– Najprostsze gesty  miłości są najważniejsze  – nie ma wątpliwości Juliusz Wątroba. Na zdjęciu z żoną Marią i domowymi czworonogami, wiernymi towarzyszami jego spacerów ku życiu
– Najprostsze gesty miłości są najważniejsze – nie ma wątpliwości Juliusz Wątroba. Na zdjęciu z żoną Marią i domowymi czworonogami, wiernymi towarzyszami jego spacerów ku życiu
Alina Świeży-Sobel

Mam nowe życie!

Brak komentarzy: 0

Alina Świeży-Sobel /GN 13/2013 Bielsko-Biała

publikacja 02.04.2013 08:10

To tu Juliusz Wątroba pisał swoje wspaniałe, mądre wiersze. Tu szedł swoją osobistą drogą krzyżową, zmagając się z chorobą, bólem, wyniszczającym brakiem nadziei. Tu powoli zmartwychwstawał. – Jestem szczęśliwy: czuję, że jestem dziś nowym, lepszym człowiekiem – mówi, promiennie uśmiechnięty, choć wspomina krzyż.

Przez upadki

– Ma pan raka – spokojnie mówi ordynator, tak, jakby mówił o katarze, zdarciu naskórka czy odcisku na pięcie… Krzyż tej okrutnej wiadomości dobija do ziemi. Korona cierniowa z jednorazowych igieł kłuje. Biczowanie promieniowaniem radioaktywnym, gdy ciało – porysowane zielonym flamastrem – staje się tarczą strzelniczą. Da się jakoś wytrzymać tylko do czasu. Bo równocześnie chemioterapia: dziesiątki litrów spływających do wystraszonych żył. Moja droga krzyżowa w licznym towarzystwie: ten obok się modli, ów przeklina. Jestem coraz słabszy, powłóczę nogami. Od upadku, do upadku. Szymon z Cyreny ma twarz mojej Żony. Dźwiga ze mną krzyż. I to z wiarą tak wielką, że to wprost nie do wiary, iż tak wierzyć można w cud… Zapalenie popromienne jelit przydarza się jednemu na tysiąc, a w tym wypadku ten jeden to ja. Lekarz nie owija niczego w bawełnę: „Musi być pani przygotowana na wszystko” – więc Żonie wszystko leci z rąk. Już tylko leżę, a przed oczami białe niebo sufitu. Staje się czasem ekranem, na którym oglądam migawki z dzieciństwa. Obok łóżek fruwają bezskrzydłe anioły, pielęgniarki. Przybiegają zziajane, gdy ból nie do zniesienia. Trzeci upadek – to sidła depresji, w które wpadam, jak ufne w bezpieczeństwo zwierzę. Z godziny na godzinę wszystko dla mnie traci sens. Ważę już tylko 39 kg. Jestem coraz lżejszy, za to głowa coraz cięższa – od lawin niepokojów. Ordynator bezradnie rozkłada ręce: „W takim stanie nie mogę go operować…”.

W oddechu modlitwy

– Nawet święci odchodzili młodo z tego świata: jedni w dzieciństwie, drudzy trochę później. A ja mam przecież już te swoje lata, no i nie jestem jeszcze święty, choć ksiądz mi udzielił sakramentu chorych. I jakoś tak odświętnie się zrobiło w domu, jakby ktoś nowy tutaj się urodził. Czuję dziwną bliskość tylu, tylu bliźnich. Czuję, że dom wymoszczony oddechami modlitw – modlitw specjalnie za mnie… A czymże zasłużyłem na Mszę, taką świętą, Koronkę do Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, wspólną modlitwę w grupie modlitewnej i zapewnienie księdza, że za mnie się modli codziennie i wytrwale. Tak samo jak inni, których – i nie na darmo – spotkałem w wędrówce. Modlą się za mnie życzliwymi myślami i niewierzący, dla których Bóg jest tak oczywisty, że aż nieobecny. Musi być sens wielki każdego cierpienia, bo nie po to się cierpi, żeby nadaremnie…

Zmartwychwstaję powoli…

– Staję się tak z wolna nowym człowiekiem, i to najdosłowniej, bo uczę się na nowo mówić, pisać, liczyć, jak w pierwszej klasie: opornie, z mozołem. Uczę się pierwszych kroków: po sieni, przed domem, po ogródku, a potem po ulicy. Czujne spojrzenie Żony, która jest i generałem, i sanitariuszką, bo bez względu na aurę wyprowadza mnie z domu na spacer i w życie… Uczę się znów od nowa myć zęby, uśmiechać. Małe sukcesy, tak kroczek po kroczku. Widzę mrówkę oraz Wielki Wóz. Jestem szczęśliwy jak nigdy dotąd. I spokojny. Dostrzegam to, czego wcześniej nigdy nie widziałem: piękno, nie dramat, przemijania. W głowie zielono, bo właśnie wiosna dochodzi do głosu. Życie po zimie z Panem zmartwychwstaje. Nie uciekam przed Bogiem, przed ludźmi, przed samym sobą – wychodzę naprzeciw, by spotkać Boga w bliźnich twarzą w twarz – blisko – nie ekranem w ekran…

Juliusz Wątroba, poeta i satyryk

Urodził się i mieszka w Rudzicy, ale znany jest w całej Polsce. Pisze od ponad 40 lat. Wydał przeszło 30 tomów wierszy, publikował w kilkunastu ogólnopolskich czasopismach, a także za granicą. Autor wielu fraszek, aforyzmów, piosenek, programów kabaretowych, felietonów i musicali, prezentowanych na scenie i w radiowych programach popularnego kabaretu „Długi” oraz w nadawanych w Trójce audycjach satyrycznych „Parafonia”. Obecnie związany z Bielską Sceną Kabaretową. Jest laureatem przeszło stu konkursów literackich oraz nagród za dorobek artystyczny: „Ikara” i Nagrody Starosty Bielskiego im. ks. Józefa Londzina. Członkiem Związku Literatów Polskich.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama