Miała 13 lat, gdy pierwszy raz pojechała na Woodstock. Mnie więcej w tym samym czasie zaczęła śpiewać w parafialnej scholi. Do dziś nie zrezygnowała ani z Kościoła, ani z Woodstocku. Zdarzało się, że jechała tam wprost z krzeszowskiego Spotkania Młodych.
Już jako nastolatka Sandra wyróżniała się spośród rówieśników. Nawet nie to, że wyglądała inaczej, choć jaskrawoczerwone włosy i czarne skórzane wdzianka każdemu rzucały się w oczy. Bardziej chodziło o muzykę, której Sandra słuchała. Na playliście Sandry deathmetalowe zespoły mieszały się z ciężkim rockiem. Wyróżniało ją także to, że systematycznie uczęszczała na Msze święte. Pamięta dobrze spojrzenia ludzi, kiedy siedziała z tą swoją czerwoną głową w kościelnej ławce. A jak na Wielkanoc poszła tak ubrana z darami do ołtarza, to myślała, że się zapali od spojrzeń i komentarzy.
Ciekawe, ale heavymetalowe brzmienia nie przeszkodziły tej młodej dziewczynie zaangażować się w parafialną scholę. Może szukała jeszcze wtedy dla siebie miejsca w życiu? Tak rozdwojona pojechała na swój pierwszy Woodstock. – Było wspaniale – mówi dziś z przekonaniem, choć pojechała w tajemnicy przed rodzicami. – Spotkałam ludzi takich jak ja. Tu nikt o nic nie pytał, nikt cię nie oceniał. Tego potrzebowałam – wspomina. Potrzebowała też jeszcze jednego: akceptacji. Tak jak wielu podobnych jej woodstockowiczów. – Mnóstwo ludzi jedzie tam po to, żeby ktoś ich dostrzegł, porozmawiał.
Wtedy czasami na ich drodze pojawiają się księża z Przystanku Jezus. Tak jak na mojej drodze pojawił się ks. Artur. Myślę, że większość z nas jeździ do Kostrzynia po to, żeby ktoś ich tam znalazł. Nie o rekord chodzi Wielką ewangelizację na tegorocznym Przystanku Jezus, organizowanym od lat na polach kostrzyńskich obok Przystanku Woodstock, poprowadzi bp Edward Dajczak, urodzony w niedalekim Świebodzinie ordynariusz koszalińsko-kołobrzeski. Obecna będzie jak zwykle Wspólnota św. Tymoteusza z Gubina, skupiająca księży, zakonnice i wolontariuszy świeckich, z wielkim projektem „Młodzi młodym”.
Ludzie z Przystanku Jezus będą organizować rekolekcje, by w ten sposób ewangelizować uczestników Przystanku Woodstock. Na tym mniej więcej polega istota Przystanku Jezus. Najlepiej o tym opowiada ks. Artur. – Naprawdę nie wiem, który to będzie mój Przystanek Jezus – ks. Artur rozkłada ręce. Nie o bicie rekordów przecież tu chodzi. – Kilkanaście razy? Może dwanaście, trzynaście? Najważniejsze, że za dwa tygodnie znowu tam jadę. Z ludźmi z Polkowic. Tymi, których wiele lat temu zabrałem po raz pierwszy do Kostrzynia. Są dorośli, mają za sobą kursy i szkolenia ewangelizacyjne. Chętnie zabrałbym także młodych stąd, z Bolesławca, ale są jeszcze niepełnoletni – żałuje.
Najpierw pytania, potem konkrety
Jak ewangelizować woodstockowiczów? Co zrobić, żeby chcieli porozmawiać z księdzem, zamiast tańczyć pogo w błocie pod sceną albo pić z koleżkami w namiocie? Z pozoru sprawa jest z góry przegrana – przegonią klechę na cztery wiatry. A jednak jest inaczej. – Moją metodą jest wbijanie się do mojej ulubionej grupy: tych z pentagramami na skórze i w ubrankach z odwróconymi krzyżami, uważających się za groźnych satanistów. A tak naprawdę to ludzie skrzywdzeni przez życie. Tymi pentagramami pokazują swój bunt i wołanie o pomoc. Dalej nie muszę już szukać – mówi ks. Artur.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.