Chcemy dać światu sygnał, że wierzymy w pokojowe współistnienie i pragniemy o nim zaświadczyć.
Trzeba nam odbudować wzajemne zaufanie i wiarę w pokojową przyszłość Kenii. Wskazują na to uczestnicy międzyreligijnego Marszu Nadziei, który jest odpowiedzią na krwawy zamach islamistów na kampus uniwersytecki w Garissie. Zginęło wówczas 148 chrześcijańskich studentów. Teraz tysiąc osób, w tym studenci i nauczyciele, pokonuje pieszo odcinek 800 km, by pokazać, że pokojowe współistnienie ludzi różnych religii jest możliwe.
Marsz rozpoczął się w Garissie, a zakończy w leżącej na pograniczu z Somalią Manderze. Jest to teren, skąd do Kenii napływają islamscy fundamentaliści z ugrupowania al-Shabab, które sieje śmierć i strach. Z tego powodu wiele szkół nie działa, ponieważ nauczyciele boją się wrócić do pracy; w innych brakuje uczniów, ponieważ rodzice nie chcą posyłać dzieci do szkoły w obawie o ich życie.
„Przez miesiąc będziemy szli w skwarze, także przez tereny pustynne gdzie będziemy wystawieni na niebezpieczeństwa, chcemy dać jednak światu sygnał, że wierzymy w pokojowe współistnienie i pragniemy o nim zaświadczyć” – podkreśla uczestniczący w Marszu Nadziei ordynariusz Garissy bp Paul Darmanin.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.