To nie fatamorgana wspomnień, ale prawdziwa oaza, gdzie jest ruch i życie, duch radości i świadectwa. Opowiadają o tym księża, którzy przed ponad 30 laty zakładali pierwsze oazy w diecezji płockiej.
Tygiel pomysłów
– Ten ruch wywarł na mnie i moim kapłaństwie ogromne wrażenie. Moje spotkanie z ks. Blachnickim trwało zaledwie chwilę, ale spotkanie z oazą wypełniło wiele lat mojego kapłaństwa – mówi ks. Wiesław Gutowski, proboszcz płockiej fary. Wszystko zaczęło się od pierwszego wikariatu w Zielonej k. Mławy, gdzie była grupka młodzieży oazowej. – Chciałem dowiedzieć się więcej o tym ruchu, więc pojechałem na wakacyjną oazę do miejscowości Białe k. Lucienia. Wtedy nie tylko wiele się dowiedziałem, ale przede wszystkim odkrywałem wartość tego ruchu, który mnie pociągnął – opowiada ks. Gutowski. Gdy pracował w płockiej farze, w ciągu 3 lat do oazy przyszło ponad 200 osób. A później wielu z tych młodych zakładało grupy oazowe w innych parafiach Płocka. Tu, w płockiej farze, również powstał pierwszy w diecezji krąg Domowego Kościoła. Był to rok 1983. – Pamiętam dobrze ich imiona. Młodzież oazowa przyprowadzała rodziców do oazy rodzin. Owocem naszej pracy formacyjnej było ponad 20 osób, które wtedy, po maturze, poszły studiować na KUL. Oazowicze z fary dali początek wielu ciekawym i pionierskim inicjatywom nie tylko w Płocku. To wśród nich zrodziły się pomysły, aby powstało Katolickie Radio Płock, pierwsza katolicka szkoła w Krakowie, pierwsza prywatna szkoła w Płocku czy Stowarzyszenie Pedagogów „Natan”. Ale najważniejsze jest, że po 20–30 latach ci ludzie są wierni Kościołowi i żyją w trwałych związkach małżeńskich. Wśród nich zrodziły się również powołania kapłańskie – podkreśla ks. Gutowski.
Budowane z entuzjazmem
Ksiądz Wiesław Kosek pracował z oazą w Szelkowie, Nasielsku i Ciechanowie. – Zaczynałem od szukania ludzi wśród ministrantów i chodzących na pielgrzymki. Później przez rok przygotowywałem animatorów. Ich formacja trwała w parafii i na oazie wakacyjnej. A potem zgłaszały się nowe osoby – było tak wielu chętnych, że brakowało sal na spotkania. W Nasielsku było 160 osób, w Ciechanowie – 270. Chciałem, aby każdy z nich zatroszczył się o swoją wiarę i aby czuł się w Kościele potrzebny. Dlatego powstały: zespół, schola, gazetka, teatr czy słynne comiesięczne Wieczory Skupienia w Ciechanowie, które przyciągały tłumy ludzi – wspomina ks. Kosek. Gdy oaza w diecezji rozrastała się, powstała potrzeba tworzenia ośrodków do pracy formacyjnej ruchu. Na początku lat 80. przekształcono dotychczasowy, stary kościół w Szelkowie na dom rekolekcyjny. Wielka w tym była zasługa księży: Romualda Jaworskiego, Marka Makowskiego, Andrzeja Zembrzuskiego i wielu innych księży. – Budowaliśmy społecznie. Mimo trudności, bo milicja zamy kała kilka razy tę budowę, dzięki wielkiej ofiarności i solidarności księży, ten dom powstał. Podobny ośrodek został również zorganizowany w Osuchowej – dziś te domy należą do diecezji łomżyńskiej – mówi ks. Gutowski, który od 1985 do 1991 r. był diecezjalnym moderatorem Ruchu Światło–Życie. Wspomina, że wtedy na oazę wakacyjną wyjeżdżało ponad 2 tysiące dzieci i młodzieży.
Co powiedziałby założyciel?
Co dzisiaj stało się z oazą? – Dawniej do oazy, ministrantów przychodzili liderzy, elita młodzieży, która potem pociągała swoich rówieśników – wspomina ks. Kaźmierczak. – O tym problemie pisał już ks. Blachnicki w swoim testamencie – zwraca uwagę ks. Gutowski. – On podkreślał, że charyzmatem tego ruchu jest „eklezjologia Vaticanum II zamieniona na język pewnego ruchu i działania” – było to stwierdzenie samego kard. Karola Wojtyły. I dodał: „jeżeli miałbym coś do przekazania i chciałbym coś przekazać w moim duchowym testamencie – to właśnie ten dar – charyzmat Światło–Życie. Zrozumienie, umiłowanie, wierność wobec tego charyzmatu. Wydaje mi się bowiem, że ciągle jeszcze mało jest ludzi – także w Polsce – którzy już otrzymali łaskę zrozumienia znaczenia tego charyzmatu dla odnowy oblicza Kościoła”. Właśnie, za mało osób zrozumiało i umiłowało charyzmat Światło–Życie. Bo dzisiaj nie wszystko, co się robi i nazywa „oazą”, jest nią naprawdę. Nie została również zrealizowana jedna z metod wychowawczych oazy, zaczerpnięta od św. Jana Bosko – obecność. Jest to jeden z głównych charyzmatów ruchu. Pewna dziewczyna powiedziała mi kiedyś na oazie: „Proszę księdza, tu nawet nie można zgrzeszyć, bo ciągle ktoś przy nas jest”. I tej właśnie obecności: towarzyszącej, wychowawczej i dopingującej trochę zabrakło – mówi ks. Gutowski. – Jest to ruch, który wprowadza naukę Kościoła w życie pastoralne. Nie robi czegokolwiek. Jego aktywność wynika ze słowa Bożego i nauki Kościoła. Ruch znajduje człowieka na każdym etapie życia, aby odnalazł swoje miejsce w Kościele, poznał swą godność i charyzmaty, żeby nie był anonimowy – podkreśla ks. Stolarczyk. – Dla mnie oaza zwyciężyła, bo ocaliła piękną grupę młodzieży i zwyciężyła z bezbożnym komunizmem. A że czasy obecne są również bezbożne, to dlatego potrzeba oazy, aby wyzwolić człowieka od tego, co rozkłada jego duchową moc – podkreśla ks. Jan Jóźwiak, proboszcz u Matki Bożej Fatimskiej w Ciechanowie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.