Przeżywszy ponad pół wieku Kalwarii, Birma wchodzi obecnie w czasy nadziei – powiedział kard. Charles Bo, przebywający z wizytą w Londynie.
Arcybiskup Rangunu przypomniał prześladowania Kościoła trwające od 1962 r., kiedy wprowadzono w Birmie reżim wojskowy. Z dnia na dzień usunięto stamtąd zagranicznych misjonarzy, którzy służyli ludziom ubogim i słabym.
Birma pozostawała za bambusową kurtyną, Bóg jej jednak nie opuścił – uważa tamtejszy hierarcha. Mimo ucisku Kościół wzrastał. Kard. Bo podał kilka znamiennych liczb. W tym południowoazjatyckim kraju były tylko 3 diecezje, a teraz jest ich 16. Birmański Kościół miał 100 tys. wiernych, a obecnie jest ich 700 tys. Nie brakuje też powołań. Jest tam 700 księży (było 160) i ponad 2.200 sióstr zakonnych (było 300), a 60 proc. z nich jest poniżej 40 roku życia. Aktywnie działa też Caritas Birmy.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.