Francja przygotowuje się na kolejną demonstrację ruchu „La Manif pour tous”, który przed niespełna dwoma laty skłonił ponad milion Francuzów do wyjścia na ulice w proteście przeciw tak zwanym małżeństwom homoseksualnym.
Od tego czasu ruch się skonsolidował, ma 40 tys. aktywnych działaczy, a ponad 300 tys. Francuzów abonuje jego newsletter. Ruch poszerzył też zakres swej działalności. Nadal domaga się odwołania prawa, które zmieniło definicję małżeństwa. Protestuje też przeciwko promocji ideologii gender w szkołach, sztucznemu zapłodnieniu i eutanazji. 5 października pod tymi hasłami chce zgromadzić na ulicach Paryża setki tysięcy Francuzów.
Powodów do niezadowolenia jest wiele. Nasilają się też postawy antychrześcijańskie i antysemickie. W porównaniu z rokiem ubiegłym dwukrotnie wzrosła liczba aktów agresji skierowanych przeciwko wspólnocie żydowskiej. Niemal codziennie dochodzi do profanacji katolickich świątyń i cmentarzy. 11 września przedstawiciele episkopatu rozmawiali na ten temat z premierem Manuelem Vallsem i trzema ministrami. Było to tradycyjne doroczne spotkanie rządu z władzami Kościoła. Rząd obiecał, że zajmie się tą sprawą i polecił szczegółowo informować policję o wszystkich antychrześcijańskich incydentach. Zbiegiem okoliczności następnego dnia sąd w Paryżu uniewinnił działaczki Femenu, które w lutym ubiegłego roku wtargnęły do katedry Notre Dame, przerwały trwającą tam liturgię i półnagie obrzucały obelgami katolików, a w szczególności Benedykta XVI. Sąd nie dopatrzył się w tym zachowaniu antykatolickiej prowokacji.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.