– Jak Pawełek miał siedem lat i czegoś nie mogliśmy znaleźć, to modliliśmy się do św. Antoniego i zaraz się znajdowało – mówi Bolesław Kaczmarczyk, dziadek Pawła. Teraz też się znalazło – jego zgubione życie.
Krzyżyk na czole
– Co Pan robił, kiedy nie mógł sobie z Pawłem dać rady? – pytam dziadka. – Prosiłem Boga i dalej za niego proszę – odpowiada. – Ale przez lata nie wysłuchiwał Pana modlitw – ciągnę. – Nie zrażałem się tym. Wiem, że młodych ciągnie do piekła, ale nie zdają sobie z tego sprawy. Myślą, że wszystko dobrze robią, i dopiero musi im się w głowach rozjaśnić. – To modlitwa dziadka Ci pomogła – zwracam się do Pawła, a on potakuje. – Myślę, że Pan Bóg go wysłuchał. Dziś nie wstydzimy się ze sobą rozmawiać o ważnych sprawach, wyrażać miłości i błogosławić sobie. Ja robię dziadkowi znak krzyża na czole, a dziadek błogosławi mi jak ojciec, kreśląc znak krzyża nad moją głową. Dla dziadka Pan Bóg jest oczywistością. W dzieciństwie to on nauczył mnie trzech pierwszych modlitw: „Zdrowaś, Maryjo”, „Ojcze nasz” i „Aniele Boży”, ale niepraktykowane gdzieś mi się straciły.
– U nas w rodzinie wszyscy byli wierzący – przerywa dziadek. – Jak byłem dzieckiem, to 10 km na piechotę żeśmy robili do kościoła, ale każdy szedł bez narzekań. Pawełek też do I Komunii z chęcią na religię chodził. Problem się zaczął dopiero przy bierzmowaniu. – Wcześniej nasza relacja była martwa – mówi Paweł. – Dziadek mnie napominał, a ja od niego uciekałem. Przychodziłem do niego jedynie po pieniądze. Kiedy odzyskałem trzeźwość, dotarło do mnie, że mam dług na kilka dobrych tysięcy. Okradałem dziadka, pożyczałem u kolegów i rodziny, miałem stos karteczek z lombardów. Z pomocą Pana Boga udało mi się wszystko spłacić, a teraz spłacam pianino. W kościele pw. MB Różańcowej w Świętochłowicach poznałem starszą panią, która była tu organistką. W trakcie rozmów zaproponowała, że będzie mnie uczyć gry na pianinie, a do tego potrzebny był instrument.
Po nawróceniu po raz pierwszy od początku szkoły podstawowej nie byłem zagrożony na koniec semestru jedynką z żadnego przedmiotu. Pan Grzegorz, mój wychowawca, powiedział, że to cud, i miał rację. Na koniec roku mój dziadek pierwszy raz w życiu usłyszał od niego pochwałę, że może być ze mnie dumny. Teraz studiuję informatykę na Politechnice Śląskiej i w szkole policealnej robię dwa kierunki – technika bezpieczeństwa i higieny pracy oraz kurs terapeuty ds. uzależnień. Jak się okazało, Salomon z pustego nie naleje, ale Pan Bóg może. Myślę, że mimo mojej przeszłości jest dobrze. Pan Bóg wyprowadził mnie na prostą.
– Potrafisz to wszystko zrozumieć? – nie daję mu spokoju. – Nie zrozumieć, ale oddać – poprawia mnie. – Oddać Panu Jezusowi. – Co jest w życiu najważniejsze? – pytam. – Życie to sobie dopiero układam – mówi. – Chcę, żeby Pan Jezus był najważniejszy. Kiedy jest w centrum, wszystko dochodzi do normy.
– Dla mnie jest najważniejsze, żeby Pawełek był dobrym człowiekiem, wykształcił się – wylicza dziadek. – Widocznie go Pan Bóg polubił i mu się zaczęło układać. A to najwyższy czas, bo ja wnet się muszę wybrać na drugi świat. – Nie boi się Pan śmierci? – nie mogę powstrzymać się od pytania. – Nie boję się – lekko się uśmiecha. – Jestem po trzech zawałach, w Iraku pracowałem dwa lata, kiedy trwała tam wojna. Zresztą życia też się nie bałem i, okazuje się, miałem rację. – Dziadek to dziadek. Do dziadka mi jeszcze daleko – mówił Paweł. I nawet nie wie, że kiedy to mówi, jest wielki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Leon XIV do abp Wachowskiego: będą cię poznawać nie po słowach, ale po miłości
"Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia".
Nikt nie jest powołany do rozkazywania, wszyscy są powołani do służenia.