Czymże jest płonąca lampa bez pamięci o przyszłości? Tylko pustym znakiem? Czy może rechotem zagłuszającym lęk przed bliżej nie znanym?
Celowo nie użyłem słów zwyczaje i tradycje. Bo te mają w sobie coś wzniosłego, świętego, mistycznego. Obyczaj zaś kojarzy się z czymś pospolitym, wypranym najczęściej ze znaczenia, symboliki. Do tej gry słów sprowokowała mnie akcja, zainicjowana przed kilkoma dniami na jednym z portali społecznościowych. „Nie dla ZNICZY! Modlitwa zamiast ZNICZA!” Jak każda tego typu inicjatywa ta również zyskała wielu zwolenników i przeciwników. Co zaś najważniejsze sprowokowała – przynajmniej kilka osób – do rzeczowej dyskusji.
O górze śmieci akcję ilustrującą pisał nie będę. Zrobiłem to w tym samym czasie przed kilku laty. Zdaje się z marnym odzewem. Co nie znaczy, że problem przestał istnieć. W dyskusji raczej chodziło o to, że znak zwielokrotniony traci na znaczeniu. A właściwie nawet nie o zwielokrotnienie chodzi, co o pozbawienie go kontekstu duchowego.
Rzeczywiście, pamiętam jedną taką parafię. Procesje niemalże biegających wielbłądów, objuczonych tonami opakowań, wyładowywanych przy kolejnych grobach, zupełnie ignorujących to, co działo się w otoczeniu. Ignorujących to momentami za delikatnie powiedziane.
Przecież o znak chodzi. Tak ktoś zauważył. Owszem, ale ten znak nie na pustkę wskazuje. Nie na pamięć nawet. A jeśli już nawet na pamięć, to nie sięgającą w przeszłość, lecz w przyszłość. Bo światło nie jest znakiem życia, które się skończyło. Takim jest lampa zgaszona. Zapalone światło to pamięć o przyszłości, o życiu trwającym, o czekającej pełni. Czymże jest zatem płonąca lampa bez pamięci o przyszłości? Tylko pustym znakiem? Czy może rechotem zagłuszającym lęk przed bliżej nie znanym, czy – jak woli wielu – lęk przed nieistnieniem w jakikolwiek inny sposób poza ludzką pamięcią. Więc może warto przy okazji zauważyć, że to nie ludzka pamięć lecz Bóg przedłuża istnienie. Pamięć Boga je podtrzymuje. Jak mawiali święci ojcowie – gdy Bóg zapomina człowiek przestaje istnieć.
Więc kwiaty – wyraz wdzięczności żywych dla żywych. I światło. Niekoniecznie znicz. Światło. Znak nadziei, że Bóg żywych tych, którzy żyją w naszej pamięci nie wymazał ze swojej pamięci. To dopiero byłby dramat. Znak zmartwychwstania. Znak życia nie mającego kresu.
To, co napisałem wyżej dla wierzącego powinno być czymś oczywistym. Widać nie jest, skoro tyle powierzchowności, a czasem wręcz elementarny brak kultury. Na te zjawiska można reagować w dwójnasób. Złością i agresją lub wychowaniem. Dlatego komentarz przypominający istotę zaduszkowego czasu.
Jeśli już przypominamy. Uroczystość Wszystkich Świętych jest świętem nakazanym. Czyli mamy obowiązek uczestniczenia we Mszy świętej. To w niej urzeczywistnia się tu i teraz pamięć Boga i zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią. To ona jest prawdziwym świętych obcowaniem dla nas, pielgrzymujących na ziemi. To bez niej znak światła traci swój sens, kultura znaku staje się antykulturą.
Na koniec jedna myśl o wyznawcach dyni. Nie mam nic przeciw. Ale bardzo proszę… Jest tyle dni w roku, jest dzień psa, kota, zakochanych, księgowych… Znajdzie się wolny dzień i na dynię. Nie musicie zawłaszczać naszego święta. Bo to jest zawłaszczanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to podstawowy wymiar Kościoła, dany do kultywowania i rozwijania stylu życia.
Rola Konferencji Episkopatu jest służebna wobec Ewangelii, wspólnoty Kościoła...