Głos wołającego na pustyni

Żółty dom w Błotnicy nie różni się od innych stojących po sąsiedzku. Może tylko tym, że jego mieszkańcy postanowili oddać życie Bogu.

Reklama

O swoim domu mówią: Oaza. W Polsce są takie dwie: w Nowym Radzicu pod Lublinem i w pod kołobrzeskiej Błotnicy. Członkowie Koinonii zamieszkali w tej niewielkiej wsi na Pomorzu w październiku 2012 roku. Jest ich sześcioro. Trzy siostry i trzech braci, w tym księża. W ubiegłym tygodniu błotnicka Oaza wzbogaciła się o drugiego duszpasterza – ks. Pawła Budynę. Jego święcenia były wielkim wydarzeniem dla całej wspólnoty, także tej diecezjalnej. Od chwili przekroczenia progów kościoła w Gościnie wiadomo było, że będą to „niezwykłe”, choć jak najbardziej kanoniczne święcenia. Pełne radosnego uwielbienia Boga i gromkiego „amen” powtarzanego przez całą wspólnotę w odpowiedzi na usłyszane słowa bp. Edwarda Dajczaka, szafarza sakramentu. Tak, jak pełni radości i gotowości do bycia na „tak” Panu Bogu są ludzie, którzy tworzą tę wspólnotę. Łączy ich ewangelizatorski zapał i… przyjaźń. – Ta wspólnota ma wpisaną przyjaźń w swoje DNA – kiwa głową Monika Wojciechowska, odpowiedzialna za funkcjonowanie domu w Błotnicy. – Normalnie w świecie przyjaźnimy się z kimś, z kim mamy jakiś „feeling”, dobrze się z nimi czujemy. Natomiast we wspólnocie staramy się budować przyjaźń ze wszystkimi, z którymi żyjemy. Nawet jeśli spontanicznie ta przyjaźń nie przychodzi, to staje się… zadaniem. Jest czymś więcej niż spontanicznym odruchem – dodaje ks. Robert Hetzyg, który na stałe mieszka i służy we wspólnocie celibatariuszy Koinonii w Nowym Radzicu.

Ręce pełne roboty

Koinonia Jan Chrzciciel jest kanonicznie uznanym stowarzyszeniem wiernych. Choć istnieje od ponad 30 lat i ma swoje domy rozsiane po całym świecie, jeszcze wciąż mało znanym. – Różnie listy są do nas adresowane: „Kolonia Jan Chrzciciel” albo „Pani Koinonia i Jan Chrzciciel” – przyznaje ze śmiechem Monika, ale dodaje, że powoli zaczynają być rozpoznawalni. Choćby przez organizowane razem ze Szkołą Nowej Ewangelizacji kursy czy comiesięczne modlitewne Wieczory Chwały w pobliskim Gościnie. – Coraz więcej głosimy też rekolekcji w parafiach. W pierwszym roku pojechaliśmy na jedne rekolekcje wielkopostne, w tym roku zaplanowane są cztery tury, i więcej nie damy rady – cieszy się z rosnących obowiązków ks. Paweł Kulicki. Koinonię tworzą świeccy, żyjący w rodzinach i prowadzący ewangelizację w swoich środowiskach, oraz osoby konsekrowane, żyjące zazwyczaj w domach takich, jak ten w Błotnicy.

Bez dystansu

– Chodziłam do kościoła, wszystkich praktyk religijnych przestrzegałam punktualnie, ale w codziennym życiu nie było Pana Boga. W pewnym momencie poczułam, że jestem hipokrytką. Wtedy przyszło zaproszenie na rekolekcje „Bóg kocha ciebie dzisiaj”. Powiedziałam Panu Bogu bezczelnie: to jest Twoja ostatnia szansa. I tam spotkałam Jezusa. A jak się Go spotka, szuka się też innych ludzi, którzy mają podobne doświadczenie. Trafiłam na środowisko Szkoły Nowej Ewangelizacji, przeżyłam kolejne kursy: Filip, Paweł, Jan. Byłam zachwycona doświadczeniem obecności Boga w naszym życiu, zapalił się we mnie zapał ewangelizatorski, żeby podzielić się kerygmatem z innymi – opowiada o swojej drodze do życia konsekrowanego Monika. Tę chęć odkryła we Włoszech, gdzie narodziła się Koinonia. Żyją jak we wspólnocie zakonnej. Dzień w Oazie zaczyna się o godz. 5. Do godz. 22 czas wypełnia modlitwa osobista i wspólnotowa, praca i nauka. Ale habitów nie noszą. – To nie jest tak, że habit oddala od człowieka, ale tworzy się dystans. Dla ludzi wiary habit jest znakiem, który przybliża, dla tych, do których Pan nas posyła może być barierą nie do przebycia – mówi ks. Paweł.

Cel: ewangelizować!

Doga do kapłaństwa w Koinonii wygląda nieco inaczej niż ta standardowa. Nie ma specjalnego seminarium dla koinonijnych księży. Teologię kończą w Rzymie, a formację przechodzą we wspólnocie. – We wspólnocie narodziło się też moje powołanie. Znałem Jezusa, ale nie szedłem za Nim. W Koinonii to się zmieniło. Jezus powiedział, że mnie kocha, więc musiałem na to odpowiedzieć, chociaż jeszcze nie myślałem o kapłaństwie. Aż Pan się o mnie upomniał. Myślę też, że za wstawiennictwem mojej nieżyjącej już mamy – mówi ks. Paweł Badyna, neoprezbiter Koinonii. Są też księża, którzy przechodzili „normalną” formację, a dopiero potem odkrywali powołanie do życia w Koinonii. Tak było z ks. Robertem. – Kiedyś na spotkaniu mojego rocznika jeden z księży powiedział mi, że uciekłem od duszpasterstwa. To nie jest wybór na zasadzie „tu jest fajniej niż tam”. Nie znudziła mi się praca w duszpasterstwie diecezjalnym, po prostu Pan Bóg mnie tak poprowadził – opowiada kapłan. Celem Koinonii jest ewangelizowanie, wychodzenie na ulice, do miejsc, do których trudno dotrzeć i głoszenie kerygmatu. – Pewnie, że inne zakony czy księża diecezjalni ewangelizują. Ale Duch Święty lubi różnorodność i każdy robi to inaczej. My odkryliśmy nasze miejsce w Koinonii – dodaje ks. Paweł Kulicki.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama