Aleppo to mój dom

– Być chrześcijaninem i zostać w Aleppo to wielkie bohaterstwo – mówi s. Urszula Brzonkalik.

Reklama

Rozmowę przeprowadzono zanim w Syrii rozpoczął się rozejm (26.03.2016, 23:00)

Beata Zajączkowska: Zaraz po przyjeździe do Aleppo usłyszała Siostra od syryjskiej muzułmanki: „Chyba jesteś szalona, że tu przejechałaś”. To było ponad rok temu, teraz sytuacja jest dużo trudniejsza…

Siostra Urszula Brzonkalik: Wszyscy mnie pytali, dlaczego jadę tam, gdzie jest tak niebezpiecznie. Odpowiadałam, że tam żyją ludzie, których nikt nie pytał, czy chcą przeżywać to, co im przyniosła ta wojna. Rozeznałam, że właśnie tu na mnie czeka Bóg i tu mnie posyła. Teraz jestem w Bejrucie i czekam na wyjazd do Aleppo. Na razie to niemożliwe, ponieważ jedyna droga jest zamknięta. W ubiegłym roku była ona nieprzejezdna przez trzy miesiące.

Wiem, co to znaczy czuć się jak w więzieniu z dwoma milionami ludzi, którzy wyczekują końca tej tragedii. Aleppo naprawdę stało się moim domem, w którym trudności są zwykłą codziennością: brak wody, prądu, bombardowania, które ostatnio się nasiliły, funkcjonowanie między życiem a śmiercią. Ludzie tu wykorzystują każdą możliwość, by pomóc sobie nawzajem. Takiej współpracy między chrześcijanami i muzułmanami, a także między katolikami różnych obrządków i prawosławnymi nigdzie wcześniej nie widziałam.

Na waszą katedrę podczas Mszy zrzucono bombę. Nikomu nic się nie stało. Jak to możliwe?

Ludzie mówią, że Maryja nas ochroniła… To była popołudniowa Msza Święta. Odprawiał ją ks. Ibrahim. W czasie Komunii Świętej rozległ się huk, a potem pojawiło się wiele kurzu. Ksiądz kazał wszystkim przejść do zakrystii i tam dokończył udzielać Komunii.

Ale co z tą bombą?

Rebelianci nie mają za dużo broni, więc zwykłe butle gazowe napełniają gwoździami i gazem, a potem łączą z zapalnikiem. I to jest ich broń. Taka bomba, gdy wybuchnie, zabija albo straszliwie kaleczy ludzi, wybijając gwoździami oczy, raniąc odłamkami. Tym razem butla przebiła kopułę katedry, ale zaklinowała się w konstrukcji metalowej i nie wybuchła. Mogło być co najmniej 50 zabitych, a były tylko dwie osoby lekko ranne. Czy to nie cud?

Czuje Siostra nad sobą opiekę Bożej Opatrzności?

Aby mieszkać w Aleppo, trzeba kochać życie, ale trzeba też mieć świadomość, że życie i śmierć są nierozłączne. Nie możemy poddawać się strachowi. Ale to prawda, że kiedy wychodzimy z domu, nie mamy pewności, że wrócimy. W pierwszym miesiącu mojego pobytu w Aleppo poszłam niedaleko naszego domu, by załatwić pewną sprawę. Po powrocie dowiedziałam się, że w pobliżu na przejeżdżający mikrobus spadł pocisk. Zginęło 9 osób. Ja przechodziłam tamtędy pół godziny wcześniej. Inny przykład: mniej więcej miesiąc temu przed północą 200 metrów od naszego domu wybuchły dwa pociski.

Prowadzimy akademik, w którym mieszkają 22 studentki. Właśnie uczyły się do egzaminów. Przy latarkach, bo nie ma prądu. Dziewczyny, słysząc huk, wybiegły ze swoich pokoi. Nie wiedziałyśmy, co robić. Była jednak północ i nie można było w nieskończoność czekać, czy jeszcze coś wybuchnie. Poszłyśmy spać bez gwarancji, że za chwilę bombardowanie nie zacznie się na nowo i coś nie spadnie nam na głowy.

Świadectwa, które słyszałam z Syrii, mówią o tym, że mimo wojny Kościół pozostaje bardzo silny.

