Życie na walizkach

Ziemia nie jest naszym domem na wieczność. Ale na wieki ma przetrwać miłość. To chyba jednak powinno coś znaczyć.

Reklama

Wakacje to czas zmian. W parafiach znaczy się. Jedni księżą odchodzą, drudzy przychodzą. Normalka. Tak było zawsze. To podobno ma sens. Ale przyznaję, im jestem starszy, tym z tym większą niechęcią do tej karuzeli podchodzę.

Należę do grupy ludzi, którzy ciągle mieszkają w parafii swojego chrztu. Pamiętam kilku proboszczów, a wszystkich wikarych nie umiałbym nawet policzyć. Z całą odpowiedzialnością za swoje słowa mogę powiedzieć, że każdy z nich wnosił w naszą parafię coś nowego. Wielu coś naprawdę ożywczego. Tak, to prawdziwe bogactwo. Jednocześnie widzę, jak wiele moja parafia jako wspólnota każdorazowo traciła po odejściu tego czy innego kapłana. Często niepotrzebnie.

Też dawniej uważałem, że jeśli jakaś parafialna wspólnota rozpada się po odejściu jej opiekuna, to znaczy że za bardzo zbudowana była na człowieku. Dziś jednak myślę, że to nie do końca tak. Dlaczego? W każdej wspólnocie wielką rolę odgrywają przecież liderzy. To od nich zależy styl tej grupy, jakieś uporządkowanie panujących w niej relacji i wiele wiele innych. Z racji sprawowanego urzędu kapłani są takimi liderami. Najczęściej nie jedynymi, ale bardzo istotnymi. Gdy są przenoszeni gdzie indziej, a na ich miejsce przychodzą nowi, siłą rzeczy na nowo trzeba układać wiele spraw. I co też trudne, na nowo zbudować więź z tym nowym liderem. Nie chodzi nawet o to, że nie zawsze się to udaje. Sęk w tym, że nie udaje się prawie nigdy. Chyba że wspólnota ma silnych, świeckich liderów, a nowy kapłan zastany stan rzeczy zaakceptuje. Pytanie tylko, czy silna pozycja świeckich liderów we wspólnotach to coś, do czego faktycznie należałoby dążyć...

Więzi towarzyskie, jakie kapłani w parafiach zawiązują,  mogą te zmiany przetrwać. Ale więzi duchowe, wynikłe z pracy w katechezie, wspólnotach czy nawet z posługi w konfesjonale, zwyczajnie znikają. A przecież mają one w duszpasterstwie ogromne znaczenie. To dzięki nim kapłan może być ojcem, bratem czy synem, a nie urzędnikiem Pana Boga. To skarb, którego chyba ciągle nie dostrzegamy...

Inna rzecz, że te ciągłe zmiany sprawiają z czasem, że kapłani coraz mocniej się wykorzeniają. Przesadzani z miejsca na miejsce tracą zdolność nawiązywania nowych więzi. Nie wiem, czy jest w stanie zastąpić je wspólnota kapłańska....

Tak, to prawda: nie powinniśmy zbytnio przyzwyczajać do tego, co mamy tu na ziemi. Kiedyś wszystko będziemy musieli zostawić. Ale uwaga: wszystko z wyjątkiem miłości. Pisał przecież św. Paweł, że ona trwać będzie nawet wtedy, gdy niepotrzebna będzie nadzieja, a wiarę zastąpi poznanie twarzą w twarz. Może jednak warto pozwolić miłości chrześcijańskiej wzrastać, a nie zmuszać – bez ważnego powodu – do ciągłego odradzania się na nowo?

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama