O wojnie sprawiedliwej i służbie do ostatniej kropli krwi z ks. płk. prał. dr. Stanisławem Gulakiem, kapelanem Garnizonów Kraków i Kraków-Balice, rozmawia Anna Kaik.
Anna Kaik: Dlaczego żołnierze obchodzący 15 sierpnia, święto Wojska Polskiego mają swoich „księży specjalnych” – kapelanów wojskowych?
Ks. płk Stanisław Gulak: Dobre pytanie. Użyła pani słowa „specjalnych”. Generalnie kapelani nie są „specjalni”, w moim jednak przypadku jest tak, że od 6 lat pełnię służbę jako dziekan wojsk specjalnych krakowskiej jednostki „Nil”. Mamy kilka miejsc w Polsce, gdzie są jednostki specjalne i tam są kapelani tych jednostek. To nowy, powołany 7 lat temu rodzaj wojsk, najbardziej elitarny i najlepiej wyszkolony do zadań specjalnych w kraju i poza jego granicami. Duszpasterstwo wojskowe zaś jest oczywiście specyficzne, intrygujące, nie specjalne, a raczej specjalistyczne. Dzisiaj armia jest zawodowa. Ksiądz, który jest żołnierzem, zna specyfikę służby, ponieważ jest na posterunku razem z żołnierzami. Błogosławi im, modli się, ale także sam się szkoli – zdaje egzaminy sprawnościowe, zdobywa poszczególne kwalifikacje. Jest na poligonie podczas skoków spadochronowych i jest na wojnie. Tam, gdzie wojsko, tam kapelan.
Jaki był najtrudniejszy problem, z którym Ksiądz musiał się zmierzyć?
Niewątpliwie śmierć. Jestem kilkanaście lat w wojsku i wiem, czym jest nagła śmierć żołnierza. Pierwszy raz pamięta się chyba najbardziej. Była to śmierć pilota, który zginął w samolocie iskra w 2001 roku, podczas lotu ćwiczebnego. Później też miałem wiele spotkań ze śmiercią żołnierzy, którzy wracali w trumnach z niedokończonych misji na Bałkanach, w Iraku czy Afganistanie.
W roku 2009 zginął Piotr Marciniak, 30-letni żołnierz z krakowskiej jednostki.
Tak, to było dwa tygodnie po tym, jak miałem okazję z delegacją ministerstwa odwiedzać naszych żołnierzy w Afganistanie. Byłem tam we wszystkich naszych bazach. Niestety, później odprowadzałem go na miejsce wiecznego spoczynku, głosiłem słowo Boże na jego pogrzebie i sprawowałem Eucharystię. Śmierć bardzo łączy i solidaryzuje, wszyscy wtedy stajemy się jedną rodziną, pogrążoną w żałobie. Pamiętam niesamowicie godne zachowanie ojca tego żołnierza, jak i całej jego rodziny, która choć w bólu, ale bohatersko przeżywała cały ten dramat. Niestety, śmierć jest wpisana w służbę żołnierską. O tym mówi przysięga wojskowa, którą żołnierz składa na sztandar: „Będę bronił do ostatniej kropli krwi”.
Co jest najważniejsze w tak trudnych momentach?
Najważniejsze jest spotkanie z rodziną. W każdej jednostce jest zorganizowany tzw. zespół powiadomienia, w którego skład wchodzą: dowódca jednostki, psycholog, kapelan i oficer wychowawczy. Zespół ma za zadanie przekazać rodzinie tę smutną wiadomość, zanim media powiadomią, że zginął żołnierz. To najtrudniejszy moment. Wtedy najważniejsze staje się właśnie bycie z tą rodziną, która musi zmierzyć się z problemem dotykającego ją nagle bólu, że już więcej nie zobaczy męża, syna, brata... W wielu przypadkach nie trzeba nic mówić, tylko po prostu być.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).