Mirna zdawała egzamin. W tym samym czasie bombardowano jej uczelnię. Eliasz wyszedł z domu. Chwilę później pocisk snajpera przedziurawił mu kurtkę…
Kto mnie ocalił?
W Syrii, niestety, nadal są rodzice i siostry Eliasza. – To wcale nie jest takie łatwe ani oczywiste zamieszkać w innym państwie, jeśli nikt nie ma ochoty na to, żeby cię przyjąć. Ucieczka, podróżowanie w Syrii są naprawdę bardzo niebezpieczne – mówi Eliasz. Zaraz później dodaje, że na co dzień chroni ich Jezus. Robił to także wtedy, gdy nasi Syryjczycy żyli w Aleppo.
– Jak, mimo ciągłych wybuchów, ci ludzie nadal tam żyją? Widzę, że dzieje się to jedynie ze względu na modlitwę. Tylko Bóg jest w stanie nas ocalić. Więc naprawdę modlitwa za nas to podstawa.
Oczywiście, pomoc i pieniądze też są trochę ważne – uśmiecha się. – Ale to modlitwa daje moc, siłę, żeby żyć pomimo wszystko. Mirna opowiada o sytuacji, kiedy sama cudem uniknęła śmierci. – Jakieś trzy, cztery lata temu miałam egzamin na uniwersytecie. Spadały bomby, ale musieliśmy iść na uczelnię, żeby zdać ten egzamin i móc studiować w przyszłym roku. Podczas egzaminu terroryści spuścili bomby na nasz budynek. Zniszczone zostały różne meble, było wielu zabitych, rannych, wielu miało szkło w swoim ciele. Ale dzięki Bogu ja uszłam cało. Nic mi się nie stało. Zawsze, jak o tym mówię, to się trzęsę... To doświadczenie było dla mnie straszne, ale jednocześnie umocniło mnie w wierze. Bo z logicznego punktu widzenia nie miałam prawa przeżyć. Bóg jest z nami – przekonuje.
Eliasz w Aleppo mieszkał w miejscu graniczącym z bojówkami terrorystycznymi. Były jakieś 200 metrów od jego domu. Jeśli gdzieś chciał się przedostać, musiał biec. – Pewnego razu, kiedy biegłem, padły strzały snajpera. Na szczęście przestrzelił tylko kurtkę. Zrobił w niej dziurę. Kiedy minąłem tę ulicę, zrozumiałem, co się stało. Kto mnie ocalił? Jestem pewien, że był to Bóg. Czasem bywało tak, że przechodziliśmy przez jakieś ulice, a parę minut później w tym miejscach eksplodowały bomby. Z podobnymi sytuacjami cały czas mają do czynienia moi bliscy, którzy ciągle żyją w Aleppo. I nie boją się. Żyją tam, bo nie mają innego wyjścia. Dziś w Aleppo nie ma ani jednego bezpiecznego miejsca. Oni się nie boją, bo chcą żyć – wyjaśnia.
– Tak naprawdę nie rozumiem obecnej sytuacji politycznej. Nie chcę bronić żadnej ze stron, chcę tylko żyć jak człowiek. Jestem z Aleppo i nie umiem wytłumaczyć ci, co naprawdę tam teraz się dzieje. Ta wojna jest bardzo skomplikowana. Wiem jedynie, że wszyscy teraz cierpią, umierają, ich życie jest zagrożone. Nikt nie jest szczęśliwy, nikt nie jest bezpieczny. Kiedy rozpoczęła się wojna, zostaliśmy pozbawieni elektryczności. Czasem przez miesiąc nie mieliśmy wody. Straciliśmy dom, bezpieczeństwo, pracę. Do tej pory cały czas coś traciliśmy.
Eliasz był w Krakowie na ŚDM jako wolontariusz. Najbardziej z tego czasu zapamiętał entuzjazm młodych świata, którzy obiecywali mu modlitwę za Syrię. – Widziałem grupy młodych, na przykład z Portugalii, którzy mieli koszulki z napisem: „Pokój dla Syrii jest możliwy”. Zobaczyłem, że świat chce o nas mówić, chce za nas się modlić, chce nam pomóc!
W Bożą Opatrzność wierzy także Giorgio, franciszkanin. Właśnie skończył swój pobyt w Ziemi Świętej, teraz na naukę angielskiego rusza do Waszyngtonu. Co będzie dalej? Wie tylko sam Bóg. Może znów jego rodzina spotka go w Polsce?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).