O ewangelizacji przez piękno i szukaniu człowieka mówi pochodzący ze Stróż koło Grybowa ks. prał. Janusz Potok, proboszcz katedry w Karagandzie, dyrektor Caritas Kazachstan.
Grzegorz Brożek: Dużo tych funkcji u księdza…
Ks. Janusz Potok: W Kazachstanie można mieć kilka, bo brakuje nam kadr.
Ilu tarnowskich księży pracuje w Kazachstanie?
Ksiądz Darek Buras jest administratorem apostolskim w Atyrau. Są księża Piotr Kluza (proboszcz w Chromtau), Łukasz Niemiec (proboszcz w Atyrau i Kulsarach) i Robert Pyzik (proboszcz w Żeskazganie). Teraz przyjechaliśmy do Chromtau ks. Kamil Bachara i ja. W sumie sześciu. Najwięcej polskich kapłanów jest z naszej diecezji.
Rozmawiałem z bp. Andrzejem Jeżem, który bardzo sprzyja wyjazdowi kapłanów do pracy tutaj. Więc to nie problem biskupów, że jest nas mało, ale braku chętnych do wyjazdu.
Przyjeżdżają na szczęście do nas klerycy na praktyki. Niektórych dzisiejszych kapłanów mamy z dawnych praktykantów. Potrzeby nie są chyba kolosalne, bo wspólnoty są małe. Nawet bardzo małe. Za to odległości są duże, a żeby się wspólnota rozwijała, musi być ksiądz. Na przykład Chromtau. Jak przyjeżdżałem tam na początku, to były 3 osoby. Teraz jest ponad 50. Postęp jest duży. Ks. Kluza skończył budować tam kościół. Będzie w czerwcu 2017 r. poświęcenie. Wcześniej miejscem modlitwy była chata, w której jedna izba była kaplicą.
Czym różnią się misje w Afryce czy Ameryce Południowej od tych w Kazachstanie?
Upraszczając sprawę, powiedziałbym, że tam są ludzie, chrześcijanie, ale nie ma księży. U nas nie ma ludzi. Często wrzucamy do jednego worka byłe kraje radzieckie: Ukrainę, Białoruś czy Kazachstan. Tymczasem nasz kraj jest tradycyjnie muzułmański, choć obecnie w 50–60 proc. społeczeństwa ateistyczny. Niektórzy poszli do prawosławia, wielu do sekt. Ludzi ochrzczonych jest niewielu, najczęściej już poumierali. My tu walczymy o każdego człowieka. Na ulicach? Choćbyśmy chcieli, to nie ma takiej możliwości. Państwo reguluje działalność religijną. Pozwalają nam działać, ale w ramach świątyni, parafii. Nie wolno nam wyjść za ogrodzenie. Nie ma szans, by wyjść z procesją, pójść z Ewangelią do szkół czy modlitwą do więzień. To jest problem, bo akceptacja tego stanu rzeczy prowadzi do kiszenia się we własnym sosie. W Karagandzie, mieście, które liczy 600 tys. mieszkańców, mamy 4 parafie. Katedralna jest największa. W niedzielę jest w kościele 200 wiernych. To jest ten „sos”. Szukamy metod dotarcia do innych ludzi. To jest trudne, bo na przykład pracując z dziećmi, robimy dla nich otwarte obozy. To są obozy dla wszystkich. Ale nie wolno się na nich modlić czy rozmawiać o Bogu. Jako ksiądz nie mogę odprawić Mszy Świętej. Z drugiej strony nie chcą tego rodzice dzieci, bo straciliby zaufanie, poczuli, że chcemy przeciągnąć do Kościoła ich dzieci. To po co to robimy? Chcemy zrobić coś naturalnego, okazać serce, dobroć, zrobić coś bezinteresownego dla nich. Później sami przychodzą. Zdarza się, że na Wielkanoc grupami po 30 osób zaglądają do kościoła. Nasza rola to docierać do ludzi także przez zwykłe człowieczeństwo, dobroć.
Inne sposoby?
Są, i ciągle szukamy nowych. W parafiach mamy na przykład przedszkola, w których są setki dzieci. Dorośli mają szansę zetknąć się z nami. Po drugie w katedrze organizujemy koncerty muzyki organowej, ale nie tylko. Średnio około 20 koncertów w roku, znanych artystów, miejscowych i zagranicznych, gwarantujących wysoki poziom. Na koncerty przychodzą setki ludzi. W większości Kazachów. My mówimy, że to jest preewangelizacja. Okazja do spotkania, obejrzenia piękna kościoła, a ludzie Wschodu są na to wrażliwi. Pobyt w katedrze często prowokuje ich do zadawania pytań. Pytają, czy jako ateiści albo muzułmanie oni mogą tu być, w katedrze, czy mają prawo. To są takie rozmowy. Nie od razu wszyscy przyjdą do kościoła, ale walczymy o każdego człowieka. Trzecią formą jest właśnie działalność charytatywna. Różnego rodzaju domy: dla niepełnosprawnych, samotnej matki, ochronki dla dzieci ulicy.
Czego wam potrzeba?
Oczywiście modlitwy, ale też ludzi. Nawet nie tyle księży, co świeckich wolontariuszy, którzy mogliby nam pomóc na co dzień w wielu sprawach. Poza tym świeccy mają większą łatwość docierania do ludzi na zewnątrz kościoła. Sama ich obecność jest w stanie więcej zdziałać niż wiele słów księży. Cieszycie się z beatyfikacji ks. Władysława Bukowińskiego? To jest bardzo ważne wydarzenie. Mówi się w Kazachstanie, że skoro mamy świętego, to w górę serca i do przodu, że będzie łatwiej. Jest jakby „paliwem” dla Kościoła w Kazachstanie i znakiem nadziei.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.