O pracy duszpasterskiej wśród australijskich studentów z o. Pawłem Barszczewskim OP rozmawia Marta Wojnarowska.
Marta Woynarowska: – Mimo że opuścił Ojciec Tarnobrzeg ładnych kilka lat temu, podejmując pracę w innych klasztorach, a od trzech przebywa na placówce w Australii, chętnie przyjeżdża w te strony. Sentyment?
O. Paweł Barszczewski: – Lepszym słowem niż sentyment będzie określenie „pierwsza miłość”. Jak wiemy na początku Apokalipsy, mamy siedem listów do siedmiu kościołów i w jednym z nich Pan Bóg zarzuca, że grzechem tej wspólnoty było odejście od pierwszej miłości. Dla mnie Tarnobrzeg i sanktuarium Matki Bożej Dzikowskiej są pierwszą miłością kapłańską. Jako neoprezbiter wzrastałem tutaj w moim kapłaństwie, przechodząc kolejne szczeble jako wikariusz, proboszcz, przełożony wspólnoty. Spędziłem tutaj w sumie 8 lat. Zawsze chętnie w ramach urlopu zaglądam tutaj, aby pierwszą miłość odnowić.
Obecnie pracuje Ojciec w parafii św. Józefa w Kingswood. Jak to się stało, że Ojciec trafił w aż tak odległy od Polski zakątek świata?
Parafia pw. św. Józefa w Kingswood, którą otrzymaliśmy (mówiąc otrzymaliśmy, mam na myśli nasz zakon dominikański), leży właściwie na obrzeżach Sydney, a podlega pod diecezję Parramatta. Powodem skierowania nas do tej parafii był fakt, że leży ona tuż obok jednego z kampusów uniwersyteckich. Ówczesny biskup Parramatty Anthony Fisher poprosił dominikanów o zorganizowanie duszpasterstwa akademickiego na tamtejszym University of Western Sydney. Cztery lata temu otrzymałem od ojca prowincjała pytanie, czy zdecydowałbym się na wyjazd do Australii. W przypadku zagranicznych wyjazdów jest bowiem zwyczaj pytania się, czy ktoś jest w stanie podjąć się takiego wyzwania. Nie jest to bowiem łatwa sprawa – język, zwyczaje, oddalenie, klimat itd. Po krótkim zastanowieniu odparłem, że tak. Po roku przygotowań wsiadłem w samolot i znalazłem się w Australii.
Jak wygląda tamtejsze duszpasterstwo akademickie?
Wzorem dla niego jest duszpasterstwo amerykańskie, czyli praca na kampusie. Kapelan ma swój pokój, salę, gdzie organizuje spotkania dla studentów. Naturalnie staramy się „sprzedawać” polskie wzorce. Udało się to na przykład naszym współbraciom w Nowym Jorku. I my ich wzorem powoli staramy się to robić. Aby lepiej zobrazować charakter tamtejszego duszpasterstwa, opowiem o mojej pracy na Uniwersytecie Katolickim, do którego zostałem „wypożyczony”. Codziennie mamy Mszę św., dyżur w konfesjonale, naturalnie jest też adoracja i czas poświęcony na spotkanie ze studentami w porze lunchu. Raz w miesiącu organizujemy w pubie spotkania z zaproszonymi gośćmi. Po prelekcji jest czas na pytania, dyskusję. Jeśli jest to ktoś lokalny, przychodzi ok. 200 studentów, ale gdy nasze zaproszenie przyjmie osoba o znanym nazwisku, wówczas pojawia się ich nawet ponad 400. W naszej parafii pracujemy we trzech, czyli o. Andrzej Fornal, o. Piotr Kruk i ja.
W Polsce właściwie niewiele wiemy o Australii. Informacje o niej pojawiają się w mediach, gdy zajdą jakieś szczególne okoliczności. Jeszcze mniej wiemy o tamtejszym Kościele katolickim i jego sytuacji.
Społeczeństwo australijskie, podobnie jak wiele społeczeństw zachodnich, jest bardzo zlaicyzowane. Zasadniczo można powiedzieć, że katolicy stanowią zaledwie 20 procent. W związku z tym Kościół australijski jest bardzo rodzinny, gdyż wspólnoty parafialne są małe, ale za to bardzo zaangażowane w życie parafii, diecezji. Ludzi do kościoła chodzi zdecydowanie mniej niż w Polsce. W parafii, którą oddano nam w opiekę, w niedzielnej Mszy św. uczestniczy około 250 osób. W większych wspólnotach będzie to ok. tysiąca. Zatem osoby te doskonale się znają, nie są anonimowe, poza tym zaangażowanie świeckich w życie Kościoła jest o wiele większe niż u nas w Polsce. To świeccy troszczą się o parafię, wykonują te dzieła, które niekoniecznie muszą być wykonywane przez kapłana. Tymczasem w Polsce to księża inicjują wiele przedsięwzięć.
Z jakimi problemami australijski Kościół spotyka się najczęściej?
Społeczeństwo jest bardzo otwarte i nigdy nie spotkałem się z jakimikolwiek przejawami wrogości. Jadąc kolejką czy idąc ulicami, jestem w habicie, na co ludzie reagują z ogromną życzliwością. Natomiast jeśli chodzi o kwestie światopoglądowe, to panuje duża obojętność. Społeczeństwo australijskie nie jest zbudowane na bazie narodu, tylko wspólnych wartości, w związku z tym każdy ma prawo do… Wachlarz tych wartości jest tak szeroki, że pojawiają się problemy z małżeństwami homoseksualnymi, z adopcją dzieci przez takie pary, kwestia aborcji, eutanazji. To wszystko postawione jest na jednym poziomie. Kiedy Kościół katolicki kilka miesięcy temu, po pomyśle przeprowadzenia referendum takiego samego jak w Irlandii (sprawa małżeństw tej samej płci), wystosował list duszpasterski przedstawiający katolicką naukę w tych sprawach, ktoś poczuł się tym urażony i w związku z tym sprawa trafiła do sądu. Miało bowiem dojść do obrazy uczuć osób homoseksualnych. Dla nas, Polaków, czy nawet Europejczyków, może się to wydać dziwne.
Niestety, ton nadają media, a w nich toczy się dyskusja tylko jednostronna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.