Ślub pary maronitów z Libanu, uczestników ŚDM goszczących w Kędzierzynie-Koźlu.
Kiedy w piątek późnym wieczorem siedzieliśmy na tarasie domu w Kędzierzynie-Koźlu z dwojgiem Libańczyków Raghidą Tayeh i Georgesem Daou, po czterdziestu minutach rozmowy zamilkłem na dłuższy czas.
Raghida popatrzyła na mnie swoimi czarnymi oczyma – których z wiadomych powodów nie będę tu szerzej opisywał – i zapytała, co się stało. – Jestem pod wielkim wrażeniem – odpowiedziałem. I byłem. Ich wiara, prostota, szczerość i bezpośredniość po prostu mnie obezwładniły.
Raghida i Georges to para młodych Libańczyków, którzy przyjechali na ŚDM i znaleźli gościnę w sąsiadujących domach Agnieszki i Mirka Nagórnych (Georges i jego przyjaciel Elias Khalil) oraz Marii Lourdes i Artura Scheit (Raghida i jej koleżanka Cynthia).
Dzisiaj, w niedzielę, 24 lipca Raghida i Georges w kościele pw. Ducha Świętego i NMP Matki Kościoła w Kędzierzynie-Koźlu brali ślub. Jakby tej wyjątkowości było mało – był to ślub w obrządku maronickim. Oboje młodzi są bowiem maronitami, członkami Kościoła Maronickiego, jednego z katolickich Kościołów Wschodnich. - Jesteśmy maronitami od wielu pokoleń. Nasi rodzice są bardzo religijni, zaangażowani w Kościele – podkreślają oboje. Również oni wierzą mocno. Jako narzeczeni codziennie modlili się razem na różańcu.
– Nie wiemy, jaka jest najgłębsza przyczyna, że bierzemy ten ślub w Polsce, w waszym mieście. Ale Bóg to wie i to nam wystarcza – mówi Raghida. Libańczycy przez rok przygotowywali się do ŚDM i ksiądz prowadzący przygotowania zapytał ich, czy nie chcieliby wziąć ślubu właśnie w czasie ŚDM. – Zaczęliśmy się zastanawiać i w końcu zdecydowaliśmy się. Jesteśmy wdzięczni naszym rodzicom, że przyjęli to i złożyli taką ofiarę. Bo nie mogli przyjechać do Polski – mówi Georges. Ostateczna formalna zgoda na ślub przyszła bowiem na trzy dni przed wyjazdem na ŚDM. Było za późno, żeby załatwić wizę.
Mszy ślubnej przewodniczył maronicki arcybiskup Trypolisu Georges Bou-Jaoudé. Koncelebrowali maroniccy księża Georges i Charbel. Liturgia odprawiana była w języku arabskim, a niektóre jej części, m.in. konsekracja, były w języku syriackim. „Ojcze nasz” po łacinie. Piękne śpiewy, żywiołowo wyrażane zadowolenie, oklaski, kiedy młodzi mówi sobie: „tak” i przysięgali przed Bogiem.
Kilkuset oczarowanych pięknem wschodniego obrządku (komentowanego dyskretnie i ze znajomością rzeczy przez o. Pawła Zająca OMI) parafian uczestniczyło w radości młodych gości z Bliskiego Wschodu. Jednym z gestów liturgii ślubnej było ukoronowanie młodych – na znak obdarowania darami Ducha Świętego.
Z arabskiej homilii arcybiskupa zrozumiałem tylko słowa: „ Isa”, „baba Francis”, „Georges”, „Raghida”.
Andrzej Kerner /Foto Gość Tradycyjny taniec libański - dabké Zdawało się, że radości nie będzie końca. Parafia bowiem przygotowała dla młodej pary wspaniałe przyjęcie weselne. Nie stałoby się to bez proboszcza ks. Edwarda Bogaczewicza, rady parafialnej i parafian, którzy wręcz garnęli się do przygotowania tej uroczystości. Wielkie brawa! Obok kościoła świętowało zaślubiny około tysiąc osób. Kędzierzynianie składali życzenia Raghidzie i Georgesowi. Libańczycy odtańczyli na początek tradycyjny taniec dabké – unosząc młodą parę na ramionach. A potem wciąż tańczyli, tańczyli, tańczyli....
Ciekawe – młodzi nie chcieli pocałować się publicznie w usta. Georges całował Raghidę tylko w czoło (na powitanie przed kościołem) i w policzki. W końcu młodzi pocałowali się jak małżonkowie, ale osłonięci koronkowym szalem.
– Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy. Ludzie tutaj są wspaniali, a my wzruszeni. To jest niesamowite, co się stało – powiedział mi Georges, kiedy przyjęcie dobiegało końca.
Jutro Libańczycy wyjeżdżają z miasta. Poleją się łzy.
Więcej o maronickim ślubie, wierze młodych maronitów, libańskich zwyczajach weselnych etc. w wydaniu papierowym „Gościa” nr 31 (na 31 lipca).
PS. Największym, skrytym marzeniem młodej pary z Libanu jest żeby na ŚDM w Krakowie pobłogosławił ich papież Franciszek... . Czy ktoś z zacnych Czytelników może pomóc w tej sprawie? Jeśli tak - proszę o kontakt mailowy: andrzej.kerner@gosc.pl, tel. 666 830 796
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.