Nie ma dowodów, że ks. Franciszek Blachnicki został otruty, ale z pewnością zmarł wkrótce po tym, jak dowiedział się, że jego współpracownikami w Carlsbergu była dwójka agentów bezpieki.
Niedawne sympozjum w Sejmie przypomniało postać sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, słusznie nazwanego prorokiem nowej ewangelizacji w Polsce. Dramatyczne nieraz koleje jego życia nadal są mało znane, podobnie jak okoliczności jego śmierci. Zmarł nagle 27 lutego 1987 r. w Carlsbergu. Miał wówczas 67 lat. Od dawna był traktowany jako jeden z głównych wrogów Polski Ludowej. Kolejne podejmowane przez niego inicjatywy, a więc Krucjata Wstrzemięźliwości czy ruch rekolekcyjny, który później przekształcił się w Ruch Światło–Życie, władza traktowała jako przełamywanie swego monopolu na wychowanie młodzieży. Im więcej ludzi wspierało działania ks. Blachnickiego, tym większe siły reżim kierował przeciwko niemu, prowadząc z nim już od końca lat 50. XX w. walkę na trzech płaszczyznach: administracyjnej, propagandowej oraz operacyjnej z użyciem sił tajnej policji.
Nowi współpracownicy
Stan wojenny zastał ks. Blachnickiego w Rzymie. Ponieważ do kraju nie mógł powrócić, w 1982 r. zamieszkał w ośrodku polskim „Marianum” w Carlsbergu w RFN. Założył tam Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Światło–Życie, którego częścią była także drukarnia i wydawnictwo „Maksimilaneum”. Ksiądz Blachnicki chciał, aby Carlsberg stał się punktem promieniującym nowymi ideami nie tylko na Polskę, ale także na całą Europę Wschodnią. W tym celu powołał Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów (ChSWN), która organizowała sympozja, seminaria, spotkania przedstawicieli różnych narodów oraz szczególnie znane Marsze Wyzwolenia Narodów. Miał kontakt z dysydentami z wielu krajów komunistycznych. W 1984 r. w Carlsbergu pojawili się jego nowi współpracownicy, małżeństwo Andrzej i Joanna Gontarczykowie. Ona, doktor socjologii, była adiunktem w Instytucie Kształcenia Nauczycieli w Łodzi; on był kierownikiem Przedsiębiorstwa Rozpowszechniania Filmów. Działali w „Solidarności”, a do Niemiec wyjechali w 1982 r. w ramach akcji łączenia rodzin. Jak opowiadali, w połowie 1983 r. poszli na wykład ks. Franciszka Blachnickiego i zafascynowani jego osobowością postanowili poświęcić się dziełu, które tworzył w Carlsbergu.
Szybko zdobyli zaufanie księdza, który powierzył im kierowanie drukarnią oraz wydawnictwem. W 1985 r. Jolanta Gontarczyk została prezesem ChSWN i jedną z najważniejszych osób w Carlsbergu. W istocie oboje byli niebezpiecznymi agentami SB, zwerbowanymi do współpracy jeszcze w latach 70. XX wieku. Nadano im wówczas pseudonimy „Yon” i „Panna”. Wiosną 1982 r. zostali przejęci przez wywiad PRL. Po przeszkoleniu we wrześniu 1982 r. „duet agenturalny” został przerzucony do RFN w ramach łączenia rodzin. Zamieszkali w Düsseldorfie. Co było dalej, wiemy z dokumentu Departamentu I MSW (peerelowski wywiad), powstałego w sierpniu 1985 r.: „Na początku 1984 r. agenci, na polecenie Centrali, nawiązali kontakt z ks. Blachnickim, który po okresie półrocznej weryfikacji zaprosił ich do współpracy w prowadzonym przez niego ośrodku w Carlsbergu i w końcu 1984 r. agenci, realizując nasze wytyczne przeprowadzili się z Düsseldorfu do Carlsbergu i poświęcili się całkowicie pracy dla ks. Blachnickiego, stając się obecnie jego najbliższymi współpracownikami”. Docelowo mieli wejść do władz Międzynarodówki Chadeckiej. Przewidywano, że mogą zostać użyci w grze wywiadowczej z Amerykanami. Mieli przyjąć ofertę współpracy z CIA albo innymi zachodnimi służbami. Wszystko to dowodzi, jak ważną dla władz PRL była ich misja w Carlsbergu. Z kraju nadzorował ich doświadczony funkcjonariusz, major, a później pułkownik Aleksander Makowski, naczelnik Wydziału XI (zwalczanie dywersji ideologicznej) w I Departamencie MSW. Wywiad starannie zakamuflował misję „Yona” i „Panny”. Zakładano, że są obserwowani przez niemiecki kontrwywiad, dlatego spotkania z oficerami łącznikowymi z kraju odbywały się poza terenem Niemiec, głównie w Austrii i Jugosławii. Gontarczykowie na forum publicznym zostali zdemaskowani dopiero wiosną 1988 roku. Zagrożeni aresztowaniem przez niemiecki kontrwywiad, uciekli poprzez Jugosławię i Węgry do kraju. Wcześniej w okolicach Carlsbergu zakopali materiały zgromadzone w czasie inwigilacji ks. Blachnickiego oraz jego środowiska. O roli, jaką odgrywali w Carlsbergu, dowiedziano się dopiero w 2003 r., kiedy w IPN udało się odnaleźć dokumenty na ich temat.
Dwa lata później Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach wszczęła śledztwo w związku z domniemaniem, że ks. Blachnicki został otruty. Prowadziła je naczelnik tej komisji, prokurator Ewa Koj.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.