Tu nie można udawać bohatera. Wiara w Boga, w Jego obecność i w moc uzdrawiania ran, które niesie ta wojna, daje ludziom przynajmniej odrobinę nadziei. Kościół na Bliskim Wschodzie jest podzielony na wiele obrządków i wyznań, ale teraz to, co kiedyś dzieliło, powoli zanika. Człowieka, który potrzebuje pomocy, nie pytamy, skąd przychodzi i jakiego jest wyznania. Jednak myślę, że być chrześcijaninem i zostać w Aleppo to dziś wielkie bohaterstwo. Sytuacja jest tak trudna, że każdy chce stąd uciec, zwłaszcza że Kanada otwarła granice dla rodzin chrześcijańskich. Wyjazdy sprawiają, że zostają tylko ludzie starsi. Jak czuje się proboszcz, który w ciągu roku stracił połowę parafian?

Rodziny, w których są dzieci, emigrują. Wczoraj zbombardowano u nas kolejną szkołę. Zginęli uczniowie. Pewna rodzina, która miała troje dzieci i mieszkała naprzeciw kościoła franciszkanów, chciała wyjechać, ale ich córka mówiła: „Mamo, ja codziennie otwieram okno i widzę figurę Matki Bożej na kościele. Ona nas obroni”. Któregoś dnia na ich dom spadł pocisk, zginęła ona i jej brat. Wtedy rodzice zabrali najmłodsze dziecko i wyjechali. Jaką trzeba mieć wiarę, by tu zostać? Codziennie rano pytam naszych pracowników, jak minęła noc. Najczęściej słyszę: dziś spałam u brata, bo u nas za bardzo niebezpiecznie; zeszliśmy na parter do sąsiadów, bo bezpieczniej; przesiedzieliśmy całą noc w najbardziej oddalonej od okien części mieszkania...

Ostatnio sytuacja w Aleppo bardzo się pogorszyła…

Od lipca ubiegłego roku w mieście nie ma prądu. Prywatni właściciele zainstalowali generatory i każą sobie drogo płacić za prąd. Na miasto spada wiele pocisków, które ranią ludzi, wielu z tego powodu choruje. Nie mają pieniędzy na lekarstwa. Współpracujemy z Caritas i Jezuicką Służbą Uchodźcom, by opłacić operacje najbiedniejszych. Kiedy wybuchają pociski, pękają szyby. A teraz jest zima, w nocy temperatura spada do minus 6 stopni. Nie wstawia się nowych szyb, bo nie ma gwarancji, że dotrwają do następnego dnia, więc kupujemy ludziom folię do uszczelniania okien. Czasem trzeba pomóc w wynajęciu mieszkania tym, którzy w jednej chwili stracili wszystko...

Kościół jest w stanie zorganizować pomoc ofiarom wojny?

Wielu księży, zakonników czy zakonnic to ludzie młodzi, pełni energii i wiary. W przeważającej większości są to Syryjczycy, ale w mojej wspólnocie są siostry z Francji, Pakistanu, Polski, Libanu. Mamy też jedną Syryjkę. Współpracujemy zarówno z chrześcijanami, jak i muzułmanami. Jest tu wiele osób i organizacji, które starają się pomóc ludziom: Czerwony Półksiężyc, Caritas, biskupi różnych obrządków, zgromadzenia zakonne. Co kilka miesięcy odpowiedzialni z tych organizacji spotykają się i wymieniają informacje o osobach, które proszą o pomoc. Pozwala to na udzielenie jej jak największej liczbie ludzi, przy zwróceniu uwagi na unikanie nieuczciwości i otrzymywania przez niektóre osoby wsparcia w różnych miejscach jednocześnie. Najbiedniejsi są leczeni za darmo, tym, którym zbombardowano dom, wynajmuje się jakieś mieszkanie na 6 miesięcy, daje posiłki 5 razy w tygodniu, rozdziela koce na zimę, a teraz nawet pieniądze na zakup oleju opałowego. Rzadko kto mieszka tu we własnym domu. Dramatem wielu rodzin jest to, że nie znają losów swych synów, braci, mężów. Liczba osób, o których nie ma żadnych wieści, jest przerażająca. Ostatnio powstała u nas grupa wsparcia psychologicznego i duchowego dla tych, którzy przeżyli różne dramaty podczas tej wojny.

