Wikary z Piecek powiedział GN, że czuje się zniszczony fałszywym oskarżeniem o pedofilię.
Warmia. Prokuratura Rejonowa w Mrągowie umorzyła śledztwo ws. posiadania pornografii dziecięcej przez księdza wikarego z Piecek w archidiecezji warmińskiej. Powód: nie znaleziono żadnych podstaw do wniesienia aktu oskarżenia. Za tą suchą informacją kryje się krzywda wyrządzona ks. Maciejowi Burdyńskiemu (5 lat kapłaństwa) przez prokuraturę i policję, które najwyraźniej traktują księdza jako osobę z definicji podejrzaną o pedofilię. Jakie są fakty? W czerwcu br. ks. Maciej Burdyński miał wypadek samochodowy, podczas którego zgubił telefon, starą nokię 6610i. Kiedy telefon się odnalazł, policja uznała, że znajdują się na nim zdjęcia pornografii dziecięcej. Po księdza przyjechało 4 policjantów i zabrali go z lekcji ze szkoły, w której uczy religii. Na plebanii zabezpieczono jego komputer i przewieziono go na komisariat. Nie zaleziono na nim żadnych materiałów pornograficznych. Księdza Macieja zabrano na komisariat. Tam wyjaśnił, że telefon dostał kilka lat temu od swojej siostry. Zapytano go, czy ma w telefonie zdjęcia dzieci. Nie pokazano jednak, które uznano za pornograficzne. – Powiedziano mi, że muszę poczekać na opinię biegłego. Dopiero po 48 godzinach spędzonych w areszcie pokazano mi jedno podejrzane zdjęcie. Widać na nim szwagra z synem, zrobione jest w łazience. Gdyby pokazano mi je od razu, zadzwoniono do mojej siostry i szwagra, żeby zidentyfikowali to zdjęcie, byłoby po sprawie – wyjaśnia GN ks. Maciej. Kazano mu zapłacić 4 tys. złotych poręczenia za wypuszczenie. Informacja poszła natychmiast w świat: kolejny ksiądz oskarżony o pedofilię. Przekazała ją także Katolicka Agencja Informacyjna. Decyzję o umorzeniu postępowania Prokuratura Rejonowa w Mrągowie wydała 28 sierpnia br. Ks. Maciej w rozmowie z GN powiedział, że cała ta sprawa wiele go kosztowała. Czuje się tym zniszczony. Podkreśla jednak, że cały czas miał wsparcie swojego proboszcza i parafian, którzy nie dali wiary oskarżeniom. Nie kryje także swojego żalu, że żadna z katolickich redakcji z nim osobiście nie rozmawiała o tej sprawie.
Moim zdaniem:
Księże Macieju, przepraszam za nasze zaniedbanie. Cała ta sprawa, której padł ksiądz ofiarą, jest dowodem, że policja, prokuratura, media, także katolickie, a śmiem twierdzić, że my wszyscy, ulegamy jakiejś psychozie. Niestety, przypadki kilku księży, którzy dopuścili się nadużyć seksualnych na dzieciach, nieustannie nagłaśniane przez media, często do przesady epatując szczegółami i czerpiąc wyraźną satysfakcję z kompromitowania duchownych, zrobiły swoje. Człowiek w sutannie stał się w jakimś sensie urzędowo podejrzany o tego typu rzeczy. I kiedy pada oskarżenie, nie mamy odwagi tego kwestionować. Wiem, że nie wolno tego zbyć stwierdzeniem „sorry, taki mamy klimat”. Wierzę, że krzywda, która spotkała księdza, będzie lekcją dla prokuratury, policji i dla mediów, także katolickich, aby do tego typu spraw podchodzić z wielką ostrożnością. Prawda, domniemanie niewinności, dobre imię człowieka muszą pozostać nienaruszalnymi zasadami.
Ks. Tomasz Jaklewicz
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.