Niesiony, wieziony, całowany i przytulany - przez blisko rok poruszał serca. Znak zbawienia, miłości i nadziei głęboko przeorał archidiecezję.
Wielkopiątkowy krzyż Jana Pawła II właśnie kończy długą wędrówkę po naszych parafiach. Co po niej pozostanie?
Najważniejszy jest Chrystus
Ludzi, którzy modlili się podczas peregrynacji przy relikwii, było zapewne wiele tysięcy. Każdy z nich ma swoje własne przemyślenia i doświadczenia tego niezwykłego spotkania. Jedną z tych osób jest Mariusz Kłak, nadzwyczajny szafarz Najświętszego Sakramentu w parafii pw. św. Kazimierza Królewicza we Wrocławiu. Jak przyznaje, nie spodziewał się w związku z obecnością krzyża tak wielkich emocji.
– Do tej pory miałem świadomość relikwii jako pamiątki po świętych z odległych czasów. Krzyż natomiast jest związany z postacią, która wypełniła większość mojego dotychczasowego życia, którą widziałem, słuchałem i przez to znałem – mówi. Podkreśla także, że była pokusa potraktowania postaci bł. Jana Pawła II jako ostatecznego odniesienia peregrynacji. – Broniłem się przed tym. Starałem się cały czas uświadamiać sobie, że najważniejszy jest Chrystus, który na tym krzyżu wisi, który zmarł, abym ja mógł żyć, i aby mógł żyć w wieczności również papież – tłumaczy. Wspomina, że w głowie kołatały mu słowa ojca świętego wskazujące na ten właśnie fakt. Mariusz Kłak zaznacza, że w momencie przybycia relikwii do parafii jeszcze nie wiedział, jak ona się dla niego skończy. – W ostatniej chwili pojawił się problem. Nie miał kto przewieźć krzyża do kolejnego miejsca, do domu sióstr zakonnych na Pawłowicach. Zgłosiłem się więc ja – opowiada. Do samochodu zabrał jeszcze, oprócz proboszcza, swojego syna. – Przekazaniu krzyża towarzyszyła podniosła atmosfera. Dodatkowo mogliśmy z synem chwilę się pomodlić w kaplicy u sióstr. To było szczególne przeżycie – dodaje. Jakie intencje zrodziły się w jego sercu? – Żyłem już zbliżającymi się narodzinami mojego trzeciego dziecka. Polecałem ten moment i oczywiście całą moją rodzinę. To ona nadają sens wszystkiemu, co robię, jest najważniejsza – mówi. Cieszy się i dziękuje Bogu, że przez wstawiennictwo bł. Jana Pawła II wszystko przebiegło szczęśliwie.
Wielkie poruszenie
– To był błogosławiony czas – słyszeliśmy z ust duszpasterzy, których poprosiliśmy o wspomnienia z peregrynacji krzyża w ich parafiach. Nawet we wspólnotach, które gościły papieską relikwię kilka miesięcy temu, proboszczowie i wikariusze podkreślali, iż parafianie często wracają pamięcią do tamtych dni, wspominając o swoich przeżyciach m.in. podczas wizyty duszpasterskiej. – Ludzie adorowali krzyż całymi rodzinami, dotykali go, oddawali cześć. W oczach wielu widziałem łzy – mówi ks. Andrzej Ilnicki, proboszcz parafii Narodzenia NMP w Smolcu. Podkreśla, że do jego parafii relikwia dotarła w niedzielę w godzinach popołudniowych. – Większość parafian przyszła drugi raz do kościoła. Uczestniczyli bowiem w Mszach św. przed południem – zaznacza. Dopowiada także, iż następnego dnia kilkadziesiąt osób uczestniczyło w Eucharystii o 6 rano. – Sprawowaliśmy ją z myślą o tych, którzy na cały dzień wyjeżdżają ze Smolca w związku z pracą – tłumaczy proboszcz.
Peregrynację jako doskonałą inicjatywę duszpasterską chwali także ks. Norbert Jerzak, proboszcz parafii pw. św. Marii Magdaleny w Osieku. – W każdym z trzech kościołów należących do parafii sprawowana była Msza św., a po jej zakończeniu parafianie mogli oddać cześć relikwii – wspomina, dodając, iż wielu skorzystało przy tej okazji z sakramentu pojednania. – Przygotowując się na przyjęcie krzyża, poznaliśmy m.in. jego historię. To na pewno sprawiło, że dla naszych mieszkańców wizyta relikwii była ogromnym przeżyciem – podkreśla ks. Jerzak. Nie inaczej było w podwrocławskim Mirkowie. Tutaj – jak wspomina ks. Wacław Kuriata, proboszcz parafii pw. św. Brata Alberta – krzyż adorowały do Apelu Jasnogórskiego różne grupy parafialne. – Na osobistą modlitwę przyszło wielu młodych i z tego trzeba się cieszyć – mówi kapłan.
Młodzieży adorującej krzyż nie brakowało także w Boguszycach. – Mieszkańcy poszczególnych wiosek należących do parafii kilka godzin modlili się przed relikwią i nie boję się powiedzieć, że czas ten był wielkim poruszeniem w naszej wspólnocie. Nie brakowało świadectw tych, którzy mówili: „Moja wiara tego potrzebowała” – puentuje ks. Andrzej Augustyn, proboszcz z Boguszyc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).