O „Wołyniu” napisano już wiele. Moim zdaniem to nie jest film, który warto obejrzeć.
Szłam na ten film po przeczytaniu skrajnie różnych recenzji. Z jednej strony antyukraińskość i jatka, z drugiej: antynacjonalizm, prawda, film z przesłaniem. Po obejrzeniu stwierdzam: kawałki z tych recenzji w nim znajduję, ale żeby z kawałków powstał dobry film trzeba czegoś więcej niż obrazków na przemian sielskich i masakrycznych.
Mat. prasowy "Wołyń", reż. Wojtek Smarzowski (2016) Historia Wołynia w latach 1939-1943 nie jest prosta. Tygiel narodowościowy przed wojną, rodząca się świadomość narodowa i dążenia narodowowyzwoleńcze (nie tylko przecież na Ukrainie) konflikty i niesprawiedliwość ze strony Polski i bieda – większa i mniejsza, ale zawsze bieda... Na to wszystko wrzesień 1939, cofająca się polska armia, okupacja sowiecka, NKWD, wywózki, okupacja niemiecka i akcja „oczyszczania” z Żydów, w końcu nadzieje na upieczenie w ogniu wojny pieczeni wolnej Ukrainy. Za cenę krwi. Paradoksalnie, na terenach wschodnich nie okupacja niemiecka była największym dramatem. Znacznie gorsi byli komuniści, wywożący całe wsie na wschód. I potem wojna domowa: trauma największa.
Takie są fakty. I trzeba „Wołyniowi” przyznać, że nie pomija niewygodnych. Nie tworzy fikcji. Pytanie, czy w poszarpanych obrazkach, kadrach z różnych czasów, człowiek nieznający tej historii zdoła się odnaleźć? A może zobaczy tylko to, co najwyraźniejsze: szykujące się bandy gotowe mordować? Kto nie morduje z nami ten nasz wróg...
Jatki spodziewałam się więcej. Trzeba przyznać, że słowo „jatka” jest bardzo odpowiednie. Mamy do czynienia nie z ciałami ludzi, ale z okrwawionym ludzkim mięsem. W trakcie szlachtowania, ewentualnie po. Nie wydaje mi się, by te ociekające krwią obrazki cokolwiek wnosiły. Mają budzić emocje. U mnie budzą głównie obrzydzenie.
Jakie wrażenie robią zwykli ludzie? Mamy szlachetnych, choć naiwnych i (czasem) sprowokowanych do zbrodni Polaków. Mamy głupich, interesownych, zmanipulowanych i zastraszonych ukraińskich sąsiadów. To podtrzymywanie stereotypu i moim zdaniem jeden z bardziej szkodliwych elementów filmu.
Czy film może prowokować do agresji? Może. Kadry z bandą powtarzającą rotę przysięgi, z łuną od pochodni w tle, aż się proszą by odpowiedzieć taką samą bandą, z identyczną łuną od pochodni. Zapewne na podobne obrazki na żywo w telewizji, tyle że bez przysięgi i kos w ręku, nie będziemy musieli czekać dłużej niż miesiąc. Niestety. Nie liczyłabym, że zauważą swoje podobieństwo i zagrożenie. Raczej wręcz przeciwnie.
Ale to – mam nadzieję – jednak margines. Natomiast obraz narodu zostanie też w zwykłych ludziach, w takich którzy będą próbowali zrozumieć. I zapewne zrozumieją: z poczuciem wyższości i odcieniem pogardy. I to wydaje mi się gorsze.
PS. A tak zupełnie osobiście: film w mojej ocenie okazał się zwyczajnie nudny.
"Wołyń", reż. Wojtek Smarzowski (2016)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.