Najważniejsze, by przełamać obojętność i zrobić cokolwiek. Może to będzie kropla w morzu. Ale z kropli składają się oceany.
Co się należy?
Podstawową rzeczą do ustalenia w kwestii uchodźców /migrantów, czy szerzej: wszystkich osób, które oczekują pomocy, staje się pytanie: co im się należy? Nie z powodu zasług, ale człowieczeństwa, na mocy natury (kryterium dostępne wszystkim) i ustanowienia Bożego (ważne dla wierzących. Abp Gądecki powiedział to bardzo mocno:
Pomoc ubogim, pomoc uchodźcom, jest należna ze sprawiedliwości, a nie z miłosierdzia. Sprawiedliwą rzeczą jest dzielić się z ubogimi tym, co posiadamy, bo dobro to jest im należne ze względu na to, że są ludźmi. Nikt nie powinien żyć w nędzy, ponieważ to uwłacza ludzkiej godności. Nikt nie powinien cierpieć niesprawiedliwości. Podobnie też nikt nie powinien być niewolnikiem, nie powinien być pozbawiony wolności wyznawania swojej religii. Nikt nie powinien być prześladowany ze względu na rasę, przekonania, etc. Te dobra należne są ludziom ze względu na to, że są ludźmi. Umożliwienie im dostępu do tych dóbr nie jest wyrazem miłosierdzia lecz sprawiedliwości (Poznań, 2 października 2016).
Co możemy zrobić?
Skoro tak, co możemy zrobić dziś, poza modlitwą? Kilka miesięcy temu polscy biskupi proponowali otwarcie w Polsce korytarzy humanitarnych. Chodzi o zabranie z obozów ludzi, którzy są w sytuacji najbardziej krytycznej, np. z powodów zdrowotnych czy wieku, chorych, starców bez opieki. Cywilizowaną drogą, po sprawdzeniu kogo przyjmujemy, na przygotowane miejsce. KAI pytał o tę propozycję szefa Caritas – ta organizacja miała się zająć projektem. Przytoczę całą odpowiedź ks. Mariana Subocza:
Chodziło o to, by pomóc tym, którzy znaleźli się w sytuacji beznadziejnej np. matka z dziećmi, osoby starsze, czy inni ludzie potrzebujący pomocy. Celem korytarza byłoby przetransportowanie do Polski osób najbardziej potrzebujących, na okres wojny. Potem powróciliby do swoich krajów. W tym celu, udaliśmy się do Rzymu, do Wspólnoty św. Idziego, ponieważ tam organizowano już korytarze humanitarne. Dowiedzieliśmy się od nich w jaki sposób się to robi. Oczywiście nie jest to wcale łatwe. Tego samego dnia umożliwiono nam spotkanie z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych we Włoszech. Byłem zaskoczony, że minister zechciał się z nami spotkać. Póki co, musieliśmy jednak wycofać się z tego projektu, ponieważ trzeba go solidnie przygotować, w porozumieniu z władzami. Mamy nadzieję że zostanie on zrealizowany w późniejszym terminie (wywiad dla KAI, 03.10.2016).
Cokolwiek by się nie kryło pod enigmatycznym określeniem jedno jest pewne: w tej chwili nie ma możliwości pomocy uchodźcom w Polsce. Możemy natomiast działać na miejscu. W obozach działa kilka polskich organizacji, m.in. wspominany już PAH, Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, także Caritas. Janina Ochojska mówiła wczoraj w Krakowie, że pomoc zbierana od ludzi słabnie. Konflikt trwa długo, ludzie są zmęczeni. Nie bez znaczenia jest zapewne także to, że ludzkie tragedie spowodowane wojną są niewidoczne w mediach.
Tym ważniejsza wydaje się najnowsza inicjatywa Caritas: Rodzina rodzinie. To projekt skonstruowany na zasadzie zbliżonej do proponowanej przede wszystkim przez misjonarzy adopcji serca. Program polega na objęciu wsparciem rodzin poszkodowanych w wyniku konfliktu zbrojnego w Syrii przez osoby, rodziny, wspólnoty, zgromadzenia zakonne w Polsce. Organizatorzy przypominają tu słowa papieża Franciszka: „Uchodźcy to nie liczby, tylko osoby, które mają twarze, imiona i historie życia i odpowiednio do tego należy ich traktować”.
Chodzi o to, by przejąć się losem jednej konkretnej rodziny, przebywającej w obozie w Libanie i Syrii, obejmując ją także pomocą materialną zgodnie z jej potrzebami. Unikamy masowości i anonimowości, wiemy z pierwszej ręki, co dzieje się na miejscu, ale nawiązuje się między nami i rodzinami w Libanie i Syrii szczególna więź. Ważna i dla nas – słowo uchodźca otrzymuje bardzo konkretną twarz i imię – i dla tamtych ludzi, którzy zyskują poczucie, że jest ktoś, komu na nich zależy. To często ważniejsze niż pieniądze, bo daje siłę do tego, by samemu stawać na nogi.
Warto na ten projekt zwrócić uwagę. Ale tak naprawdę możliwości jest wiele i każda jest dobra. Najważniejsze, by przełamać obojętność i zrobić cokolwiek. Może to będzie kropla w morzu. Ale z kropli składają się oceany.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.