Bóg posyła nas do ubogich

- Wiele osób, które przychodzą do nas, wychowuje się bez ojca. Im bardzo trudno zrozumieć, czym jest miłość Boga Ojca. No, bo jak? Do czego to odnieść?
 - mówią Wiola i Marek Richterowie z Klubu Wysoki Zamek.

Reklama

M.R.: Wielu z nich nie rozumie, jak można być całe życie tylko z jedną żoną, z jednym mężem. To dla nich niepojęte, bo w ich rodzinach to wyglądało zupełnie inaczej. O, tu wisi zdjęcie chłopaka, który do nas przychodził. Był uzależniony od narkotyków. Już nie żyje, wyskoczył przez okno… Od dzieciństwa był bardzo samotny. Rodzice znaleźli sobie nowych partnerów życiowych i dla syna nie mieli już czasu. Nie chcieli go. I matka, i ojciec powiedzieli mu, że teraz mają nowe rodziny i dla niego nie ma w nich miejsca. Dużo z nim rozmawialiśmy, próbowaliśmy mu pomóc. Ale on nie wytrzymał… Modlimy się cały czas za niego i wierzymy, że Pan Bóg miłosierny ma go już u siebie. Czasami ci ludzie są na nas źli, że mamy normalną rodzinę, męża, żonę, troje dzieci…


W.I.-R.: Nie lubią, kiedy przychodzimy wszyscy do klubu, razem z dziećmi. To im przypomina, że taka jest normalność, której nie zaznali.


Otwierają się rany?


W.I.-R.: Tak. Oni są bardzo pobici przez życie. Ale mają piękne marzenia. Tylko często nie rozumieją, że miłość kosztuje. Dla nich miłość i cierpienie to dwie różne rzeczy. Mają takie wyobrażenia o miłości, że to ciągłe trzymanie się za ręce, patrzenie sobie w oczy. I w ogóle jest tak sielsko, anielsko. A kiedy przychodzą problemy, pojawiają się kryzysy, to znaczy, że koniec miłości i trzeba pakować manatki. I myślę, że kiedy widzą nas, uświadamiają sobie, że miłość, małżeństwo, rodzina wcale nie są takie proste. Widzą nasze problemy, zmartwienia, choroby dzieci, to, że czasem nie mamy do siebie nawzajem cierpliwości, i może uczą się, że jednak cierpienie też jest wpisane w miłość. Największa miłość, jaka kiedykolwiek istniała na tym świecie, doprowadziła Jezusa na krzyż. Kiedy czasem sobie myślę, że i mnie, jako chrześcijankę, miłość ma doprowadzić do krzyża, to przyznam, że mam dreszcze... 


Mieliście pokusę, żeby zwinąć żagle i zamknąć klub?


W.I.-R.: Kiedyś ojciec Leon Knabit opowiedział o nas papieżowi. Jan Paweł II napisał potem do nas takie słowa: „Cieszę się, że istnieją małżeństwa z wyobraźnią miłosierdzia”. Pamiętam, że bardzo się zdziwiłam: To o nas? Bo to takie jakieś wielkie. (śmiech) Później pomyślałam sobie, że skoro tak mówi papież, to może w ten sposób Pan Bóg chce nas wesprzeć, powiedzieć nam, że cieszy się z tego, co robimy. 
W pewnym momencie dopadł mnie kryzys tego, co robimy. To był czas, kiedy szczególnie mocno dostawaliśmy po głowie. Mówię: Kończymy to. Komu to jest potrzebne? Nikt tego nie chce. I wtedy przyjechali do nas ludzie ze wspólnoty z Chorzowa. Podeszli i mówią, że mają dla nas takie słowo: „Bóg się o was upomina. Mówi: Dokończcie to, co zaczęliście”…


M.R.: Ile razy mamy dość! Najczęściej wtedy, kiedy ludzie, którzy przeszli przez nas, wydawało się, że wyszli z nałogów i poukładali sobie życie, lądują z powrotem w bagnie. Kiedy stajemy pod ścianą i widzimy, że sami już nic nie możemy dla tego człowieka zrobić. 
A diabeł walczy o duszę syna marnotrawnego. Bo on jest bardzo ważny dla Kościoła. Jezus o tym mówi w Ewangelii. Rok Miłosierdzia jest po to, żeby nami zatrząsnąć. Kościół stoi przed wielkim zadaniem. Chrystus znowu wzywa do otwarcia serca na człowieka, który jest poza Kościołem. Na tego, który może ma piątą żonę. Który swoje życie utopił w alkoholu, w narkotykach. Na złodzieja. Mordercę. Prostytutkę. Czy jesteśmy na to gotowi? Czy mamy świadomość, z czym to się wiąże? Bo my już mamy swój poukładany świat, swoje pojęcie o Kościele. Przychodzimy w niedzielę jak do hipermarketu, dostajemy to, po co przyszliśmy, Msza trwa 45 minut i koniec. Wychodzimy. A to rozwali całe nasze dotychczasowe myślenie o Kościele. Zburzy pozory naszej religijności. Bo może na Mszy obok mnie w ławce usiądzie narkoman. Prostytutka, która przyjmowała mężczyzn, a jej dziecko w tym czasie siedziało na ulicy. Brudny i śmierdzący bezdomny. I oni będą głosić, że Jezus jest Panem, bo doświadczyli Jego miłości. Ale kiedy ich przyjmiemy do Kościoła, będziemy musieli przyjąć też cały ich świat, z którego przychodzą, ich doświadczenia, od których nam się włos na głowie jeży. A oni będą zadawać setki pytań. I te pytania mogą być dla nas niewygodne. I będą konfrontować naszą wiarą z naszymi czynami. I nawet księża będą musieli wtedy zweryfikować swoją wiarę. Biblia cały czas pokazuje nam, że Bóg buduje na ubogich, grzesznikach, zdrajcach, mordercach, prostytutkach. Jezus mówi, że to oni przed nami wejdą do królestwa Bożego i będą nas sądzić. Nasze doświadczenie życia z ubogimi pokazuje nam, że warto się na nich otworzyć. Bo przez nich doświadczamy, czym naprawdę jest Boże miłosierdzie. Jak w praktyce zmienia życie, uzdrawia najbardziej pobite i chore serce. I kiedy widzę, jak Jezus w nich działa, to nie mogę już powiedzieć, że Go nie ma. 
MUSZĘ przyznać, że Bóg jest miłością. I MUSZĘ przypomnieć sobie, co zrobił dla mnie. Ja przegrałem swoje życie już ponad dwadzieścia lat temu. To życie, które mam teraz, podarował mi Chrystus.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7