Drogę Krzyżową. Gdy sam ją odprawiam, przeznaczam na poszczególne stacje różną ilość czasu. Stacja XI mówi mi na przykład o wierności, XIII – o sytuacji starości, bezużyteczności.
Te rozważania mają się przerodzić w konkret.
Są najlepszym momentem do zrobienia rachunku sumienia. Ludzie czasem mogą nas „skołować”, mówiąc, że to czy tamto to żaden grzech. Ale gdy popatrzymy na to, ile kosztowało nasze zbawienie… Widzimy, co On dla nas zrobił. A co ja dla Niego? Kiedy już zrobię rachunek sumienia i stwierdzę, że jestem draniem, to czas na konkretną decyzję, na nawrócenie. Chodzi o odpowiedź na miłość – taką, na jaką mnie stać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).