Gdy patrzy się na papieża, pytanie o jego ubóstwo nabiera fundamentalnego znaczenia.
Trzeba zacząć od tego, że jest ogromna różnica między biedą a ewangelicznym ubóstwem. Biedny ma mało. Ewangeliczny ubogi mało potrzebuje. Kiedyś, zapalony licznymi kazaniami, pobiegłem, by podziwiać ubogich, czyli biednych. Muszę jednak powiedzieć, że nie znalazłem nic, co można by podziwiać. Bo biedni mają takie same problemy z posiadaniem jak bogaci.
A papież Franciszek na wszelkie sposoby pokazuje, że potrzebuje mało. Mieszka koło pałacu. Chce jeździć prostym samochodem, latać tanimi liniami. Cały czas się buntuje. Wygląda na to, że przyzwyczaił się do prostego życia; mało potrzebuje. Bogatemu trudno wejść do królestwa niebieskiego, bo myśli, że z powodu bogactwa jest kimś. Ubogi czuje się sługą i niewiele potrzebuje do przetrwania. Jak św. Paweł, który umiał obfitować i umiał żyć w biedzie. To, ile miał, nie miało żadnego znaczenia w stosunku do tego, komu służył. Biedny ma mało, a ubogi nauczył się mało potrzebować. Zamieniam to na proste stwierdzenie: Ewangelia zaleca zawsze i wszędzie ascezę!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).