Puste obietnice to domena polityków? Chyba niekoniecznie.
Dziś, we wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych, Dzień Modlitwy za Kościół w Chinach. Ustanowił go w 2007 roku papież Benedykt XVI. W atmosferze panującej na początku jego pontyfikatu mogło się wydawać, że głównym powodem niezbyt dobrej sytuacji w relacjach watykańsko-chińskich była nieprzejednana postawa jego poprzednika, błogosławionego Jana Pawła Wielkiego. Podobne zresztą wrażenie można było odnieść śledząc medialne doniesienia na temat relacji Stolicy Apostolskiej z Patriarchatem Moskiewskim czy lefebrystami. Szybko jednak okazało się, że problem tkwi głębiej, a nadzieje na ocieplenie relacji bez daleko idących ustępstw to mrzonka. Pozostała więc modlitwa.
Kościół w Chinach jest rozdarty. Ale nie schizmą. Raczej koniecznością lawirowania między możliwością prowadzenia jakiejkolwiek sensownej działalności a koniecznością liczenia się z ateistycznymi władzami. „Nasi katolicy, zarówno ci z Kościoła »podziemnego«, jak i »widzialnego« są bardziej wierni papieżowi niż np. francuscy” – twierdził zmarły niedawno, mianowany przez władze, ale uznany później prze Stolicę Apostolską biskup Aloysius Jin Lukian z Szanghaju. Zwracał też uwagę, że kapłani „Kościoła oficjalnego” podczas Mszy w modlitwie Eucharystycznej modlą się za papieża, a jeśli czymś różnią się od kapłanów Kościoła podziemnego, to polityczną postawą. Niekoniecznie złą. „Odzyskałem 119 kościołów, otworzyłem dwa seminaria – mówił – w których formację zdobyło 350 księży, mam drukarnię, dzieła charytatywne, centrum rekolekcyjne - czy to jest złe? Gdybym zamiast tego ukrywał się w domu, mówiono by, że jestem bardzo wiernym, bardzo dobrym biskupem. To nie całkiem sprawiedliwe” - przekonywał 10 lat temu biskup.
O tym, że to sprawa ważna także z czysto ludzkiej perspektywy przekonuje mnie też opinia jednej z organizatorek pomocy dla Kościoła w Chinach, siostry Aleksandry Huf. „Katolicy z Chin wiedząc o naszych modlitwach są bardzo wdzięczni. Świadomość, że ktoś inny modli się w ich intencji jest dla nich niesamowitym wsparciem i siłą do przetrwania trudnych sytuacji, których nie brakuje". Myślę, że owe trudne sytuacje to nie tylko prześladowania ze strony władz, ale także świadomość, że ktoś owe motywowane szczerym oddaniem Chrystusowi i zyskaniem możliwości jakiegokolwiek działania pójście na ustępstwo wobec władz w tej czy innej sprawie może uznać za zdradę Kościoła. Myślę – po ludzku sądząc – że świadomość że ich nie potępiamy, ale się modlimy, by mogli trwać mimo problemów o których nie mamy pojęcia, jest dla nich mocno krzepiąca. Tylko…
Tylko zastanawiam się nad jakością tej naszej modlitwy. Parę dni temu papież Franciszek mówił o potrzebie modlitwy odważnej, walczącej o cud, a nie kurtuazyjnym „pomodlę się za ciebie, odmówię Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo” a potem zapomnieniu. „Nie, konieczna jest modlitwa odważna – mówił papież – tak jak Abrahama, który zmagał się z Panem, aby ocalić miasta, jak Mojżesza, który trzymał ręce wzniesione w górę i utrudzony modlił się do Boga; taka, jak wielu ludzi wiary, którzy modlą się z wiarą. Modlitwa czyni cuda, ale trzeba wierzyć!”.
Resztę każdy może dopowiedzieć sobie sam…
PS. Dziś papież Franciszek swoją opinię o potrzebie takiej właśnie modlitwy powtórzył. Zobacz TUTAJ
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).