Europę dzieli dyskusja na temat przyjmowania uchodźców. Co radzicie ludziom, którzy myślą o emigracji?

To chyba najtrudniejsze pytanie, które słyszymy. Nie możemy nikomu niczego radzić, to może być tylko osobista decyzja. To, co obserwowaliście latem, ten przemarsz emigrantów przez Europę, miało początek w Aleppo. Ludzie sprzedawali domy, samochody, jednym słowem wszystko, by wyjechać. Często, nie mogąc zapłacić za wszystkich członków rodziny, wyjeżdżał tylko ojciec albo matka z jednym dzieckiem, wierząc, że za parę miesięcy sprowadzą resztę rodziny. To oczywiste, że Europa nie może przyjąć 20 mln Syryjczyków. To jest wielki problem. Dla mnie ten problem ma imię i konkretną twarz, na przykład 3-letniego Milada, syna naszego elektryka. Mama chłopczyka z jego siostrą wyjechała we wrześniu do Szwecji. Milad nawet nie chce słuchać głosu matki przez telefon, tak bardzo przeżywa, że go zostawiła. Takich przykładów jest mnóstwo.

Aleppo nazwane zostało Sarajewem XXI wieku, syryjskim symbolem śmierci. Naprawdę w tym mieście da się jeszcze żyć?

Mnie też dziwi, że mimo wszystko życie w Aleppo toczy się dalej. W naszym domu jest szkoła, a w niej z tysiąc uczniów. Przyglądam się często uczniom – śmieją się, cieszą, zachowują się normalnie, jak to dzieci i młodzież. Prowadzimy też akademik dla studentek. Kiedy patrzę, jak te dziewczyny każdego dnia wychodzą na uczelnię, to podziwiam je za odwagę i wytrwałość. Przyjeżdżając tu, myślałam, co mogę im ofiarować, dziś myślę, że to wielki honor dla mnie – żyć tu i doświadczać, jak można przeżyć życie w sposób godny.

Znajomy, który odwiedził Homs, opowiadał, że był w szoku, gdy zaraz po wyzwoleniu miasta odbyły się tam Pierwsze Komunie, którym towarzyszyło świętowanie, a dzieci nazwały jedną z ulic miasta ulicą Nadziei…

Wcześniej pracowałam w Libanie, który też przeżył długą, bratobójczą wojnę, i już tam uderzyło mnie, jak bardzo ludzie lubią świętować. W Aleppo na zakończenie Roku Księdza Bosco salezjanie zorganizowali święto dla ponad 500 młodych ludzi. W Adwencie byłam na koncercie w największym kościele w tym zrujnowanym mieście. Kościół pękał w szwach. Aż się wierzyć nie chciało, że jesteśmy w oblężonym mieście w czasie wojny.

Ze 150 tys. chrześcijan, którzy mieszkali w Aleppo, zostało może 20–30 tysięcy. Jak to wpływa na sytuację Kościołów?

Mam wrażenie, że sprzyja jedności. Kiedy na przykład zbombardowana została siedziba biskupa Kościoła greckokatolickiego, franciszkanie przygarnęli go do siebie. Gdy został wybrany nowy biskup maronicki, to swą pierwszą Mszę odprawił w rzymskokatolickiej katedrze, bo maronicka jest w gruzach. W naszym domu w każdy weekend przyjmujemy grupy różnych obrządków na czas modlitwy i innych spotkań. Współpracuję z parafią, która zupełnie zmieniła swoje położenie, ponieważ tam, gdzie był kościół i domy wiernych, teraz są oddziały rebeliantów. Mieszkańcy wynajęli mieszkania, a modlą się w kościele, który udzielił im gościny.

Kościół przeżywa Wielki Post. Myślicie o Wielkanocy?

Jedna z sióstr w naszej wspólnocie mówi, że my mamy nieustanny Wielki Post. Jest w tym wiele prawdy. Tu naprawdę brakuje wszystkiego, ale to uczy nas, że pokorne przyjęcie tego, co niesie codzienność, może być ważniejsze niż szukanie umartwień, bo te przychodzą same. Wielki Post nie jest też celem samym w sobie, ale prowadzi nas do świąt Zmartwychwstania, bo życia nie można zamknąć w śmierci, ono zawsze się odrodzi i my to życie tutaj bardzo czujemy.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7