Anioł, diabeł, gwiazda betlejemska, krótka scenka. Niedużo. A jednak tak wiele uczy.
W tym roku polskie dzieci wspierają rówieśników z Konga, gdzie Papieskie Dzieło Misyjne Dzieci dofinansowuje działalność kilkudziesięciu ośrodków pomocy, domów dla dzieci ulicy, przedszkoli i szkół, a także programy ochrony życia dla dzieci ubogich, odrzuconych, osieroconych i okaleczonych. Pierwsze grupy kolędników misyjnych wyruszyły już w czasie świąt Bożego Narodzenia. Ich wizyty trwają do Trzech Króli. Na terenie diecezji świdnickiej kolędnicy odwiedzili m.in. mieszkańców Udanina, Bielawy, Szczawna-Zdroju, Bystrzycy, Pieszyc, Świdnicy, Walimia, Ząbkowic i Żarowa.
Dziecięca dojrzałość
W Szczawnie-Zdroju dzieci przygotowywała s. Damiana. Tam 27 grudnia kolędnicy podzieleni na trzy grupy wyruszyli wraz z opiekunami, by odwiedzić parafian. Przemierzyli niemal całe miasto, przechodząc od domu do domu. Nieśli Dobrą Nowinę o narodzeniu Pana Jezusa do jak największej liczby ludzi, a jednocześnie, prosili o modlitwę i wsparcie dla dzieł misyjnych Kościoła. – Dzieci z wielką radością i entuzjazmem podjęły się tego dzieła i były dumne, że mogą zrobić coś dla tych, którzy są bardziej potrzebujący, którzy cierpią i umierają z głodu czy na skutek bratobójczych walk – opowiada s. Damiana. – Cieszyły się, że mogą pomóc rówieśnikom z Konga. Podziwiam ich zapał i chęci. Kiedy Zuzia, jedna z naszych małych kolędniczek, wstawała rano, mama zapytała, czy jej się chce, bo przecież ma wolne i mogłaby sobie jeszcze pospać tak jak inni, a Zuzia odpowiedziała jej na to: „Mamo, ale przecież ja robię to dla wzniosłych celów”. Wypowiedź ta wskazuje na dojrzałość tego dziecka, które ma zaledwie 9 lat. W dzieło kolędników misyjnych w Szczawnie-Zdroju zaangażowali się także rodzice oraz siostry służebniczki, pomagając w przygotowaniu strojów czy też idąc z dziećmi jako opiekunowie.
Ze łzami w oczach
Również dzieci z Walimia poszły z misyjną kolędą w drugi dzień świąt. W tym roku kolędowało 37 dzieci w 7 grupach. Rozpoczęto Mszą św. Dwa zespoły kolędnicze odwiedziły Niedźwiedzicę i Jugowice w parafii Zagórze Śląskie, pozostałe ruszyły do mieszkańców Walimia. – Dzieląc się pierwszymi wrażeniami, dzieci mówiły, że niestety bardzo dużo ludzi ich nie wpuszcza. To było dla nich zaskoczenie – opowiada Renata Łuczak, nauczycielka informatyki i religii w Zespole Szkół w Walimiu. – Widać, że byli w domu, a jednak nie chcieli ich przyjmować. Ale dzieci miały i całkiem odmienne doświadczenia. Spotkały starszego pana, który podczas ich wizyty aż się popłakał. Opowiadał, że są pierwszymi osobami, które odwiedziły go podczas świąt. To było dla nich bardzo mocne doświadczenie. Również i inne grupy spotykały ludzi, którzy nie chcieli ich wypuścić i razem z nimi śpiewali kolędy. Renata Łuczak założyła koło misyjne dzieci jeszcze przed powstaniem diecezji świdnickiej. – Widzę, że na przestrzeni lat podejście dzieci do misji zmienia się. Dawniej angażowała się bardziej młodzież gimnazjalna. Teraz są to coraz młodsze dzieci. W tym roku dominowała V i VI klasa szkoły podstawowej. Generalnie można powiedzieć, że im młodsze dzieci, tym więcej w nich wrażliwości i otwartości.
Odwaga ewangelizowania
– Widzę, że jest to trudne, ale ważne dla nich doświadczenie – tłumaczy pani Renata. – Po pierwsze wchodzą do obcych domów, nie wiedząc, jak zostaną przyjęci. Po drugie muszą publicznie przyznać się do Jezusa. To wszystko wymaga pewnej siły i odwagi. Nie wszystkie dzieci, które uczestniczyły w przygotowaniach, zdecydowały się wziąć udział w kolędowaniu. Dla tych, które poszły, dużą motywacją jest fakt, że wspierają dzieci na misjach. Po rozmowach z nimi mam też wrażenie, że w ten sposób starają się odwdzięczyć Bogu, rodzicom za to, że same mają w gruncie rzeczy tak wiele: dom, rodzinę, szkołę. Kolędowanie misyjne to nie tylko wizyty w domach, ale i cały okres przygotowania. Trzeba zrobić stroje, nauczyć się tekstów scenek kolędniczych, które opracowywane są przez Papieskie Dzieła Misyjne Dzieci. Dzieci poznają też sytuację tych, dla których zbierają pieniądze. – Staram się przygotowywać je również duchowo – wyjaśnia pani Renata. – Modlimy się za kolędowanie misyjne, modlimy się za tych, do których idziemy, i za siebie nawzajem. Żeby dzieci miały świadomość, że to, w czym uczestniczą, jest Bożym działaniem, a to, co robią – elementem ewangelizacji.
Prawdziwa bieda
Dzieci w Ząbkowicach kolędowały 29 grudnia. Elżbiecie Umińskiej udało się w tym roku przygotować jedną grupę kolędników, chociaż w poprzednich latach było ich kilka. – Mamy coraz mniejsze dzieci w ognisku misyjnym, więc kolędowały razem z opiekunami – wyjaśnia pani Elżbieta. – Ze względów bezpieczeństwa zdecydowaliśmy się także wzorem ubiegłych lat odwiedzać tych, którzy się wcześniej zapisali. Jak zaznacza pani Elżbieta, dzieci do kolędowania podchodzą z wielką radością. Podczas regularnych spotkań koła misyjnego dowiadują się o sytuacji swoich rówieśników w krajach misyjnych. – To kolędowanie jest wielką nauką dla jego uczestników – przekonuje Elżbieta Umińska. – Dziś niejednokrotnie słyszy się, że w Polsce jest bieda. Poznając sytuację dzieci w Afryce, można dowiedzieć się, co to słowo naprawdę oznacza. Kiedy nasze dzieci widzą, że ich rówieśnicy i jeszcze młodsze dzieci muszą ciężko pracować, by przeżyć, zaczynają dostrzegać, że one same mają przecież wszystko, czego potrzebują, i to zupełnie za darmo. Uczą się więc dzielenia z innymi. Uczą się nie grymasić i cieszyć z tego, co mają. Ta nauka jest nie do przecenienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).