Publikuję to zdjęcie w kontekście tego, co nam pokazuje Papież Franciszek przytuleniem człowieka z identyczną przypadłością.
Jakub Szymczuk /GN Tak mi się przypomniało nieskatalogowane zdjęcie, które miałem z Lizbony. Wrzuciłem je luzem do katalogu ze zdjęciami, które uznaję za raczej zbędne.
To była pielgrzymka Ojca Świętego do Portugalii w 2010 r., okolice budowy jednego z ołtarzy, oczekiwaliśmy na jedno z nabożeństw. Powoli przybywało wiernych. Zdziwiła mnie dość spora przerwa w jednym miejscu. Podszedłem. Okazało się, że cicho siedział tam ten człowiek, zdeformowany przez jakąś okrutną chorobę. Był czysty, schludnie ubrany. Siedział sam, milczał, myślał, może czekał. Na początku wydawało mi się, że to zwykły żebrak. Może tak, ale moje wątpliwości budziło to, że potem poszedł w stronę ołtarza na uroczystości, może nie przyszedł po pieniądze...
Zrobiłem jedno zdjęcie, przyznaję, bardziej po to, aby przybliżyć sobie na aparacie jego twarz, z ludzkiej ciekawości. Bałem się podejść bliżej, przerażał mnie i brzydził, teraz sobie myślę... jakie to marne. Byłem częścią tej marności ludzi, którzy, omijając go na odległość, tworzyli rzucającą się w oczy pustą strefę. Każdy z nas spuszczał wzrok. Publikuję to zdjęcie w kontekście tego, co nam pokazuje Papież Franciszek przytuleniem człowieka z identyczną przypadłością. Przeszedł mi dreszcz i zrobiło mi się głupio. Muszę pracować nad swoją empatią. Dziękuję, Ojcze Święty, za Twój przykład.
PS. Kto wie, może to ten sam człowiek...
Nasza sonda: Jak oceniasz zdjęcia publikowane na gosc.pl?
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.