Miłosierny człowiek najpierw doszukuje się dobra. I jeszcze bardziej chce widzieć dobro lub choćby nadzieję, że będzie lepiej.
Miłosierdzie zaczyna się tam, gdzie kończy się obgadywanie. Z jakiegoś bowiem powodu potrzebujemy, a nawet znajdujemy radość w mówieniu źle o innych. Nie wybaczamy, nie zapominamy, ale wypominamy. Czasami faktycznie mowa jest o realnym złu. Najczęściej jednak jest to opowieść typu: „On to zrobił i mnie jest źle”. Albo: „Ponieważ mnie jest źle, to ktoś musi być winien”. Ludzie niemiłosiernie potrafią obgadywać innych.
A miłosierny człowiek najpierw doszukuje się dobra. I jeszcze bardziej chce widzieć dobro lub choćby nadzieję, że będzie lepiej. W jakimś sensie człowiek miłosierny „połyka złe wieści” i w swoich wnętrznościach je „trawi”, przeobraża. Nie wychodzą z niego w postaci, w której do niego trafiły. Złe wieści zmieniają się w dobrą nowinę. To jest niesamowita właściwość ludzi miłosierdzia. Dzięki nim świat staje się lepszy i zmniejsza się „masa całkowita zła”.
Gorzej, jeśli człowiek niemiłosierny „łyknie” małą dawkę zła, a wyrzuci z siebie pomyje złości. Są tacy ludzie, którzy potrafią zmieszać z błotem wszystko i wszystkich. Z tym że błoto jest w nich. Ale miłosierni zwyciężą. Jezus powiedział: „Jam zwyciężył świat”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).