Blisko nieba

Z Dawidem Adamkiewiczem, studentem medycyny i uczestnikiem akcji „Szansa dla Nepalu”, rozmawia ks. Marek Piedziewicz.

Reklama

Ks. Marek Piedziewicz: W wakacje 2016 roku poleciałeś z pięcioma studentami medycyny z Bydgoszczy, by pomagać mieszkańcom zniszczonego trzęsieniem ziemi Nepalu. Jak doszło do powstania projektu „Szansa dla Nepalu”, w którym uczestniczyłeś?

Dawid Adamkiewicz: Wszystko zaczęło się od jego koordynatora, Karola Cadelskiego. Znał Nepal. Był tam przed trzęsieniem ziemi i potem. W 2015 roku stwierdził, że wróci w to miejsce z pomocą dla mieszkańców.

W jaki sposób dowiedziałeś się o tym pomyśle?

Na początku 2016 roku Karol zorganizował spotkanie dla studentów medycyny z Bydgoszczy. Opowiedział o Nepalu: jak wyglądał przed kataklizmem, co zostało zniszczone, co stracili ludzie. Szukał osób, które chciałyby włączyć się w projekt pomocy dla Nepalczyków.

Wiedział, gdzie chce ją dostar- czyć?

Nawiązał kontakt z różnymi organizacjami. Został skierowany do konkretnej wioski. To był nasz cel – dostarczyć pomoc medyczną i sprzęt do zniszczonego ośrodka zdrowia w Piskar.

Trudno było zdecydować się na wyjazd?

Od zawsze wiedziałem, że jeśli tylko będę mógł, to chcę pomagać. Kiedy pierwszy raz Karol opowiadał nam o Nepalu, nie wiedziałem nawet dokładnie, gdzie leży to państwo. Jednak zapaliło mi się w głowie światełko, że jest to ta rzecz, którą chciałbym zrobić w najbliższe wakacje.

Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po dotarciu na miejsce?

Pierwsza rzecz to ogromna ilość kabli. Wszędzie, wszędzie kable! Na każdym słupie elektrycznym takie ilości poplątanych w węzły i supły przewodów, że nie wiem, czy jest jakiś elektryk, który potrafiłby to rozwiązać. Kiedy coś się zepsuje, to prawdopodobnie rozciągają nowy przewód. Z okna taksówki widzieliśmy też chodzące po ulicach krowy czy skaczące po chodnikach małpy…

W stolicy kraju.

Tak, w Katmandu. Ze stolicy do Piskar jedzie się busem około sześciu godzin, po górach, a później trzeba jeszcze pięć godzin maszerować. Także po górach. Piskar leży 2000 metrów nad poziomem morza. Warunki życia mieszkańców wioski są trudne. Panuje tam bardzo duża bieda. Siedząc w fotelu w Polsce i nie wiedząc, jak żyją ludzie na drugim końcu świata, nie doceniamy tego, co mamy. Tam ludzie jedzą na ziemi, nie mają elektryczności, trudno jest o wodę. Mają wiele problemów, z którymi muszą się mierzyć każdego dnia. Praktycznie nie otrzymują pomocy ze strony władz. Są na uboczu, zdani sami na siebie.

Z czego więc się utrzymują?

Z rolnictwa i hodowli zwierząt, ale trudno mówić tu o dochodach. Jedzą to, co wyhodują. Nie mają specjalnych zarobków.

Są z tego powodu przygnębieni?

Nie zauważyłem jakiegoś żalu ze strony tych ludzi z powodu tego, że są zapomniani czy że nawiedziło ich trzęsienie ziemi. A przecież Piskar leży na obszarze dotkniętym największymi zniszczeniami. Około 90 proc. budynków w wiosce zostało zniszczonych.

Mieszkańcy wiedzieli, że do nich przyjedziecie?

W 2015 roku Karol rozmawiał z Amanrajem, miejscowym medykiem. Obiecał mu, że wróci do wioski z pomocą. Wsparcie dla tych ludzi jest niewielkie. Nie chcieli wierzyć w to, że ktoś biały zainteresuje się ich losem i przyjedzie im pomóc.

Byli zdziwieni, gdy Was zobaczyli.

W historii wioski była to pierwsza sytuacja, gdy przyjechało do nich sześciu białych ludzi. Pomagają im, sprzątają ośrodek zdrowia. Muszę zaznaczyć, że mogliśmy dostarczyć pomoc do ośrodka, który został odbudowany dzięki pomocy jednej z amerykańskich organizacji. Otwarcie go było dla wszystkich dużym przeżyciem. Osoby, z którymi rozmawialiśmy, były naprawdę wdzięczne i szczerze dziękowały nam w imieniu całej społeczności. Mówiły: „Teraz to mamy nie ośrodek zdrowia, ale klinikę!”.

Co w tym pobycie było dla Ciebie najcenniejsze?

Wyjazd ten dał mi więcej, niż ja kiedykolwiek byłbym w stanie dać Nepalowi. Nie w sensie materialnym, ale duchowo przywiozłem niezwykle dużo. Nie mogło być inaczej, w końcu to kraj położony najbliżej nieba. Nauczyłem się bardziej doceniać to, co mam, bo naprawdę – mamy bardzo dużo. Wszyscy jesteśmy wielkimi szczęściarzami, że mieszkamy w tym kraju i niczego nam nie brakuje. Tam materialnie ludzie praktycznie nie mają nic. A czasem natura odbiera im i to. Kiedy wiesz, że jedyne, czym drugi człowiek może ci się odwdzięczyć, to uśmiech, i ty możesz go zobaczyć – to uczucie jest nie do opisania. Wtedy dostrzegamy to, co w życiu jest naprawdę ważne.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama