Grzechu się nie dziedziczy. Skutki grzechu poprzednich pokoleń bardziej przypominają pokaleczenie. O uzdrawiającej mocy Kościoła z franciszkaninem o. Pacyfikiem Iwaszko rozmawia ks. Rafał Starkowicz.
Ks. Rafał Starkowicz: Skąd pomysł, żeby organizować rekolekcje o obciążeniach pokoleniowych?
O. Pacyfik Iwaszko: Ludzie często czują, że mają jakieś obciążenia w rodzinie. Objawia się to w przeróżnych zahamowaniach. Pojawiają się lęki…
To skutki grzechu poprzednich pokoleń?
Czasami skutki działania poprzednich pokoleń „przylepiają się” nie jako wina, ale jako dziedzictwo, podobnie jak dziedziczne choroby. Wówczas potrzeba ingerencji Kościoła i ludzi, którzy pomodlą się o uzdrowienie i uwolnienie. Odetną skutki grzechu.
Grzech wiąże się z winą i w rezultacie z karą…
Grzech jest gładzony poprzez sakrament chrztu. Jego się nie dziedziczy. Skutki grzechu poprzednich pokoleń bardziej przypominają pokaleczenie.
Chodzi o wymiar duchowy czy raczej psychologiczny?
Na pewno jest to obecne na płaszczyźnie psychicznej. Dotyczy to chociażby lęków, które wynikają z postawy rodziców. Podobnie jest z przemocą w rodzinie. Ludzie potrzebują uzdrowienia. Kluczowe jest tu poznanie korzeni swojej rodziny i potrzeba przebaczenia. To tworzy okazję do tego, by nie powtarzać tych samych błędów raniących naszych bliskich.
Jak rozpoznaje się zatem, że człowiek doświadcza obciążenia pokoleniowego?
Poprzez rozmowę. Można wówczas już na wstępie rozeznać, co jest przyczyną cierpień człowieka. Poza tym kapłan, który przewodniczy modlitwie, otrzymuje Boże prowadzenie.
Można tłumaczyć swoje niepowodzenia skutkami grzechów poprzednich pokoleń?
Bardzo niebezpieczne jest zrzucanie winy na innych, czasem na poprzednie pokolenia. Nie wolno obwiniać swoich przodków. My też coś po sobie pozostawimy. Według Pisma Świętego każdy odpowie za swój własny grzech. Czytamy o tym w Księgach: Powtórzonego Prawa, Ezechiela, Jeremiasza czy w Ewangelii św. Jana… Jeden z nich mówi wyraźnie: „ojcowie nie ponoszą śmierci za winy synów, ani synowie za winy ojców. Każdy umrze za swój własny grzech” (Pwt 24). Owszem, na życie człowieka może oddziaływać postawa matki czy ojca. Jednak wielu, którzy chcą prosić o uzdrowienie, mają po prostu problemy z samymi sobą. Wówczas potrzeba im modlitwy wstawienniczej w ich intencji.
Jak uciec przed niezdrową egzaltacją?
Kardynał Ratzinger wydał przed laty instrukcję nt. modlitwy o uzdrowienie. Napisał w niej, że dobrze jest wskazać konkretne miejsca do takiej modlitwy, np. jakieś sanktuarium, że trzeba pamiętać o wstawiennictwie świętych… Nie chodzi tu o szukanie cudowności. Trzeba się modlić, chociaż nie wszyscy ludzie będą uzdrowieni. W uzdrowieniu chodzi po pierwsze o nawrócenie człowieka oraz o pogłębienie wiary, nadziei i miłości. Za tym idzie dotykanie całej sfery emocjonalnej relacji z Bogiem i ludźmi. Chodzi o to, by wykorzenić to, co naprawdę niszczy nas od środka, ale także niszczy rodziny i nasze otoczenie. Chodzi mi o pychę, żądze zmysłowe, złość, zawziętość, brak przebaczenia, oziębłość. Ta ostatnia jest przeszkodą do doświadczenia miłości Boga. Widzę, że kiedy to jest uzdrawiane, ludzie doświadczają także uzdrowienia fizycznego. Czasem też dzieje się na odwrót. Najpierw następuje doświadczenie fizyczne, aby człowiek mógł doświadczyć uzdrowienia duchowego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).