Mur z kamieni. Za murem stary ogród. I Biały Klasztor. A im jesteś bliżej, tym bardziej pachnie. Słodko, słodziej i najsmaczniej.
Do ciastkarni Biały Klasztor prowadzi kilka schodków. W środku stoliki, ekspres do kawy. I lada, a za nią słodkości wszelakie. Ciasteczka, ręcznie robione i zdobione pierniki, kuszące smakołyki o oryginalnych nazwach. Brzoskwiniowe wydmy, tofik, pod pierzynką. Wiadomo: w kuchni trzeba i z sercem, i z polotem. Wtedy lepiej smakuje. Więc mieszkańcy Nowego Sącza chętnie przychodzą na latte z najpyszniejszą drożdżówką w mieście. A i coraz więcej turystów, odwiedzając miasto, specjalnie wybiera się do cukierni. Bo być w Nowym Sączu i nie zjeść ciastek od sióstr niepokalanek – to wręcz nie wypada. Bo to właśnie siostry niepokalanki pięć lat temu stworzyły wyjątkową cukiernię: ze słodkościami pieczonymi naturalnie, bez polepszaczy, konserwantów. Samo zdrowie, choć słodkie.
Słodki szczytny cel
Pomysł był prosty: wykorzystując stare zakonne przepisy i korzystając z doświadczeń prowadzenia szkoły gastronomicznej dla dziewcząt, stworzyć ciastkarnię, która będzie się wyróżniać jakością wypieków, smakiem i zapachem. Będzie po prostu najlepsza. A zyski ze sprzedaży pozwolą na bezpłatne funkcjonowanie szkoły gastronomicznej dla dziewcząt, którą na terenie Białego Klasztoru prowadzą niepokalanki. Wiele trudu, ogrom pracy. Ale udało się! Obecnie, dzięki sprzedaży słodkości, kształci się u niepokalanek kilkadziesiąt dziewcząt. Niektóre z nich, jak pani Agnieszka, absolwentka, być może również znajdą zatrudnienie w ciastkarni. Pani Agnieszka (matura w 2007 r.) dwoi się i troi, by na czas zdążyć z babeczkami. Babeczki z ciasta półkruchego, malutkie i chrupiące po upieczeniu, będą nadziewane masami z kajmaku, czekolady i innych dobrodziejstw.
– U sióstr pracuję już 4 lata. Wcześniej nauczyłam się tu fachu. Szkoła była dobra: trzeba było się rzetelnie uczyć i panowała dyscyplina. A w cukierni zajmuję się wszystkim po kolei, ale najchętniej robię torty (w kilku smakach) i pierniki (niemal każdy jest inny) – opowiada. Pani Agnieszce cukierniczego kroku dotrzymuje Kinga, jej rodzona siostra. Babeczki skończone, można zabrać się za zdobienie pierników. Spod wprawnych palców pani Kingi wyłania się słodka koronka. Z lukru naturalnego: na pół kilograma cukru pół szklanki białek. Oraz barwnik. – Zawsze mamy dużo pracy. Ale przed świętami zamówień jest zatrzęsienie. Sama się dziwię, że dajemy radę – śmieje się pani Kinga. – Wtedy trzeba dokładnie przemyśleć, jak rozłożyć pracę, żeby wszystko się udało. Klienci muszą być zadowoleni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).