Pukanie Miłosiernego

Choć trzeba nazwać go po imieniu i wyznać przed księdzem, to w spowiedzi nie grzech jest istotą. Co zrobić, żeby dobrze się wyspowiadać? Z ks. dr. Jarosławem Kodzią, wykładowcą prawa kanonicznego i spowiednictwa w koszalińskim seminarium, rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.

Co zrobić, żeby dobrze się wyspowiadać?

Skupić się nie na sobie, grzechach i księdzu, ale na tym, że jest to sakrament powrotu do Ojca. Skoncentrować się na miłosierdziu Bożym, wychwalać je, dziękować za nie Bogu. To Boża miłość jest tutaj istotą. To Ona nas woła do spowiedzi. Wiele też zależy od przygotowania, na które trzeba poświęcić trochę czasu.

Chodzi o rachunek sumienia?

Na przykład. Warto podkreślić, że nie służy on tylko do tego, żeby sobie przypomnieć grzechy i po prostu je wymienić, ale żeby dojść do ich korzenia. Sam grzech jest już tylko owocem. Przed nim powstaje kwiat. Ten wyrasta z jakiejś gałęzi, która połączona jest z pniem, który z kolei czerpie soki z korzeni, które coś podlewa…

Czyli nawet szczere powiedzenie: „ukradłem” to jeszcze niekoniecznie stanięcie w pełnym świetle prawdy.

Tak. Warto zapytać, dlaczego do tego doszło, co jest korzeniem tego owocu, zbadać okoliczności, żeby faktycznie móc się nawrócić.

A do tego potrzeba czasu…

No właśnie. Nie da się tego dobrze zrobić w biegu. Nie będzie spotkania. Będzie ważny sakrament, ale nic poza tym.

Spowiedź ważna, ale niepoważna?

Niestety, tak może się zdarzyć.

Jest Rok Miłosierdzia. Niektórzy rozumieją miłosierdzie jako swego rodzaju amnestię, bezwarunkowe zwolnienie. Jednak są tacy, którzy nawet w Roku Miłosierdzia rozgrzeszenia otrzymać nie mogą.

To prawda. Chodzi tu generalnie o postanowienie poprawy, czyli jeden z warunków spowiedzi. Nie polega ono na wizji bezgrzesznej przyszłości, bo ona jest nierealna. Nie mogę obiecać, że już nigdy nie zgrzeszę, ale że zrobię wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Chodzi m.in. o odcięcie się od okazji do grzechu.

Osoby na przykład w związku niesakramentalnym mogą mieć z tym problem.

Papież Franciszek w lutym, na spotkaniu z kapłanami diecezji rzymskiej, powiedział, że jeśli ktoś twierdzi, że nie może obiecać poprawy, bo znajduje się w sytuacji aktualnie nieodwracalnej, to nie może oczekiwać od spowiednika rzeczy niemożliwej. Ale trzeba, aby zrozumiał, że jest to niemożliwe. Zastrzegł, że jeśli nie można udzielić rozgrzeszenia, to trzeba, aby penitent poczuł, że ma do czynienia z ojcem. „Nie daję ci sakramentu, ale dam ci błogosławieństwo, bo Bóg Cię kocha, nie zniechęcaj się. Idź, ale wróć. Tak zachowuje się ojciec, nie pozwala, aby dziecko się oddaliło” – powiedział papież. Istnieje bowiem coś takiego jak „okrutne miłosierdzie”. Polega ono na fałszywej pobłażliwości. „Dam ci rozgrzeszenie, bo przecież córka czy wnuczka idzie do Pierwszej Komunii św., to sobie raz też pójdziesz”. Dlaczego to jest okrutne? Bo taki penitent traci poczucie konieczności autentycznego nawrócenia.

Poza tym jest po prostu oszukiwany.

Tak. Ksiądz nie ma w konfesjonale mocy stwórczej. On jest tylko i aż sługą Boga, działającym ponadto w imieniu nie swoim, lecz Kościoła.

Dlaczego ludzie się nie spowiadają?

Czasami dlatego, że nie chcą odkleić się od grzechu. Nawrócenie wymaga bowiem zmiany, a ta zmiana może się nie opłacać. Jest w tym pewna prawość w nieprawości. Ktoś „uczciwie” nie idzie do spowiedzi, bo wie, że nie będzie chciał się poprawić. Bywa, że kogoś hamuje wstyd przed wyznaniem grzechu. Niestety, jest tak, że diabeł na czas grzeszenia wstyd zabiera, a oddaje go na czas wyznawania.

Czasami bywa, że ktoś się nie spowiada, bo miał nieprzyjemną sytuację z księdzem.

Takie sytuacje nie powinny się zdarzać, ale jeśli już są, może warto potraktować je jako pokutę. Popatrzmy na to w ten sposób: za „głupstwo” wyznania grzechu Chrystus swoją Krwią obmywa mnie, wyciąga mnie z piekła i przytula mnie, mówiąc, że mnie kocha. Oczywiście, jeśli wydarza się coś, co jest czymś więcej niż zwykłą nieuprzejmością, penitent może zwrócić księdzu uwagę, zaś w sytuacjach drastycznych ma prawo, a nieraz i obowiązek, zgłosić to przełożonym księdza.

Żeby takie sytuacje się nie zdarzały, kandydaci do kapłaństwa mają w seminarium przedmiot zwany spowiednictwem.

Tak. Uczę tego przedmiotu diakonów na ostatnim roku. Są to zajęcia teoretyczne, na których porusza się zagadnienia teologiczne i prawne związane ze spowiedzią, ale i praktyczne. Jak wygląda taka praktyka? Proponuję konkretną kategorię penitenta, np. małżonek, ksiądz, ktoś z brakiem postanowienia poprawy, dziecko pierwszokomunijne. Diakoni piszą wymyśloną spowiedź takiego człowieka. Po jej sprawdzeniu dowiadują się, kogo będą „spowiadać”. Jedna osoba odgrywa penitenta, czytając wymyśloną spowiedź, a druga osoba, nie znając wcześniej tej spowiedzi, musi na bieżąco reagować: udzielić nauki, zadać pokutę. Potem wszyscy razem to oceniamy.

Pozostaje też inna ważna praktyka, która właściwie nigdy się nie kończy. Każdy spowiednik sam przecież jest penitentem i też klęka u kratek konfesjonału...

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8