Już niemal 100 razy pielgrzymi wydeptywali ścieżki ze Skępego do Obór. 22 kilometry za każdym razem znaczone są nocnym trudem wędrówki i intensywną modlitwą.
Mamy po co i z kim iść ze Skępego do Obór. Mamy siebie nawzajem do niesienia, od Matki Bożej Brzemiennej do Bolesnej – powiedział na początku 96. Nocnej Pieszej Pielgrzymki Pokutnej, 28 kwietnia, ks. prof. Ireneusz Mroczkowski, od niemal dwóch lat jeden z duchowych opiekunów tej szczególnej grupy pielgrzymów.
Zawsze jest to ostatnia sobota miesiąca. O godz. 21 sanktuarium w Skępem jest wypełnione pielgrzymami z Gralewa, Płocka, Płońska, Warszawy, Sochaczewa, Gostynina, Sierpca, Lipna, Baboszewa, Brodnicy, Raciąża. Pielgrzymkę rozpoczyna Msza św. dla grupy liczącej do kilkuset osób, zależnie od pory roku i pogody. Ich szlak prowadzi przez Chodorążek, Chrostkowo do Obór. I tak jest co miesiąc.
Pielgrzymka po raz pierwszy ruszyła wiosną 2004 roku i zrodziła się z nocnej drogi pokutnej, wyruszającej z Błonia do Niepokalanowa. Była pomysłem osób świeckich z Warszawy, a wśród nich: Aleksandry Ciarkowskiej i Jacka Sowińskiego. – Najpierw jeździliśmy do Obór na „Wieczerniki Królowej Pokoju”. Z nich zrodził się pomysł przychodzenia do sanktuarium pieszo i nocą. W ten sposób przez pokutę dajemy siebie Bogu i Maryi. Idziemy nocą, więc nasz trud jest większy. A z drugiej strony jest to również propozycja, z której mogą skorzystać osoby pracujące. W drodze modlimy się o pokój i pojednanie. To konieczna intencja, bardzo potrzebna dla naszych serc, rodzin, Kościoła i ojczyzny – wyjaśnia Jacek Sowiński.
Od początku najstarsza grupa pielgrzymów z Warszawy zatrzymuje się w Gralewie, gdzie zamieszkała Aleksandra Ciarkowska, pomysłodawczyni pielgrzymki. – Tam ks. Jan Piotrowski zawsze nam błogosławił Najświętszym Sakramentem. Następnie jedziemy do Skępego – mówi Sowiński. – Gdy na początku w 2004 r. powiedzieliśmy o naszym pomyśle pielgrzymki o. Piotrowi Męczyńskiemu, karmelicie z Obór, powiedział: „Ja wam błogosławię, ale to nie będzie łatwe”. Te słowa zawsze nam towarzyszą. Otrzymaliśmy również błogosławieństwo ówczesnego biskupa płockiego Stanisława Wielgusa – dodaje. – Pielgrzymka wciąga, bo jest modlitewna. To prawda, że trudno jest chodzić nocą, to jest duża ofiara. Ale z drugiej strony nocą jest mniej rozproszeń. Wtedy jestem sama i modlę się. Zaś grzech, którego obrazem jest noc, powinien być okupiony modlitwą i ofiarą – mówi Maria Michalak z Płocka, która od niemal 5 lat chodzi na pielgrzymkę do Obór.
Intencja na ołtarz
Interesuje fenomen nocnego pielgrzymowania co miesiąc. – Nawet gdy jest 30-stopniowy mróz, spotykamy się. Ale już nie idziemy pieszo, tylko od razu przyjeżdżamy na całonocne czuwanie do Matki Bożej Bolesnej. Zazwyczaj ma to miejsce w grudniu – mówi Jacek Sowiński. Inne uczestniczki pielgrzymki pamiętają momenty, gdy nawet w gradzie i przenikliwym, zimnym wietrze z deszczem odprawiano Drogę Krzyżową, litanie, Koronkę, Różaniec. – Dla nas konieczna jest obecność księdza. Doceniamy i cieszymy się zaangażowaniem ks. Mroczkowskiego i za to mu dziękujemy – dodaje organizator pielgrzymki z Warszawy.
Wierne, comiesięczne pielgrzymowanie do Obór to owoc zaangażowania wielu osób. Zaczyna się od osobistej zachęty i telefonu do znajomych: „Słuchaj, Matka Boża czeka. Idziemy na pielgrzymkę”. – W taki sposób pytam się wielu znajomych. A gdy już mam iść, wielu prosi mnie o modlitwę. Mam ze sobą porządny, duchowy bagaż. I gdy jest mi ciężko iść, myślę, że tego potrzebują intencje, które ze sobą niosę – mówi Wiesława Sypniewska z Płońska, która od 2004 r. stale chodzi z pielgrzymką do Obór. – Na początku były tylko dwie osoby z Płońska, teraz uzbiera się nawet autokar ludzi. Widzę, że kto zaczyna chodzić na pielgrzymkę, nawet mimo choroby i kłopotów, jest gotów na szaleństwo dla Maryi. Tam jest sanktuarium Matki wszystkich chorych i cierpiących – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).