Siostry kapucynki NSJ w Polsce mają zaledwie 5 domów. 3 z nich znajdują się na terenie archidiecezji lubelskiej.
Lublin, Piaski i Wąwolnica – najważniejsze miejsca zgromadzenia sióstr kapucynek Najświętszego Serca Jezusowego. Pierwszy był Lublin. To tu w 1987 r. przyjechały z Włoch trzy siostry. Natychmiast rozpoczęły naukę języka polskiego na KUL i posługę w duszpasterstwie młodzieży w parafii kapucynów na Poczekajce. Zakonnice najpierw mieszkały w domu akademickim KUL, potem na stancji, by w końcu w 1990 r. trafić do swojego zakonnego domu, którym stał się budynek przy ul. Romanowskiego 1. Już po kilku miesiącach do tego domu trafiło pierwsze dziecko, a potem kolejne. Zgodnie z założeniami zgromadzenia, w 1995 r. dom sióstr kapucynek stał się Domem dla Dzieci im. Matki Weroniki.
Odnalezione drogi
Są młode, wesołe. Jeszcze nie tak dawno wiele z nich prowadziło zwyczajne życie. Nie zamierzały być zakonnicami. Jedne były zakochane, inne miały stałą pracę i własne mieszkanie. Przyszedł jednak moment, w którym każda z nich zapytała: „Panie, co chcesz, abym czyniła”. Pan każdą powołał na swój sposób. W wielu wypadkach ich decyzja była szokiem dla otoczenia, ale jak mówią, gdy Pan Bóg powołuje, czuje się taką determinację w sercu, że nic nie może przeszkodzić, by pójść za Nim. Dziś po kilku latach widać, że cieszy je to, co robią.
– Naszym charyzmatem jest przede wszystkim niesienie miłości miłosiernej najbardziej potrzebującym – mówi s. Anna Szaniawska, przełożona lubelskiego domu. – Głównie opiekujemy się dziećmi opuszczonymi i potrzebującymi pomocy, ale staramy się też szukać innych miejsc i sposobów dotarcia do największej biedy człowieka. Jesteśmy posłane do ludzi z marginesu, opuszczonych, pogardzanych. Ale te formy naszej działalności zmieniają się na przestrzeni lat. Jak powstawało zgromadzenie, nasz założyciel rozpoczął pracę z dziećmi na Sycylii – opowiada s. Ania. – Tam były trzęsienia ziemi i dosyć trudna sytuacja polityczna. Teraz we Włoszech siostry już nie prowadzą domów dziecka, a zajmują się matkami z dziećmi. U nas też z czasem będzie się to zmieniało – dodaje.
Do tej pory u sióstr kapucynek w Lublinie miejsce w rodzinnym domu dziecka mogły znaleźć zupełnie małe dzieci. Teraz umieszczane są tu dzieci od 10. roku życia. – Cały czas patrzymy, do czego Pan Bóg nas powołuje – mówi przełożona kapucynek. – Dziewczyny, które kiedyś u nas mieszkały, a teraz się usamodzielniły, bardzo często potrzebują naszej pomocy, także moralnej. Niektóre z nich są już matkami z dziećmi i zostały same, więc niejednokrotnie wracają do nas po wsparcie.
Miłość miłosierna
W kapucyńskim domu w Lublinie mieszka 35 osób. – Codzienność wymaga od nas dużo wzajemnej miłości i miłosierdzia – uśmiecha się s. Magda Sitkowska odpowiedzialna za dzieci. – Nasze życie podporządkowane jest dzieciom. Aktualnie to 10 dziewczyn w wieku od 12 do 18 lat – opowiada. – Nie zawsze jest łatwo, jak to w rodzinie. Zdarzają się kłótnie, trzaskanie drzwiami. Pokazujemy im jednak, że warto do siebie wrócić. Uczymy je rozmawiać. Często w niektórych sytuacjach jesteśmy zwyczajnie bezradne, ale wtedy ratunek jest w modlitwie – podkreśla.
– Dziewczyny bardzo się identyfikują z naszym domem, choć nie ukrywam, że czasami przechodzą okres buntu – mówi s. Ania. – Na ten moment jesteśmy ich „rodzicami”, a wiadomo, że przeciw rodzicom wypada się buntować. One są w trudnym wieku i nie jest im łatwo, szczególnie w gimnazjum, powiedzieć, że mieszkają u sióstr. Muszą przejść wiele barier, ale jak już zaakceptują ten fakt, to się nim szczycą. – Dbamy o to, by się rozwijały – podkreśla s. Magda. – Staramy się rozbudzać ich aspiracje, a często uczymy prostych i oczywistych rzeczy – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).